Ocenę postanowienia Trybunału Konstytucyjnego z 28 stycznia 2020 roku „w sprawie tymczasowego uregulowania kwestii spornej" niech poprzedzi uwaga historyczna. W 1801 roku Sąd Najwyższy Stanów Zjednoczonych wydał wyrok w słynnej sprawie Marbury v. Madison. Wyrok ten słusznie uchodzi za jeden z pomników prawa, gdyż to dzięki wyrafinowanej argumentacji ówczesnego Prezesa Sądu Najwyższego – Johna Marshalla zapoczątkowana została koncepcja sądowej kontroli konstytucyjności prawa. A sprawa dotyczyła tzw. Midnight appointments - nocnych nominacji sędziowskich dokonanych tuż przed odejściem prezydenta J. Adamsa z urzędu, który „wyręczył" w tym swego następcę – T. Jeffersona. Rozstrzygnięcie już wtedy budziło kontrowersje z uwagi na czytelny konflikt między władzami: ustawodawczą i wykonawczą z jednej strony a sądowniczą z drugiej. Wysokie kwalifikacje oraz horyzonty intelektualne Johna Marshalla pozwoliły wtedy trzeciej władzy wyjść z konfliktu obronną ręką, a sformułowane ponad 200 lat temu doktryny konstytucyjne nadal obowiązują. Jeżeli przywołujemy judykat amerykańskiego Sądu Najwyższego sprzed 200 lat w związku z postanowieniem Trybunału Konstytucyjnego z dnia 28 stycznia 2020 roku, to po to, by pokazać, że kwestie dotyczące sądownictwa są nierozerwalnie związane z ustawą zasadniczą w państwie oraz jak wiele zależy od indywidualnych przymiotów sędziów, w szczególności ich gotowości do obrony niezależności sądów. I jeszcze dwie istotne kwestie: skład amerykańskiego SN był zgodny z Konstytucją USA i nie było wątpliwości co do prawidłowości obsady stanowiska Prezesa SN przez Johna Marshalla.
Pytania dla studenta
Już sama treść wniosku Marszałka Sejmu, wszczynającego postępowanie przed TK w ramach sporu kompetencyjnego, musi budzić uśmiech politowania. Na pytanie o to, czy Sąd Najwyższy jest uprawniony w drodze uchwały do dokonywania zmian stanu normatywnego w sferze ustroju i organizacji wymiaru sprawiedliwości, czy też tego rodzaju uprawnienia pozostają w wyłącznej kompetencji ustawodawcy, jest w stanie udzielić odpowiedzi student II roku prawa o nienachalnej inteligencji. Zapewne to samo można powiedzieć o pytaniu drugim: czy „dozwolone jest przyznanie Sądowi Najwyższemu lub innemu sądowi nieprzewidzianych Konstytucją RP kompetencji do oceny skuteczności powołania sędziego, a w szczególności kompetencji do oceny skuteczności nadania sędziemu, którego dotyczy akt powołania, prawa do wykonywania władzy sądowniczej". Prawo dokonywania tego typu ocen mieści się przecież w ogólnej kompetencji orzeczniczej sądów powszechnych i Sądu Najwyższego wynikającej wprost z Konstytucji (art. 175 ust. 1: Wymiar sprawiedliwości w Rzeczypospolitej Polskiej sprawują Sąd Najwyższy, sądy powszechne, sądy administracyjne oraz sądy wojskowe). Nie jest do tego potrzebny przepis szczególny, tym bardziej w Konstytucji. Brak więc normy, która mogłaby podlegać ocenie zgodności z Konstytucją, gdyż mówimy o kompetencji z samej Konstytucji. Wygląda to tak, jak gdyby pytanie miało dotyczyć tego, czy Sąd Najwyższy ma prawo stosować prawo.
Czytaj też: