Ustawa wejdzie w życie już za tydzień. Co ona oznacza?
Po pierwsze wyklucza, chyba, że PiS znów coś przeoczył w dziesiątej noweli, ewentualne blokowanie wyboru I prezesa Sądu Najwyższego na następną kadencję, co może nastąpić już w drugiej połowie marca. Do wyboru kandydatów na I prezesa wystarczy teraz (przy trzecim podejściu) obecność 32 sędziów, a sędziów wybranych według PiS-owskich zasad jest już w SN 37.
Raczej pewne, że I prezesem SN zostanie któryś z nowych sędziów, a wymiana prezesa SN, jak kiedyś prezesa Trybunału Konstytucyjnego, oznacza zaprowadzenie w tym sądzie nowej polityki organizacyjnej, analitycznej i medialnej, z pewnością o niebo wyrozumialszej dla rządu. Rola trzech starych Izb SN opierających się polityce PiS w sądownictwie z pewnością się zmniejszy. Tym bardziej, o czym mniej się mówi, że sprawy dotyczące kwestionowania niezależności nowych sędziów przejąć ma Izba Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych SN, złożona wyłącznie z nowych sędziów.
Kolejne zmiany - tym razem w sądach powszechnych, mają umniejszyć rolę zgromadzeń sędziowskich, ale też uniemożliwić obstrukcję ze strony sędziów niezadowolonych z polityki ministra sprawiedliwości i rządów prezesów przez niego wyznaczonych.
Wreszcie kolejne kompetencje dostanie Izba Dyscyplinarna, której dwa tygodnie temu 53 starych sędziów SN odmówiło przymiotu sądu. Do rangi symbolu może urosnąć fakt, że także we wtorek trzech sędziów Izby Dyscyplinarnej zawiesiło w czynnościach sędziego Pawła Juszczyszyna z Olsztyna, jednego z "frontmenów" sędziowskiego oporu.