Rzeczywiście, praca wszystkich naszych prawników i pracowników podlega ocenie. Każda osoba oceniana jest raz w roku przez inne – po trzy z każdego poziomu kompetencyjnego firmy, czyli zarówno przez swoich szefów, jak i współpracowników oraz podwładnych.
[b]Za zawaloną sprawę traci się pracę?[/b]
Nie, przecież każdemu może się to zdarzyć. Jest to jednak odnotowywane. Chodzi o to, by zaniedbania się nie powtarzały. Oceniamy naszych pracowników również dlatego, że sporo inwestujemy w ich rozwój, szkolenia – począwszy od specjalistycznej wiedzy, a na umiejętnościach z dziedziny komunikacji czy kontaktów z klientami skończywszy.
[b]Bywa, że z kancelarii odchodzą ludzie, którzy pracowali u pana całe lata – ostatnio mec. Marcin Radwan-Röhrenschef. Z jakiego powodu?[/b]
Zwykle dlatego, że chcą pracować na własny rachunek. Ale bywa i tak, że mamy różne zdania o pewnych sprawach, inne temperamenty.
[b]Zdarza się panu rozstać w gniewie?[/b]
Nie zawsze chemia między ludźmi jest sprzyjająca, wtedy nie warto razem pracować. Jednak fakt, że ktoś odchodzi, nie oznacza, że zrywamy kontakt – często dalej współpracujemy.
[b]Największy rozłam w kancelarii nastąpił w 2003 r. Odeszli główni wspólnicy – mec. Wierciński i Kwieciński wraz z częścią zespołu. Uznał pan to za brak lojalności?[/b]
To nie jest kwestia lojalności. Wychodzę z założenia, że jak się przychodzi na przyjęcie, to każdy ma prawo z niego wyjść, kiedy mu się podoba. Wspólna praca ma sens tylko wtedy, kiedy ludzie chcą ze sobą współpracować, znajdują wspólny język. Zresztą w wypadku akurat tego odejścia wspólników okazało się to zbawienne z ekonomicznego punktu widzenia. Przypomnę, że to był trudny rok dla rynku prawniczego, trzeba było ciąć koszty.
[b]Próbuje pan zatrzymywać tych, którzy odchodzą?[/b]
Nie.
[b]Kto może zostać pana wspólnikiem?[/b]
Decydują o tym zarówno kompetencje, jak i cechy charakteru danej osoby. Uważam np., że prawnik powinien mieć w sobie odpowiednie pokłady pokory, bez tego przegrywa się sprawy. Prawnicy, którzy u nas pracują, mają stawiane cele – ci, którzy je dobrze realizują, wspinają się wyżej.
[b]Na jakiej zasadzie ustalane jest wynagrodzenie wspólników?[/b]
To stały udział w zyskach kancelarii.
[b]A jeśli jeden wspólnik potrafi lepiej pozyskiwać klientów niż inny?[/b]
Około 10 – 15 proc. wynagrodzenia to gratyfikacja za przyczynianie się do rozwoju firmy, realizację budżetu.
[b]Nie jest to za mała część wynagrodzenia, aby móc liczyć na odpowiednią aktywność wspólnika?[/b]
Uważam, że jest wystarczająca. Podział zysku w kancelariach to i tak dość konfliktogenna płaszczyzna.
[b]Czy wspólnicy znają nawzajem swoje udziały w zysku?[/b]
Tak.
[b]Czy wspólnikiem zarządzającym powinna być, tak jak u państwa, przez lata ta sama osoba?[/b]
Rzeczywiście, od sześciu lat funkcję tę pełni mec. Stefan Jacyno, który świetnie sprawuje nadzór nad finansami kancelarii. Nie jest to jednak funkcja dożywotnia, rotacja jest potrzebna choćby po to, aby dany prawnik nie oddalił się zanadto od wykonywanego zawodu.
[b]Skoro mowa o zawodzie – dlaczego jest pan zwolennikiem połączenia profesji adwokata i radcy prawnego? Większość adwokatów jest przeciwna.[/b]
Nie rozumiem dlaczego. Uważam, że to w tej chwili jedyne rozwiązanie, które zapewni siłę i efektywność funkcjonowania adwokatury jako jednej z instytucji składających się na system wymiaru sprawiedliwości. Podział na adwokatów i radców prawnych, wywodzący się jeszcze z komunizmu, jest obecnie niezrozumiały i archaiczny. Pamiętajmy, że w demokracji parlamentarnej siła organizacji mierzona jest m.in. liczbą członków i zaufaniem społecznym, jakie się w niej pokłada. To zaufanie jest swoistego rodzaju mandatem dla całego zawodu.
Uważam też, że istnienie dwóch odrębnych samorządów jest nieczytelne dla społeczeństwa i nie sprzyja budowaniu zaufania do zawodu. Poza tym w sytuacji, w której o prawach i wolnościach obywateli w coraz szerszym zakresie rozstrzyga się na forum europejskim i międzynarodowym, potrzebny jest silny głos jednolitej reprezentacji polskiego środowiska prawniczego.