Należy przypomnieć (czego najwyraźniej nie wie lub co pomija wielu krytyków e.p.u.), że roszczenie przedawnione to w dalszym ciągu dług, który powinien zostać spłacony, tyle tylko, że - na skutek podniesienia przez pozwanego zarzutu przedawnienia - powód zostaje pozbawiony możliwości przymusowego dochodzenia zapłaty. Zobowiązanie, które na skutek upływu terminu przedawnienia, przekształca się w zobowiązanie naturalne, jest zobowiązaniem istniejącym, czego wyrazem jest regulacja art. 411 pkt 3) kodeksu cywilnego (k.c.). Przepis ten stanowi, że jeśli dłużnik spełni świadczenie w celu zadośćuczynienia przedawnionemu roszczeniu, to nie może żądać jego zwrotu. Formułowanie wobec e-sądu zarzutu o zasądzaniu na rzecz powodów przedawnionych roszczeń jest zatem zupełnie chybione.
Dodatkowo należy wskazać, iż badając jedynie treść pozwu sędzia lub referendarz nie jest w stanie jednoznacznie określić, czy termin przedawnienia upłynął. Bieg terminu przedawnienia może być przecież przerwany choćby przez uznanie roszczenia przez osobę, przeciwko której roszczenie przysługuje (art. 123 pkt 2 k.c.) i to nawet uznanie dorozumiane – dokonane w wyniku złożenia przez dłużnika propozycji rozłożenia należności na raty i zwolnienia z obowiązku zapłaty odsetek za opóźnienie.
Nie twierdzę, że przypadków nadużywania przez powodów swoich praw nie ma wcale. Z pewnością mogą zdarzać się sytuacje, gdy powód świadomie podaje nieaktualny adres dłużnika, licząc na pozostawienie nakazu zapłaty w aktach spawy ze skutkiem doręczenia. Niemniej pole do podobnych nadużyć istnieje także w „papierowym" postępowaniu sądowym (w pełni zgadzam się z argumentami przedstawionymi w artykule „E-sąd nie pomaga oszustom" autorstwa pana mecenasa Pawła Judka, „Rzeczpospolita" z 3 września 2012r.). Normalną i wcale nienaganną praktyką jest, że powodowie korzystają z danych adresowych podanych przez dłużnika w umowie. Jeśli między zawarciem umowy lub wystawieniem na jej podstawie faktury, a skierowaniem sprawy do sądu, dłużnik zmienił miejsce zamieszkania, to wierzyciel taką informacją zazwyczaj nie dysponuje, a nadto ma ograniczone możliwości ustalenia aktualnego adresu pozwanego. Wierzyciel może się zwrócić się do Wydziału Udostępniania Informacji Departamentu Spraw Obywatelskich MSWiA (dawniej: Centralnego Biura Adresowego) o udzielenie informacji o miejscu zamieszkania (a w zasadzie zameldowania) danej osoby. Po pierwsze jednak potrzebę uzyskania danych należy uzasadnić interesem faktycznym bądź prawnym (w przypadku powoływania się na interes prawny wnioskodawca jest zobowiązany wskazać przepis prawa materialnego, na podstawie którego jest uprawniony do żądania udostępnienia danych osobowych innej osoby lub załączyć dokumenty potwierdzające ten interes). Po wtóre zaś, oczekiwanie na odpowiedź z ewidencji ludności trwa nawet kilka miesięcy i wielokroć okazuje się jałowe, gdyż duża część dłużników celowo wymeldowuje się z dotychczasowego miejsca zamieszkania, nie podając nowego adresu, uniemożliwiając tym samym wierzycielom skuteczne dochodzenie roszczeń.
Sprzeczne z etyką dziennikarską i zasadą rzetelności w wykorzystywaniu informacji jest manipulowanie faktami przez autorów krytycznych artykułów i podawanie tylko tych danych, które wpisują się w sensacyjny ton ich publikacji. Nasuwa się podstawowe pytanie: ile faktycznie jest przypadków nadużyć na miliony spraw wpływające do e-sądu i czy ich okoliczności pozwalają na formułowanie tak daleko idących wniosków? Zasadnym wydaje się postulat, aby autorzy krytycznych komentarzy rzetelnie zbadali przypadki błędnego funkcjonowania e-sądu, podając konkretne dane liczbowe.
Troska o dobro faktycznie pokrzywdzonych (których mimo wszystko jest niewielu) nie uzasadnia stawiania pod znakiem zapytania niewątpliwego sukcesu polskiego wymiaru sprawiedliwości, jakim jest usprawnienie i przyśpieszenie postępowań sądowych, co w ogromnej mierze jest właśnie zasługą e-sądu.
Nie należy zapominać, że dla przedsiębiorców, których firmy borykają się z wieloma trudnościami wynikającymi z braku regulowania przez dłużników ich wymagalnych zobowiązań, sprawność i szybkość postępowań sądowych, to często „być albo nie być". Wysoce niepokojący jest udział mediów w budowaniu przekonania, że społecznie akceptowanym, a nawet pożądanym, zjawiskiem jest unikanie odpowiedzialności za zaciągnięte zobowiązania. Wciąż mowa o „pokrzywdzonych dłużnikach" i „złych wierzycielach", a przecież podstawową zasadą państwa prawa jest ochrona własności, zobowiązanie zaś polega na tym, że wierzyciel może żądać od dłużnika świadczenia, a dłużnik powinien świadczenie spełnić (art. 353 § 1 k.c.).