Obecność krzyża w polskim Sejmie nie narusza niczyich dóbr osobistych. Tak właśnie uznał w wyroku z 9 grudnia 2013 r. Sąd Apelacyjny w Warszawie. Po tym orzeczeniu Janusz Palikot i kilku innych posłów Twojego Ruchu zapowiedzieli, że odwołają się do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu. Ich skarga nie ma najmniejszych szans, ale sprawa „krzyża w Sejmie" może posłużyć refleksji nad strasburskim standardem, wokół którego narosło wiele nieporozumień.
Krzyż z włoskiej szkoły
Kilka lat temu olbrzymie emocje wywołała sprawa Lautsi przeciwko Włochom, nad którą Trybunał pochylał się dwukrotnie: najpierw jako siedmioosobowa izba (2009 r.), a później Wielka Izba 17 sędziów (2011 r.). Skarżącą była mieszkająca we Włoszech Finka, matka dwóch chłopców w wieku 11 i 13 lat, którzy chodzili do szkoły publicznej. W każdej sali szkolnej wisiał krucyfiks. Obecność tego symbolu, nakazanego przez krajowe ustawodawstwo, Lautsi uważała za sprzeczną z zasadą laickości, wedle której chciała wychowywać swoje dzieci. Pomimo jej interwencji krzyże pozostały w szkole.
Orzekając jako Wielka Izba, Trybunał jednogłośnie uznał, że doszło do naruszenia europejskiej konwencji o ochronie praw człowieka i podstawowych wolności (konwencja). Ta konkluzja nie dotyczyła jednak wolności myśli, sumienia i wyznania (art. 9 konwencji), lecz prawa rodziców do wychowania dzieci w zgodzie z własnymi przekonaniami (art. 2 protokołu nr 1 do konwencji w związku z art. 9). Sędziowie odrzucili pogląd włoskiego rządu, że krzyż to jedynie „bierny znak", który odnosi się przede wszystkim do narodowej kultury i historii, wręcz symbolizuje laicki charakter Włoch. Przyjęli, że krzyż niesie treści religijne i stanowi „silny zewnętrzny znak". Nakazana przez państwo obowiązkowa ekspozycja krzyża, której uczeń nie mógł uniknąć, mogła być odebrana przez synów Lautsi jako komunikat mówiący o wyższości chrześcijańskiego (katolickiego) światopoglądu. Tymczasem podczas wykonywania funkcji edukacyjnych państwo musi wykazać neutralność.
Po wyroku Wielkiej Izby można było usłyszeć głosy i oburzonych krytyków, i entuzjastów wieszczących z ferworem, że strasburskie orzeczenie posłuży jako narzędzie do oczyszczania przestrzeni publicznej z symboli religijnych. Nic z tych rzeczy. O strasburskim sukcesie pani Lautsi zadecydowało powołanie się na prawo rodziców do wychowania dzieci zgodnie z własnym światopoglądem. Gdyby wskazała na wolność myśli, sumienia i wyznania (art. 9), losy procesu byłyby odmienne. Ta swoboda nie może być rozumiana jako prawo do wolności od wszelkich symboli religijnych (czy światopoglądowych), jeżeli chcemy uniknąć absurdalnych konsekwencji.
Wolność myśli, sumienia i wyznania umiejscawia się na dwóch obszarach. Pierwszy, wewnętrzny (forum internum), obejmuje posiadanie przekonań oraz ich zmianę (rozumianą jako modyfikacja lub porzucenie). Tu wolność jednostki jest absolutna, wyklucza jakąkolwiek ingerencję. Drugi obszar (forum externum) jest związany z uzewnętrznianiem przekonań, ono zaś rozpoczyna się od prywatnego przekazu w gronie najbliższej rodziny, a kończy na możliwości życia – także w sferze publicznej – w zgodzie z własnymi przekonaniami. W tym obszarze ingerencje są już możliwe, ale po łącznym spełnieniu trzech kryteriów: legalności, celowości i konieczności.