Czy jest to w interesie publicznym? - Andrzej Kalwas o skutkach otwarcia zawodów prawniczych

Młodych prawników po prostu oszukano. Praca i pieniądze wydatkowane na trzyletnią, trudną aplikację prawniczą nie mogą iść na to, by osoby te zajmowały się czymś innym niż pomoc prawna – pisze Andrzej Kalwas, były prezes Krajowej Rady Radców Prawnych, były minister sprawiedliwości.

Publikacja: 09.10.2014 15:28

Andrzej Kalwas

Andrzej Kalwas

Foto: Fotorzepa, Jerzy Dudek JD Jerzy Dudek

"Prawników jak Chińczyków"

- taki nosił tytuł komentarz redaktor Ewy Usowicz opublikowany w Rzeczpospolitej z dnia 30 września 2014. Artykuł Pani redaktor jest trafny, ale zdecydowanie spóźniony.

Skutki tzw. „otwarcia zawodów prawniczych" przeprowadzonego ustawą zwaną Lex Gosiewski, twórczo rozwinięte ustawami deregulacyjnymi, można było łatwo przewidzieć.

Należy zgodzić się publikacją „Rz", że aplikacje prawnicze nadal zapewniają „niezłą porcję wiedzy", przynajmniej tym, którzy chcą się uczyć.

Ja sądzę, że uczyć się chcą wszyscy przyjęci na aplikacje, bo mają świadomość, że bez dobrego przygotowania do zawodu nie utrzymają się na rynku pracy. Mam natomiast poważne wątpliwości, co do tego czy w tłumie aplikantów, bez należycie przygotowanych praktyk i właściwie wypełniających swoje obowiązki patronów, ta niezła porcja wiedzy będzie wystarczająca do wykonywania zawodów prawniczych w obecnych czasach.

Liczba radców prawnych i adwokatów w Polsce znacznie przewyższa już liczbę adwokatów we Francji, która jest krajem o 20 milionów liczniejszym od naszego. Liczba polskich adwokatów i radców prawnych rośnie w postępie geometrycznym, co roku przybywa średnio ponad 1000 radców prawnych i adwokatów. Są to nie tylko absolwenci aplikacji prawniczych, ale także osoby, które bocznymi drogami „na skróty" dostają się do zawodów.

Hasło dalszego otwierania zawodów prawniczych wymieniane przez wszystkie przypadki i przez prawie wszystkich ministrów sprawiedliwości od ministra Z. Zbiory do ministra M. Biernackiego jako ich ważne osiągnięcie i traktowane jako realizacja sprawiedliwości dziejowej doprowadziło do sytuacji, w której „prawników jak Chińczyków".

Nasuwa się oczywiste pytanie czy zostały osiągnięte cele, dla których to niekontrolowane otwarcie zawodów prawniczych zostało przeprowadzone. A jakie to były cele? Były to cele, o których ciągle się mówiło i mówi nadal: żeby pomoc prawna była bardziej dostępna, żeby była tańsza, żeby powstały nowe miejsca pracy, żeby nie było nepotyzmu i nade wszystko, aby dać szansę młodym absolwentom prawa na zrealizowanie swoich marzeń o wykonywaniu wybranego zawodu prawniczego. Żaden z tych celów nie został spełniony.

Korzystanie z pomocy prawnej ma nikły związek z ceną za pomoc prawną. Zależy ono przede wszystkim od świadomości prawnej obywateli i od nawyku korzystania z pomocy prawnika, którego w Polsce nie ma a należałoby go budować.

Sądzę, że bardzo znaczącą rolę w dziele edukowania naszego społeczeństwa do korzystania z pomocy prawnej i budowania owych nawyków współpracy obywateli i przedsiębiorców z prawnikiem, mogą odegrać dziennikarze, a zwłaszcza ci, którzy zajmują się tematyką prawną.

Dobrze by się stało aby silne przecież oddziaływanie mediów poszło w kierunku poszukiwania rozwiązań, które pozwolą znaleźć antidotum na ten poważny problem społeczny.

To nie jest tylko zadanie dla samorządów prawniczych, które oczywiście powinny mieć w centrum uwagi tę problematykę. Trzeba także uświadomić politykom, że ten stan rzeczy „prawników jak Chińczyków", to rezultat ich populistycznej, prowadzonej bez wyobraźni gry politycznej zawodami prawniczymi.

Ta gra polityczna zawodami prawniczymi była i ciągle jest motywowana niskimi pobudkami tj. chęcią pozyskania lub utrzymania elektoratu wyborczego licznych studentów i absolwentów wydziałów prawa.

„Rzeczpospolita" już podjęła takie działania proponując wykorzystania tej wielkiej rzeszy adwokatów i radców prawnych do pomocy prawnej dla ubogich pod warunkiem, że takie systemowe rozwiązanie zaproponuje rząd. Obowiązkiem państwa jest zapewnienie realizacji konstytucyjnie gwarantowanego prawa każdego obywatela do sądu. Organy samorządów terytorialnych oraz samorządy prawnicze powinny wspierać te działania, ale ich rolą jest działanie subsydiarne (pomocnicze), a wiodącą rolę ma władza państwowa.

Tym młodym prawnikom, którzy legitymują się certyfikatami zawodowymi adwokata lub radcy prawnego zrobiono wielką krzywdę, ich po prostu oszukano. Praca i pieniądze wydatkowane na trzyletnią trudną aplikację prawniczą nie mogą iść na to, by osoby te zajmowały się czymś innym niż pomoc prawna. Etatów w administracji rządowej i samorządowej nie ma, a więc gdzie ma szukać pracy aplikant i absolwent tych aplikacji?

Apele, aby powstrzymać ten napór na aplikacje absolwentów studiów prawniczych na nic się nie zdadzą i są niepotrzebne. Trzeba tym młodym ludziom, dla których tzw. otwarcie zawodów i deregulacja jest robiona zapewnić miejsca pracy (które zresztą miały powstać w wyniku deregulacji), czyli spełnić obietnice dane przez polityków. Administracja rządowa i samorządowa dla wypełniania swojej misji publicznej na pewno potrzebuje dobrze wykształconych prawników.

Jest oczywiste, że prawnicze samorządy zawodów zaufania publicznego współdziałają ściśle z państwem wykonując tak lub inaczej zdefiniowaną formę wykonywania administracji publicznej. W istocie rzeczy przecież to samorząd zawodowy prawników (a także niektórych innych zawodów zaufania publicznego) to zdecentralizowana forma administracji publicznej.

Radca prawny profesor Michał Kulesza słusznie twierdził, że gdy brak jest tej misji publicznej nie ma powodu i podstawy do ustanawiania korporacji prawa publicznego. I ta konstatacja prowadzi nas do kolejnego wniosku płynącego z obecnego stanu ilościowego wykwalifikowanych prawników. Gdy samorząd zawodowy zostaje pozbawiony uprawnień do kwalifikowania (dopuszczania) indywidualnych osób do wykonywania zawodu i nie posiada skutecznych uprawnień dla ochrony ich rynku pracy, to rodzi się pytanie, po co dany zawód został obdarzony ustrojem samorządowym.

Samorządy zawodów zaufania publicznego zgodnie z art. 17 Konstytucji powstają i działają w interesie publicznym i dla jego ochrony, sprawując piecze nad należytym wykonywaniem zawodów.

Nie jest to oczywiście interes utożsamiany z interesem samorządów zawodowych lub tez ich członów, lecz jest to interes publiczny obywateli naszego kraju.

Samorządy zawodów prawniczych zgodnie z art. 17 Konstytucji sprawują piecze nad należytym wykonywaniem zawodów przez swoich członków, w związku z powierzeniem im władztwa o charakterze publicznoprawnym zgodnie z zasadą subsydiarności wyrażoną wprost w preambule konstytucji i stanowiącą element demokratycznego państwa prawnego. Powstaje, więc kolejne pytanie, czy można ten konstytucyjny obowiązek pieczy nad wykonywaniem prawniczych zawodów pozostawić nieograniczonej swobodzie gry rynkowej bez jakichkolwiek regulacji i doprowadzić do sytuacji obecnej, że „prawników jak Chińczyków".

Głos prawniczych samorządów zawodowych, którego dotyczą skutki tego stanu rzeczy, które można skrótowo określić, że ilość nie przeszła w jakość, powinien być zapewne silniejszy, ale też powinien być przez mądrych polityków (tacy też są) słuchany i brany pod uwagę, zwłaszcza w okresie przedwyborczym.

"Prawników jak Chińczyków"

- taki nosił tytuł komentarz redaktor Ewy Usowicz opublikowany w Rzeczpospolitej z dnia 30 września 2014. Artykuł Pani redaktor jest trafny, ale zdecydowanie spóźniony.

Pozostało jeszcze 97% artykułu
Opinie Prawne
Michał Bieniak: Przepisy Apteka dla Aptekarza – estońskie nauki dla Polski
Opinie Prawne
Ewa Szadkowska: Reforma SN, czyli budowa na spalonej ziemi
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Czy Adam Bodnar odsłonił już wszystkie karty w sprawie tzw. neosędziów?
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Rząd, weryfikując tzw. neosędziów, sporo ryzykuje
Materiał Promocyjny
Tech trendy to zmiana rynku pracy
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Deregulacyjne pospolite ruszenie