Płatny seks - premier Szwecji chce zabronić obywatelom

Publikacja: 14.10.2014 16:13

Anna Nowacka-Isaksson

Anna Nowacka-Isaksson

Foto: materiały prasowe

Kupno usług seksualnych zostało w Szwecji zdelegalizowane 15 lat temu. Teraz  socjaldemokratyczny premier  kraju  Stefan Löfvén  w swoim exposé  zapowiedział,  że chce zabronić szwedzkim obywatelom korzystać z płatnego seksu także za granicą. W kraju  zawrzało. Czy szwedzka policja otrzymałaby pozwolenie rządu w Tajlandii na przeszukiwanie burdelów Pattai  (miasta znanego z seksturystyki)? – pytano. I czy na miejscu byliby policjanci do prowadzenia  śledztw  w tej sprawie?

Jest już społeczne przyzwolenie na zakaz  kupowania seksu  w kraju, chociaż, kiedy go uchwalano w 1998 r., wydawał się bardzo kontrowersyjny. Teraz natomiast  pomysł czerwono-zielonego rządu  eksportowania go  poza Szwecję  traktowany  jest jako pusty gest.

Załóżmy, że projekt zakazu został przegłosowany w parlamencie. Czy rząd rzeczywiście uważa, że egzekwowanie tego prawa byłoby realne? Czy ma być to  jedynie symbol feministycznego współdziałania po czasach ośmioletniego niebytu partii lewicowych w opozycji? Teraz, kiedy odzyskały władzę, mówią o wzroście restrykcji  za przestępstwa seksualne, rewizji legislacji o gwałtach, „równościowej integracji" w każdym aspekcie, „przytłaczających rolach płci", nawet o genderowym rozdysponowaniu budżetu.

Projekt delegalizacji  kupna seksu nie pojawił  się bynajmniej nieoczekiwanie. Ugrupowanie lewicy  i socjaldemokraci  już od dawna domagali się,  by zakaz obowiązywał także za granicą.  Swoim pomysłem zainspirowali także organizacje feministyczne ugrupowań  centroprawicowych.  Bryne-Mari  Brynielsson, wiceprzewodnicząca partii kobiet chadecji, która złożyła wniosek w parlamencie  w tej kwestii za poprzednich rządów centroprawicy, podkreślała, że kupowanie  seksu w Tajlandii musi być tak samo nielegalne  jak i w Trelleborgu.  Wykorzystywanie młodych dziewczyn i kobiet jest równie godne potępienia w kraju, jak i  za granicą, mówiła. Według niej rozszerzone prawo o zakazie  to przedłużenie delegalizacji seksturystyki z udziałem dzieci.  Z tego względu policja i prokuratorzy powinni  dysponować budżetem, który umożliwiłby priorytetowanie przestępstw podlegających temu  paragrafowi prawa.

W ubiegłym roku chadecja  odrzuciła jednak  wniosek o kryminalizacji płatnego seksu  za granicą. Zarówno moderaci, liberałowie, jak i centryści kontrargumentowali, że  legislacja odnosząca się do poczynań Szwedów nie we własnym kraju jest problematyczna. Wówczas bowiem otwiera się  dla  innych państw możliwość stanowienia praw  dla własnych obywateli  przebywających w Szwecji.

Prawo koliduje bowiem z zasadą legalizmu. Według niej  czyn musi być kryminalny  tam, gdzie zostaje popełniony, by zostać uznany za zbrodnię. Zgodnie z tą zasadą – jak zauważył publicysta Oisin Cantwell – nikt nie jest w stanie na rozprawie o ludobójstwo  w Szwecji zwalać winy na reżim w Rwandzie za to, że zachęcał on do wytępienia całej grupy etnicznej.

Co się stanie, gdy Szwecja odstąpi od zasady? – indaguje publicysta.  Zgodnie z tą logiką Polska wyobrazi sobie, że zabroni swoim obywatelkom podróży do Szwecji, by przeprowadzały  tu aborcję. Albo Turcja ukarze wykładowcę,  który na seminarium w Sztokholmie stwierdzi, że w 1915 r. dopuściła się ludobójstwa Ormian.

Kwestia zakazu kupna seksu przez Szwedów za granicą stała się aktualna w 2009 r., gdy Norwegowie wprowadzili  zakaz kupowania seksu według szwedzkiego modelu. Z tą jednak  różnicą, że penalizacja dotyczyła także własnych obywateli, którzy zawinili  u prostytutek poza  Norwegią. Od czasu kryminalizacji za granicą skazano do ubiegłego roku tylko jedną osobę, posła Partii Postępu, który przyznał się do kupna seksu w Rydze.

Tymczasem w Norwegii prawo to już znalazło się pod lupą.  Zarówno  Norweska Partia Konserwatywna,  Partia Postępu, jak i Norweska Partia Liberalna nie należą do apologetów zakazu. Wiceprzewodniczący Partii Konserwatywnej Bernt Høie zadeklarował, że najważniejsze dla nich jest dobro kobiet i mężczyzn, którzy utrzymują się z prostytucji. Jeżeli bowiem okaże się, że analiza prawa potwierdzi obawy, że nie przyniosło ono oczekiwanego efektu, może zostać zniesione. Chodzi o to, że sprzedający seks muszą pracować w podziemiu  i są  w ten sposób pozbawieni możliwości organizowania się, by walczyć o lepsze warunki zarabiania na życie. Tymczasem w Szwecji delegalizacja płacenia za seks to imponderabilia i nie kwestionuje się jej,  jeżeli obowiązuje w kraju. Z raportów wynika bowiem, że w porównaniu z innymi krajami  Szwecja stała się zdecydowanie mniej atrakcyjnym rynkiem tego rodzaju handlu.

Autorka jest dziennikarką, wieloletnią korespondentką ?„Rz" w Szwecji

Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Lewicowy sen o krótszej pracy - czy rynek to wytrzyma
Opinie Prawne
Michał Bieniak: Przepisy Apteka dla Aptekarza – estońskie nauki dla Polski
Opinie Prawne
Ewa Szadkowska: Reforma SN, czyli budowa na spalonej ziemi
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Czy Adam Bodnar odsłonił już wszystkie karty w sprawie tzw. neosędziów?
Materiał Promocyjny
Tech trendy to zmiana rynku pracy
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Rząd, weryfikując tzw. neosędziów, sporo ryzykuje