Tomasz Pietryga: Ochrona słabszych czy cenzura? O konsekwencjach parlamentarnych zmian

Żyjemy w świecie, w którym coraz częściej racje w debacie publicznej rozstrzygane są na sali sądowej. Nowe przepisy o mowie nienawiści mogą zwiększyć liczbę prawnych bitew, nie eliminując niebezpiecznych zjawisk.

Publikacja: 05.03.2025 17:45

Jedna z liderek Strajku Kobiet Marta Lempart podczas protestu "Aborcja! Tak!" przed Sejmem w Warszaw

Sejm pracuje nad przepisami o mowie nienawiści

Jedna z liderek Strajku Kobiet Marta Lempart podczas protestu "Aborcja! Tak!" przed Sejmem w Warszawie

Foto: PAP/Rafał Guz

Sejm finalizuje prace nad rozszerzonymi przepisami karnymi dotyczącymi mowy nienawiści. Projekt od początku budził kontrowersje, odzwierciedlając polityczny i ideologiczny podział w Polsce. Zwolennicy twierdzą, że prawo może zapobiec tragediom wynikającym z nienawistnych słów. Przeciwnicy obawiają się zagrożeń dla wolności słowa i nadużywania nowych regulacji.

Przepisy karne o mowie nienawiści. Czy jest się czego obawiać i co chcemy osiągnąć?

 Nie ma wątpliwości, że jeśli słowa prowadzą do przemocy, należy je piętnować i ścigać, eliminując z debaty publicznej to, co stanowi bezpośrednie zagrożenie dla obywateli. Ogólne przepisy karne i cywilne już istnieją, są takie same dla wszystkich obywateli. Próżni prawnej nie ma, a problem leży co najwyżej w praktyce ich stosowania.

Czytaj więcej

Przestępstwa z nienawiści. Sejm zmienia ważny projekt na ostatniej prostej

Czy należy tworzyć szczelne rozwiązania? W idealnym świecie regulacje miałyby sens, likwidując anomalie. Jednak świat idealny nie istnieje, a nowe prawo może być narzędziem do ujednolicania rzeczywistości przez aktualnie dominujący nurt debaty publicznej. Mamy różne odcienie tolerancji, wrażliwość na słowa, inaczej definiujemy rzeczywistość, a nowe prawo może być wykorzystywane do zupełnie innych celów.

Nie żyjemy w świecie idealnym, ale w zideologizowanym, w czasach potężnego starcia kulturowego. Nadejście epoki Donalda Trumpa zapewne tę wojnę kulturową zaostrzy, nie tylko w USA, ale także w Europie i Polsce. A poziom napięcia w debacie jeszcze nigdy nie był tak duży. Politycy, dziennikarze i sędziowie dziś pozywają się nawzajem, a sama groźba procesu bywa wykorzystywana do zamykania ust oponentom. To nowy standard, który nie miał dotąd precedensu.

Czytaj więcej

Michał Bieniak: Gotowanie żaby, czyli o zapomnianych zagrożeniach dla demokracji

Jak destrukcyjny wpływ na nieskrępowaną debatę publiczną ma to zjawisko, nikomu nie trzeba tłumaczyć. Standardy debaty powinni ustalać jej uczestnicy, a środki prawne powinny być ostatecznością. Tymczasem stały się one elementem w dyskusji, dodatkowym argumentem potwierdzającym racje.

W Wielkiej Brytanii przepisy o zniesławieniu wykorzystywali rosyjscy oligarchowie, tłumiąc krytykę mediów kosztownymi procesami. W Polsce niektórzy włodarze miast zawężali lokalne dyskusje w ważnych dla społeczności sprawach.

Czytaj więcej

Aktywiści LGBTQ protestują. Nie chcą udowadniać w sądzie, że są gejami

Mowa nienawiści - bat na inaczej myślących?

Teraz, w skrajnie skonfliktowanym świecie, chcemy wprowadzić jeszcze jeden oręż prawny, który pod szyldem bezpieczeństwa i ochrony słabszych, da jeszcze jedną szablę do ręki tym uczestnikom debaty, których celem jest powalenie przeciwnika na deski, a wszystkie chwyty są dozwolone.

Obawiam się, że przygotowane przez parlament nowe prawo rzeczywistych przestępstw i zagrożeń nie ograniczy, a będzie stanowić dodatkowy cenzorski impuls. A sędziowie będą musieli badać „stan umysłu” oskarżonego, często weryfikując jego poglądy pod kątem obowiązującego standardu poprawności. To zadanie może być karkołomne w realizacji.

Sejm finalizuje prace nad rozszerzonymi przepisami karnymi dotyczącymi mowy nienawiści. Projekt od początku budził kontrowersje, odzwierciedlając polityczny i ideologiczny podział w Polsce. Zwolennicy twierdzą, że prawo może zapobiec tragediom wynikającym z nienawistnych słów. Przeciwnicy obawiają się zagrożeń dla wolności słowa i nadużywania nowych regulacji.

Przepisy karne o mowie nienawiści. Czy jest się czego obawiać i co chcemy osiągnąć?

Pozostało jeszcze 89% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie Prawne
Beata Komarnicka-Nowak: Jałta, czyli „nic dwa razy się nie zdarza”?
Opinie Prawne
Adrian Rycerski: Co się dzieje z NFTs, o których mówił cały świat?
Opinie Prawne
Ewa Szadkowska: Rada zakładowa w sądzie, czyli dlaczego nie zgadzam się z Tomaszem Pietrygą
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Sądy bez politycznych ciągot
Opinie Prawne
Wojciech Labuda: Koniec biurokratycznego horroru po stracie dziecka?
Materiał Promocyjny
Zrozumieć elektromobilność, czyli nie „czy” tylko „jak”