Tomasz Pietryga: Szymon Hołownia mówi Sylwestrem Marciniakiem

Szymon Hołownia wyrasta na polityka, który jako jeden z nielicznych w całej klasie politycznej dostrzega zagrożenia związane z wyborami i szuka rozwiązań. Pytanie jednak, czy nie lepszy byłby krok wstecz niż krok naprzód.

Publikacja: 09.01.2025 04:49

Warszawa, 27.09.2024. Marszałek Szymon Hołownia (C) na sali plenarnej Sejmu w trzecim dniu posiedzen

Warszawa, 27.09.2024. Marszałek Szymon Hołownia (C) na sali plenarnej Sejmu w trzecim dniu posiedzenia izby

Foto: PAP/Albert Zawada

Kiedy przewodniczący Państwowej Komisji Wyborczej, sędzia Sylwester Marciniak pod koniec ubiegłego roku zwrócił uwagę na konsekwencje, jakie mogą wyniknąć z nieuznawania Izby Kontroli Nadzwyczajnej SN w procesie wyborczym, wybuchła burza. Sygnalizującemu próbowano przypiąć łatkę „funkcjonariusza partyjnego”, dezawuując jego ostrzeżenie.

Czytaj więcej

Znamy już datę wyborów prezydenckich. Oto kalendarz wyborczy

Szarża Marciniaka szybko została przykryta jałowym politycznie i zagmatwanym prawnie sporem, w którym nic nie jest oczywiste, a wszystkie interpretacje mają swoje mocne uzasadnienie. Autorytety prawnicze podzieliły się w ocenach, widząc w oświadczeniu sędziego zarówno histerię, jak i rzeczywiste ostrzeżenie.

Wybory prezydenckie w oczach Marciniaka i PKW. Czego obawia się Hołownia?

Szymon Hołownia podzielił w środę obawy Marciniaka, podnosząc, jako druga osoba w państwie, że tkwienie w samouspokajającym przekonaniu, że wszystko jest w porządku, może być zgubne. Ponowił konkretne rozwiązania legislacyjne, co jest słuszne, choć między intencjami a pomysłem istnieje spory rozdźwięk.

W Polsce od dziewięciu lat żyjemy w przekonaniu, że wszystkie problemy wokół sądów da się jakoś rozwiązać – orzeczeniami TSUE, interpretacjami, opiniami czy uchwałami. Problem w tym, że nad wszystkim unosi się kurz politycznej bitwy, w efekcie czego problemy nie rozwiązują się, lecz bardziej komplikują. Żadne zaklęcia nie pomagają. Przedwyborcze zamieszanie wokół Izby Kontroli Nadzwyczajnej może być tylko nieistotną anomalią, ale czy przy tak ostrym sporze politycznym ktoś jest w stanie dać gwarancję, że tak rzeczywiście będzie? Bo wychodzi on daleko poza jakąkolwiek formułę prawną.

Czytaj więcej

Kto orzeknie o wyborach? Sejm zdecyduje co dalej z ustawą incydentalną Szymona Hołowni

Trybunał Stanu zamiast Sądu Najwyższego? Problem z ważnością wyborów prezydenckich w 2025 roku

Hołownia chce zneutralizować problem, jednak dobiera do tego metodę, która nie liczy się z realiami. Pomysł, aby wszyscy sędziowie SN rozstrzygali o wyborach, abstrahując od tego, że od siedmiu lat tzw. starzy i nowi sędziowie nie chcą ze sobą orzekać, jest więcej niż życzeniowy – jest nierealny. To recepta na dalsze komplikacje. Podobnie zresztą jak inny pomysł sformułowany w środę przez wicepremiera Władysława Kosiniaka-Kamysza, który przyznał, że SN może zastąpić Trybunał Stanu. Problem w tym, że to organ wybierany politycznie, a na jego czele stoi nieuznawana I prezes SN prof. Małgorzata Manowska. Przekładaniec zatem robi się jeszcze większy.

Pocieszające jest to, że politycy zaczęli dostrzegać problem, i wypada mieć nieśmiałą nadzieję, że polityczne elity dojdą w tej sprawie nawet do milczącego porozumienia. Bo na perturbacjach wyborczych nikt nie zyska, może poza antysystemowcami.

Może zatem lepiej przez te kilka miesięcy pryncypia schować do kieszeni, nie szukać na szybko nowych, karkołomnych rozwiązań, przyjmując stan, jaki jest od 2018 r., od kiedy izba rozstrzyga o polskich wyborach. To wcale nie przekreśla orzeczeń europejskich sądów, które wskazały, że jest problem, który państwo polskie powinno rozwiązać.

Teraz, kiedy wiemy, że wybory odbędą się 18 maja, na starcie trzeba zważyć, co jest dla państwa, u którego granic toczy się wojna, najważniejsze. Bezpieczeństwo i stabilność konstytucyjnych organów są fundamentalne i na tym trzeba się skupić. Na reformy przyjdzie czas.

Kiedy przewodniczący Państwowej Komisji Wyborczej, sędzia Sylwester Marciniak pod koniec ubiegłego roku zwrócił uwagę na konsekwencje, jakie mogą wyniknąć z nieuznawania Izby Kontroli Nadzwyczajnej SN w procesie wyborczym, wybuchła burza. Sygnalizującemu próbowano przypiąć łatkę „funkcjonariusza partyjnego”, dezawuując jego ostrzeżenie.

Szarża Marciniaka szybko została przykryta jałowym politycznie i zagmatwanym prawnie sporem, w którym nic nie jest oczywiste, a wszystkie interpretacje mają swoje mocne uzasadnienie. Autorytety prawnicze podzieliły się w ocenach, widząc w oświadczeniu sędziego zarówno histerię, jak i rzeczywiste ostrzeżenie.

Pozostało jeszcze 85% artykułu
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Domański odbił piłeczkę, która może już do niego nie wrócić
Opinie Prawne
Prof. Romanowski: Minister finansów nie jest w potrzasku w sprawie uchwały PKW
Opinie Prawne
Prof. Piotr Solarz: MBA – nierozwiązany problem
Opinie Prawne
Marek Isański: Czym w ogóle jest praworządność?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=78448410;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Prawne
Prof. Ewa Łętowska: Prawno-polityczny przekładaniec