Tymczasem żaden fragment moich artykułów w „Rzeczpospolitej" z 24 lutego i w „Gazecie Wyborczej" z 1 marca nie świadczy o tym, bym zamierzał jakąkolwiek polemikę podejmować, a tym bardziej prowadzić. Podkreśliłem nawet, że doceniam profesjonalizm wywodu prof. Dziadzio, nawet jeśli nie podzielam jego prawnej oceny. Z całą pewnością więc moim zamiarem nie było, jak pisze mój rzekomy polemista, zbycie jego argumentacji „jednym pociągnięciem pióra". Chodziło mi tylko o to, że prowadzenie takiego wywodu na łamach gazety codziennej bez postawienia kropki nad „i" może wprowadzać czytelników niebędących prawnikami w błąd.