Parafowanie przez ministra spraw zagranicznych Zbigniewa Raua noty dyplomatycznej w sprawie reparacji oznacza wyniesienie tej sprawy na płaszczyznę formalną polsko-niemieckich relacji. To krok bez precedensu. Do tej pory żaden rząd w III RP nigdy wcześniej nie podjął tego rodzaju działań. Ciężar noty zależy jednak od dalszych kroków naszej dyplomacji. Czy będzie to jednorazowy gest polityczny, czy też działanie inicjujące długoletni spór prawno-polityczny?
Nota dyplomatyczna jest najbardziej standardowym środkiem komunikacji w dyplomacji. Używanym każdego dnia zarówno w sprawach małych (problemów przygranicznych), jak i w dużych. Rząd niemiecki nie ma obowiązku na nią odpowiadać. Nie ma też żadnych terminów na udzielenie odpowiedzi. Np. noty polskiego MSZ w sprawie wraku Tupolewa były wręcz seryjnie ignorowane przez Moskwę.
Czytaj więcej
Nota dyplomatyczna w sprawie reparacji wojennych została podpisana przez ministra spraw zagranicznych. Zostanie przekazana Niemcom.
Oczywiście relacje z Berlinem to zupełnie inna płaszczyzna. Dlatego należy zakładać, że ministerstwo spraw zagranicznych naszych zachodnich sąsiadów kurtuazyjnie odpowie, używając stosowanej od lat argumentacji. Niemcy ponoszą odpowiedzialność polityczną i moralną za zniszczenia i zbrodnie popełnione w Polsce, ale płacić nie zamierzają. Polska bowiem zrzekła się swoich roszczeń w jednostronnym oświadczeniu z 1953 r., a później ten stan potwierdził jeszcze tzw. traktat 2+4 z 1990 r., w którym Warszawa milcząco zobowiązała się do niewracania do sprawy reparacji w przyszłości. Historycznie Berlin w sprawie roszczeń ustawił się w sposób symetryczny do Warszawy, sygnalizując np. sprawę utraty swoich ziem wschodnich, które miałyby być swoista rekompensatą dla Polski. Zatem należy spodziewać się bardziej chłodnej odpowiedzi niż otwarcia na rozpoczęcie dialogu.
Jaki może być kolejny krok z polskiej strony? To sięgnięcie po samopomoc prawną; formalne wytoczenie argumentów prawnych przemawiających na rzecz reparacji, a także działania polityczne na arenie międzynarodowej, które premier Mateusz Morawiecki już zapowiedział. Te działania powinny być ze sobą powiązane jako forma polityczno-prawnego nacisku zmuszającego Berlin do wejścia w prawny spór. I taka może być taktyka polskiego rządu. Inną opcją jest droga przez Międzynarodowy Trybunał Sprawiedliwości, który mógłby być platformą do prowadzenia tego sporu, jeśli Polska i Niemcy wspólnie by się na to zgodziły. Na tym etapie trudno jednak zakładać taki scenariusz.