Praworządność zacznie stąpać po ziemi. Okaże się, czy radzi sobie kierownictwo Ministerstwa Sprawiedliwości, jak radzą sobie sędziowie i czy nowi nie ustępują jednak, a może nawet często są lepsi, tym ze starych awansów.
Kompromis budżetowy stabilizuje sytuację finansową i polityczną Polski i odsuwa ryzyko uruchomienia procedury praworządności na modłę „totalnej opozycji" – i tej partyjnej, i tej ubranej czasem w sędziowskie togi. I nie chodzi mi o to, która strona w kilkuletniej wojnie o sądy, bo do niej w Polsce sprawdza się wojna o praworządność (jeśli pominąć walkę o władzę), popełniła i ile błędów, ale o to, że kompromis budżetowy jawi się jak podzwonne drugiego elementu polityki prowadzonej pod hasłem „ulica i zagranica".