Osoba przedstawiająca się jako sędzia Trybunału Konstytucyjnego i wykonująca obowiązki zarezerwowane dla tej funkcji naraża się na odpowiedzialność karną za przestępstwo z art. 227 k.k. Stanowi on: „Kto, podając się za funkcjonariusza publicznego albo wyzyskując błędne przeświadczenie o tym innej osoby, wykonuje czynność związaną z jego funkcją, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do roku". Twórcy przepisu pewnie nie spodziewali się, że może on zostać zastosowany na najwyższych szczeblach konstytucyjnych organów władzy. Jednak zasada równości wobec prawa nakazuje nie wykluczać a priori osób publicznie podających się za sędziów TK z grona możliwych sprawców omawianego przestępstwa.
Sejm „wybrał" H. Ciocha, L. Morawskiego i M. Muszyńskiego na sędziów TK 2.12.2015 r. Czasownik nieprzypadkowo wymaga tu cudzysłowu, bo ów wybór miał charakter pozorny. W istocie do niego nie doszło, skoro wówczas nikt nie mógł być na sędziego TK wybrany. Wszystkie urzędy sędziów TK były obsadzone. Sejm poprzedniej kadencji 8.10.2015 r. zgodnie z prawem wybrał R. Hausera, A. Jakubeckiego i K. Ślebzaka na trzy zwalniające się stanowiska, w odniesieniu do których określony ustawą o TK z 2015 r. termin zgłaszania kandydatów nie budził zastrzeżeń. We wniosku do TK (wycofanym) posłowie PiS kwestionowali art. 137 tej ustawy tylko w zakresie, w jakim normował termin zgłaszania kandydatów na dalszych dwóch sędziów.
Wybór sędziów w październiku 2015 r. bywa podważany z perspektywy zasad stosowania prawa. Zdaniem prof. Bogusława Banaszaka ustawa o TK z 2015 r. wymagała zgłoszenia kandydata wspólnie przez Prezydium Sejmu i grupę posłów, bo w art. 19 ust. 1 używała spójnika „oraz" (zob. opinię z 24.11.2015 r., sygn. BAS-69/15A, s. 2–3; dalej: opinia z 2015 r.). Warto zauważyć, że prof. Banaszak jeszcze w opinii z 4.11.2013 r. o prezydenckim projekcie ustawy o TK uznał, że przepis ten „powtarza dotychczasową regulację art. 5 ust. 4 zd. 1 ustawy o TK" (gdzie użyto słowa „lub"). Z kolei ta ostatnia zawierała według niego określenie „analogiczne do regulaminowego", w którym pojawia się „albo" (zob. opinię z 2015 r., s. 2). Nie wiadomo, dlaczego dwa lata później zmienił zdanie. „Oraz" nie oznacza wyłącznie koniunkcji, może też wskazywać na wyliczenie, np. określonych podmiotów. Gdyby przyznać rację prof. Banaszakowi, to należałoby uzależnić skuteczność inicjatywy ustawodawczej (art. 118 ust. 1 Konstytucji) od łącznego wystąpienia z nią przez posłów, Senat, Prezydenta i Radę Ministrów, co byłoby wymogiem irracjonalnym.
Argument oparty na „oraz" szybko stał się passé. Po inny sięgnął – m.in. w rozmowie z „Rzeczpospolitą" – prof. Andrzej Dziadzio, gdy zauważył, że Prezydium Sejmu, zgłaszając kandydatury sędziów, jako podstawę prawną wskazało art. 30 ust. 1 regulaminu Sejmu w zw. z art. 137 ustawy o TK. W tym pierwszym zaś mowa o zgłaszaniu kandydatów przez „Prezydium Sejmu albo co najmniej 50 posłów". Miałoby to oznaczać alternatywę wykluczającą, pozbawiającą posłów prawa zgłoszenia kandydatów w razie skorzystania z tego prawa przez Prezydium Sejmu. Trudno jednak uznać, że racjonalny prawodawca ustanowił przepis prowadzący do swoistego wyścigu z czasem. Zresztą Prezydium Sejmu zgłosiło kandydatów w ostatnim dniu ustawowego terminu; posłowie PiS mogli je „ubiec". Kandydatów zgłoszono legalnie, a wskazanie jako podstawy prawnej przepisu regulaminu Sejmu, a nie ustawy, nie miało znaczenia, bo oba wyrażają identyczne normy prawne.
Miałkość tezy o „braku mocy prawnej" wyboru trzech sędziów ujawniają uzasadnienia projektów uchwał „stwierdzających" ów brak, wskazujące bliżej nieokreślone nieprawidłowości. Pojawia się wzmianka dotycząca art. 19 i art. 137 ustawy o TK z 2015 r., ale zauważono, że o zgodności z Konstytucją ustawy orzeka wyłącznie TK.