O kursach? Banki mają prawo do obrotu walutą i stosowania spreadów, jeśli obrót jest rzeczywisty! W przypadku kredytów indeksowanych mamy tak: od klienta bank kupuje franki; u siebie zapisuje franki, a wobec klienta dług w PLN. Wypłacając kredyt w złotówkach, rozlicza zobowiązanie złotowe z tytułu zakupu franków! To jest źródło franków! Co na to KNF? Czy mógłby potwierdzić, że banki naprawdę kupowały franki od kredytobiorców? Aby udzielić kredytu złotowego musieliśmy złotówki zakupić za franki, więc dlatego są drogie! Tak jeden z banków! Czyli nie miał złotówek, a tonął we frankach?! Czy da się to przełożyć na rzeczywistość? Tak, jeśli przyjmiemy, że za wszystko zapłaci klient!
Z owych 6 pytań, trzy dotyczą kursów walut. Czy mógłby ktoś prezesowi Glapińskiemu i prezes Manowskiej wytłumaczyć, że anulowanie abuzywnej klauzuli albo unieważnienie umowy, oznacza także całkowite wyeliminowanie problemu kursów walut? Kredytów indeksowanych/denominowanych nie da się przewalutować na złotówki, bo to już są złotówki. W kredytach walutowych nie ma klauzul abuzywnych. Czy Sąd Najwyższy mógłby podjąć się rozstrzygnięcia, że NBP także stosował nieprawidłowe kursy walut? Bo gdyby NBP udzielał kredytów indeksowanych po swoich kursach, efekt byłby podobny, Dziś indeksacja to wzrost zadłużenia o ponad 90%! wartości początkowej kredytu a różnica między kursami NBP i banków to zaledwie kilka %.
Pytania o kondykcje, SN nie rozstrzygnie, bo to zależy od zakresu żądania stron i ustaleń faktycznych w toku procesu. Przecież zawsze jest dopuszczalne złożenie oświadczenia o kompensacji w sensie materialnoprawnym. Na jakiej podstawie miałby rozstrzygnąć Sąd Najwyższy?.
Natomiast w sprawie przedawnienia, przy większych kwotach zdarza się, że sądy obawiają się jednoznacznych rozstrzygnięć, ale przepisy są, a wykładni całe mnóstwo. A koszty kapitałów? Każdy znając podstawy działalności gospodarczej i prawo bilansowe wie, że wszystkie koszty kapitałów są kosztami przedsiębiorcy, a nie kontrahenta. To koszt alternatywny. Jeśli ktoś chce zarobić, to udziela bankowi pożyczki, robi lokatę, kupuje obligacje (kapitały obce) albo kupuje akcje (kapitał własny) i czeka na dywidendy. Koszty kapitałów to utracone korzyści, czyli "lucrum cesans". Prawo do zwrotu kosztów kapitałów to tak, jak gdyby producentowi przyznać zwrot kosztów produkcji bubla, którego nikt nie chce kupić!
Prezes Manowska i wszystkie jej Izby, mogłyby kredytobiorcom znacząco pomóc, gdyby chciały: zdopingować sądy do sprawniejszego orzekania, a banki do udostępniania danych dot. rozliczeń owych kredytów. To byłaby realna pomoc, ale czy pani Prezes może postąpić wbrew interesom banków, budżetu, znacznej części postępowego społeczeństwa i otaczających ją licznych prezesów? Nie będzie to łatwe, bowiem najnowsze wydarzenia z usuwaniem sędziów, ograniczaniem dostępu do informacji publicznych itp. wskazują, że na daleko idącą samodzielność pani Prezes nie można zbytnio liczyć. Obym się mylił.
Autor jest biegłym rewidentem i prawnikiem, absolwentem ekonomii i finansów na Georgetown Univ, Washington