Czy normalne jest to, że polski system prawny wyżej ceni sobie choćby rumuńskiego operatora wyznaczonego do świadczenia pocztowych usług powszechnych niż polską pocztę prywatną, która tworzy w kraju tysiące miejsc pracy, odprowadza w nim podatki i składki na ubezpieczenia społeczne, rozwija nowe technologie, a przy okazji jest wizytówką rodzimej gospodarki w szerokim świecie?
Różne regulacje
Złożenie pisma procesowego – art. 165 § 2 k.p.c. – w polskiej placówce pocztowej operatora wyznaczonego lub w placówce pocztowej operatora świadczącego pocztowe usługi powszechne w innym państwie Unii Europejskiej jest równoznaczne z wniesieniem go do sądu. W ten sposób operator świadczący usługi powszechne w Rumunii czy Bułgarii jest bardziej ceniony przez państwo niż polski prywatny biznes pocztowy. Nadanie takiej przesyłki w placówce prywatnego operatora pocztowego nie daje bowiem pełnej gwarancji dochowania terminu, w jednostce wskazanego wyżej operatora zagranicznego już tak.
Ustawodawca nie jest jednak konsekwentny, ponieważ w postępowaniach administracyjnych, podatkowych i przed sądami administracyjnymi uważa termin za zachowany (art. 57 § 5 k.p.a., art. 12 § 6 ordynacji podatkowej, art. 83 § 3 prawa o postępowaniu przed sądami administracyjnymi), jeśli przed jego upływem pismo zostanie nadane w polskiej placówce pocztowej operatora wyznaczonego. Natomiast już art. 124 k.p.k. wskazuje na to, że w przypadku postępowań karnych termin jest zachowany, jeżeli przed jego upływem pismo zostanie nadane w placówce podmiotu zajmującego się doręczaniem korespondencji na terenie Unii Europejskiej. Taka sytuacja niesie ze sobą rozlicznych negatywne skutki procesowe dla uczestników postępowań, np. administracyjnych, którzy nie mając świadomości konieczności nadania przesyłki procesowej z zachowaniem wymaganego przez prawo terminu w placówce pocztowej polskiego operatora wyznaczonego, składają pismo w placówce innego operatora pocztowego, np. poza granicami kraju. Przykłady takie znajdują potwierdzenie w orzecznictwie sądów administracyjnych (orzeczenia o sygn. II SA/Łd 472/13, I OSK 1232/13, II SA/GI 137/13, IV SA/GI 124/13).
Czy normalne jest to, że doręczyciel, wychodząc w obsługiwany rejon doręczeń, zabiera ze sobą w torbie przesyłki podlegające kilku różnym procedurom dostarczania do odbiorcy, odmiennym trybom awizacji, innym zasadom opisywania dokumentów oddawczych, na których adresat poświadcza podjęcie danej przesyłki? A pracownik placówki pocztowej, w której zalega awizowana przesyłka pisma procesowego w postępowaniach cywilnych, może ją wydać ustanowionemu przez adresata pełnomocnikowi pocztowemu, lecz już w przypadku np. postępowań administracyjnych nie będzie to możliwe?
O co w tym chodzi
Czy nie urąga zdrowemu rozsądkowi to, że ustawy normujące zasady i tryb doręczeń, choćby pism w postępowaniach cywilnych, wzajemnie się wykluczają z aktami wykonawczymi do nich? Tak np. art. 139 k.p.c. w razie niemożności doręczenia pisma nakazuje je awizować w placówce pocztowej operatora wraz z pouczeniem, że należy je odebrać w terminie siedmiu dni od dnia umieszczenia zawiadomienia, a w przypadku bezskutecznego upływu tego terminu czynność tę powtórzyć. Tymczasem przepisy wykonawcze do tej ustawy, tj. rozporządzenie ministra sprawiedliwości z 12 października 2010 r. (zob. § 6, § 7 i 8), nakazują odebrać awizowaną przesyłkę w ciągu siedmiu dni, licząc od dnia następnego po pozostawieniu zawiadomienia, a w przypadku upływu tego terminu w ciągu następnych siedmiu dni od dnia następnego po pozostawieniu zawiadomienia powtórnego. Pojawia się pytanie: o co w tym chodzi?