Zadaniem Zakładu Ubezpieczeń Społecznych nie jest stanowienie prawa i zawieranie międzynarodowych porozumień. Zakład ma sprawnie obsługiwać swoich klientów z poszanowaniem tegoż prawa i tychże porozumień. Klienci ZUS to natomiast nie tylko osoby na stałe zamieszkujące Polskę i nie tylko Polacy. Chciałbym, byśmy wszyscy patrzyli na ZUS przez pryzmat tego podstawowego zadania, czyli obsługi klienta, każdego klienta.
Wydawałoby się, że te kilka zdań wstępu to banał. Niestety, czasami najtrudniej jest nam pojąć rzeczy najprostsze. Doszukujemy się w nich głębszego dna czy innych znaczeń, choć tak naprawdę są sprawami nad wyraz prostymi.
I tak pan Aleksander Tobolewski, prowadzący kancelarię prawną w Montrealu i jednocześnie felietonista „Rzeczpospolitej", raczył ostatnio napisać artykuł „ZUS szkolił na Florydzie", w którym to, odnosząc się do takich właśnie banalnych spraw, próbuje punktować ZUS i mnie osobiście, jako osobę Zakład reprezentującą. A chodzi o poradnictwo, które pracownicy Zakładu świadczą Polonii w różnych rejonach świata. I gdyby nie poradnictwo na Florydzie, zapewne pan Aleksander nigdy by się o spotkaniach pracowników ZUS z Polonią nie dowiedział. Choć miło mi, że czyta mojego bloga (do niego odnosi się w swoim tekście), to wolałbym, żeby o naszym poradnictwie przekonał się „organoleptycznie", np. uczestnicząc w takim spotkaniu w swoim rodzinnym Montrealu w czerwcu tego roku. Nie wziął w nim jednak udziału, za to raczy ZUS i mnie osobiście punktować, że do Montrealu jakoby nie przyjechaliśmy (sic!). Udaliśmy się za to ponoć tylko do Pompano Beach czy na Sycylię. Pan Aleksander wymienia przy tym największe skupiska Polonii i robi przytyk, który w skrócie mógłbym określić: „patrzcie, urzędasy, gdzie jest Polonia, a gdzie wy jeździcie". Szanowny Panie Aleksandrze, proszę uwierzyć, że my również mamy internet i potrafimy tak jak Pan Polonię wygooglować. Choć przyznam, że wolimy raczej bazować na opinii naszych ambasad i konsulatów. Gdyby Pan jednak dokładniej zgłębił internet, dowiedziałby się, że zarówno w Chicago, jak i Nowym Jorku byliśmy już łącznie 19 razy – zawsze wtedy, gdy Polonia wykazywała zainteresowanie takimi spotkaniami. Ale Pana zdaniem w USA nie mamy czego szukać, bo tamtejsi Polacy korzystają wyłącznie z miejscowego systemu ubezpieczeń społecznych. Szkoda, że takie rzeczy pisze prawnik. Szkoda, że nie zweryfikował Pan w polskich przepisach, czy też w umowie bilateralnej między Polską a USA, z jakich uprawnień może korzystać amerykańska Polonia. Już dziś do USA i Kanady przekazujemy ok. 7 tys. świadczeń, a kolejni Polacy o świadczenia występują, m.in. podczas organizowanych przez nas dni poradnictwa. Przykro mi też, że jako prawnik zarzuca Pan ZUS-owi pisanie niejasnych przepisów. Wydaje mi się że nawet w Kanadzie instytucja zabezpieczenia społecznego przepisów nie tworzy, ale jedynie je wykonuje.
Aleksander Tobolewski przytacza też informacje o ZUS z kolorowej prasy, która niegdyś napisała o pracownikach z Biłgoraja wyjeżdżających do Włoch. Szkoda jednak, że fakty przedstawia delikatnie zubożone. A prawnik powinien dyskutować o faktach. Te zaś są takie, i o tym kolorowa prasa pisała, że pracownicy z Biłgoraja wyjechali do Włoch w ramach urlopu, za własne pieniądze, korzystając przy tym ze środków, które odłożyli w zakładowym funduszu świadczeń socjalnych. Chyba nie odmówi im Pan, Panie Aleksandrze prawa do takiego wyjazdu?
Obserwując z Kanady, można mieć odpowiedni dystans, ale czasem można też mieć za mało wiedzy, a czasem tę wiedzę można mieć nie do końca prawdziwą. Proszę pamiętać, że internet, choć pewnie w Kanadzie działa bardzo szybko, może wprowadzać w błąd, choćby w aspekcie uczelni, którą kończyłem. Otóż Panie Aleksandrze, jestem absolwentem lubelskiego uniwersytetu, ale UMCS, a nie KUL. Pisząc artykuły, musi Pan pamiętać, że w nich tak jak w sądzie trzeba operować faktami i prawdą.