Donald Tusk zapowiedział intensywne szkolenia wojskowe dla wszystkich mężczyzn w Polsce, aby w razie konfliktu stali się pełnowartościowymi żołnierzami. Sytuacja geopolityczna wymaga nie tylko dozbrajania, ale także zwiększenia liczebności armii. Szkolenia mają być alternatywą dla powszechnego poboru, który z powodów politycznych nie jest obecnie rozważany.
Czytaj więcej
Rusza w końcu przegląd starych schronów, nowe zaczynają już być projektowane, a do każdego gospodarstwa domowego trafi poradnik, jak zachować się w sytuacji zagrożenia. Premier Donald Tusk mówi o masowym szkoleniu wojskowym, a prezydent Andrzej Duda o wpisaniu wydatków na obronność do konstytucji. Polska przygotowuje się do wojny.
Zapowiedź masowych szkoleń wojskowych. Dobrowolna armia nie tylko dla pasjonatów
Takie rozwiązanie nie budzi kontrowersji społecznych, ponieważ opiera się na zasadzie dobrowolności. Aby jednak nie stało się operacją wyłącznie na papierze, konieczne jest odpowiednie przygotowanie – organizacyjne, logistyczne, prawne, pracownicze i rodzinne.
W Polsce popularne są krótkie, jednodniowe szkolenia, które uczą podstaw obchodzenia się z bronią, reagowania na atak chemiczny czy udzielania pomocy rannym. Mają one jednak ograniczony charakter i przyciągają głównie osoby, które nie muszą reorganizować swojego życia na potrzeby armii.
To za mało, aby stworzyć pełnowartościowego żołnierza, o którym mówi Donald Tusk. Aby uczestnicy szkoleń stali się realnym wsparciem dla armii, potrzeba czasu, zachęt i gwarancji, że udział w programie nie wywoła problemów życiowych, rodzinnych czy zawodowych.