Gorączka reformowania sądów najwyraźniej opada po stronie rządowej, ale też opada czynne poparcie dla opozycji sędziowskiej, co widać na coraz bardziej topniejących demonstracjach przynajmniej przed SN. To okazja do chłodniejszego spojrzenia na usprawnianie, a może nawet ratowanie sądów.
Większość rządowa chyba zdała sobie z tego sprawę, i minister Zbigniew Ziobro, przedstawiając część Polskiego Ładu: Bezpieczeństwo Plus, dwoma zdaniami jedynie wskazał, że w jego skład nie weszły zapowiadane od dawna reformy instytucjonalne mające stanowić kontynuację reformy sądownictwa. – Te ustawy długo czekają na swój czas i jestem dobrej myśli, że przyjdzie ten moment, kiedy będziemy mogli kontynuować reformę – powiedział, jakby sugerując, że ktoś inny przyhamował jego ofensywę.
Czytaj także: Podsumowanie pięciu lat reform w sądownictwie
Ta ofensywa była jednak prowadzona bez rozeznania skali sprzeciwu w Polsce, Brukseli i Luksemburgu. I mamy efekty. Nie wiem też, czy kogoś jeszcze interesuje, co może być w tych ministerialnych teczkach, pewnie już zakurzonych i zdezaktualizowanych z powodu epidemii, narastających zaległości w sądach. Na to nakłada się wojna pozycyjna między coraz starszymi starymi sędziami a nowymi, pewnie też zmęczonymi niewygaszonym sporem.
Odłożenie projektów ministra Ziobry może oszczędzić Polsce nowych sporów z Unią, ale nie rozwiązuje zaczętych. Wygląda jednak na to, że władza wybrała metodę na przeczekanie i przyhamowanie projektów Ziobry.