Przywileje ?bez obowiązków

Jeśli dziś zgodzimy się na związki partnerskie, to potem będziemy musieli przyzwolić na zrównanie ich z małżeństwami, a także na adopcję dzieci przez pary homoseksualne - pisze poseł PO

Publikacja: 23.01.2013 18:22

Jacek Żalek

Jacek Żalek

Foto: Fotorzepa, Radek Pasterski RP Radek Pasterski

Red

Z punktu widzenia poprawności legislacyjnej projekty o wprowadzeniu związków partnerskich nie zasługują na rozpatrzenie. Nawet jeżeli pominęlibyśmy kwestie konstytucyjne, a ustawa zasadnicza wskazuje wyraźnie, że małżeństwem jest związek kobiety i mężczyzny, to tworzenie „paramałżeństw”, czyli danie związkom partnerskim niemal identycznych praw, jakie przysługują małżeństwom, powoduje dyskryminowanie małżeństw. Małżeństwa bowiem z natury rzeczy są obwarowane obowiązkami, które polegają na prokreacji, wychowaniu i utrzymaniu dzieci. Związki jednopłciowe natomiast otrzymałyby wynikające z tych obowiązków przywileje, jednak z oczywistych przyczyn nie będą ponosić tej samej odpowiedzialności.

Projekty SLD czy Ruchu Palikota zrównują związki z małżeństwami. Ich propozycje to kopie przepisów o małżeństwach, tyle że wyraz „małżeństwo” wszędzie zastąpione jest sformułowaniem „związki partnerskie”. Z kolei propozycja posła PO Artura Dunina udaje kompromis. Nie daje związkom np. możliwości wspólnego rozliczania PIT, bo nie byłoby na to zgody ministra finansów. Wprowadza jednak do systemu prawnego nową instytucję i podważa zasadność utrwalonej społecznie definicji rodziny.

Wprowadzenie tej instytucji jest niebezpieczne, bo oznacza przyzwolenie na możliwość późniejszego zrównania związków partnerskich z małżeństwami. Obawiam się, że jeśli na nowo zdefiniujemy małżeństwo, odrzucając definicję, że jest ono związkiem mężczyzny i kobiety, to ten nowy rodzaj związku na mocy innych przepisów – np. ogólnych przepisów o równości – i tak będzie musiał zostać zrównany z tradycyjnymi małżeństwami. Wszystko odbędzie się na drodze sądowej, bez możliwości zablokowania tego procesu przez parlament. Minister finansów też nie będzie już w nic ingerował, bo Trybunał w Strasburgu nie zostawi mu takiej możliwości.

Jeśli dziś zgodzimy się na tworzenie związków partnerskich, to w przyszłości będziemy musieli przyzwolić na zrównanie ich z małżeństwami, a także na adopcję dzieci przez pary homoseksualne. Podobny proces przebiegał we wszystkich państwach, które legalizowały w ograniczonym zakresie związki partnerskie. A dziś wszędzie trwają debaty na temat chociażby adopcji dzieci przez pary homoseksualne.

Warto prześledzić, jak działa ten mechanizm: najpierw zgłasza się potrzebę stworzenia nowej instytucji, proponuje się różne kompromisowe rozwiązania. A potem, gdy już taka instytucja się pojawi w systemie prawnym, mówi się: „zaraz, zaraz, ale wszyscy powinni mieć równe prawa: dlaczego my mamy mieć mniej przywilejów od małżeństw?”. I sądy oczywiście przyznają homoseksualistom rację.

Gdyby naprawdę chodziło tylko o zrównanie praw obywatelskich, to wystarczyłoby rozszerzyć katalog takich praw. Proszę bardzo, rozszerzmy go, ale bez tworzenia nowej instytucji. Przepisy można przecież tak uporządkować, by homoseksualiści nie mieli problemu z dostępem do informacji medycznej o stanie zdrowia swoich partnerów ani z przejmowaniem prawa najmu po partnerze, co zresztą obowiązuje już dziś w polskim porządku prawnym. Sąd Najwyższy orzekł niedawno, że rzeczywiste „wspólne pożycie” nie musi dotyczyć wyłącznie kobiety i mężczyzny, a każdy, kto pozostaje w takim realnym pożyciu, może korzystać z wyżej wymienionych praw obywatelskich.

Widzimy więc, że rzeczywistym celem wprowadzenia związków partnerskich nie jest rozszerzenie katalogu praw obywatelskich, bo to można zrobić i bez wprowadzania nowej instytucji „paramałżeńskiej”. Związki partnerskie są elementem wojny ideologicznej, którą należy postrzegać jako olbrzymie zagrożenie cywilizacyjne, szczególnie w momencie gdy stoimy przed największymi wyzwaniami demograficznymi w dziejach Europy. Przyzwolenie na związki partnerskie jest zwykłą ucieczką od tych wyzwań. Jest to ucieczka niezwykle populistyczna. Zamiast podejmować walkę, która wymaga ogromnych kosztów społecznych, wyrzeczeń i trudu, promotorzy związków partnerskich idą na wizerunkową łatwiznę, pozując na ultrapostępowych polityków.

—not. puo

Jacek Żalek jest prawnikiem i posłem Platformy Obywatelskiej

Z punktu widzenia poprawności legislacyjnej projekty o wprowadzeniu związków partnerskich nie zasługują na rozpatrzenie. Nawet jeżeli pominęlibyśmy kwestie konstytucyjne, a ustawa zasadnicza wskazuje wyraźnie, że małżeństwem jest związek kobiety i mężczyzny, to tworzenie „paramałżeństw”, czyli danie związkom partnerskim niemal identycznych praw, jakie przysługują małżeństwom, powoduje dyskryminowanie małżeństw. Małżeństwa bowiem z natury rzeczy są obwarowane obowiązkami, które polegają na prokreacji, wychowaniu i utrzymaniu dzieci. Związki jednopłciowe natomiast otrzymałyby wynikające z tych obowiązków przywileje, jednak z oczywistych przyczyn nie będą ponosić tej samej odpowiedzialności.

Pozostało jeszcze 83% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Jędrzej Bielecki: Po spotkaniu z Zełenskim w Rzymie. Donald Trump wini teraz Putina
Opinie polityczno - społeczne
Hobby horsing na 1000-lecie koronacji Chrobrego. Państwo konia na patyku
felietony
Życzenia na dzień powszedni
Opinie polityczno - społeczne
Światowe Dni Młodzieży były plastrem na tęsknotę za Janem Pawłem II
Materiał Promocyjny
Jak Meta dba o bezpieczeństwo wyborów w Polsce?
Opinie polityczno - społeczne
Co nam mówi Wielkanoc 2025? Przyszłość bez wojen jest możliwa