Z punktu widzenia poprawności legislacyjnej projekty o wprowadzeniu związków partnerskich nie zasługują na rozpatrzenie. Nawet jeżeli pominęlibyśmy kwestie konstytucyjne, a ustawa zasadnicza wskazuje wyraźnie, że małżeństwem jest związek kobiety i mężczyzny, to tworzenie „paramałżeństw”, czyli danie związkom partnerskim niemal identycznych praw, jakie przysługują małżeństwom, powoduje dyskryminowanie małżeństw. Małżeństwa bowiem z natury rzeczy są obwarowane obowiązkami, które polegają na prokreacji, wychowaniu i utrzymaniu dzieci. Związki jednopłciowe natomiast otrzymałyby wynikające z tych obowiązków przywileje, jednak z oczywistych przyczyn nie będą ponosić tej samej odpowiedzialności.
Projekty SLD czy Ruchu Palikota zrównują związki z małżeństwami. Ich propozycje to kopie przepisów o małżeństwach, tyle że wyraz „małżeństwo” wszędzie zastąpione jest sformułowaniem „związki partnerskie”. Z kolei propozycja posła PO Artura Dunina udaje kompromis. Nie daje związkom np. możliwości wspólnego rozliczania PIT, bo nie byłoby na to zgody ministra finansów. Wprowadza jednak do systemu prawnego nową instytucję i podważa zasadność utrwalonej społecznie definicji rodziny.
Wprowadzenie tej instytucji jest niebezpieczne, bo oznacza przyzwolenie na możliwość późniejszego zrównania związków partnerskich z małżeństwami. Obawiam się, że jeśli na nowo zdefiniujemy małżeństwo, odrzucając definicję, że jest ono związkiem mężczyzny i kobiety, to ten nowy rodzaj związku na mocy innych przepisów – np. ogólnych przepisów o równości – i tak będzie musiał zostać zrównany z tradycyjnymi małżeństwami. Wszystko odbędzie się na drodze sądowej, bez możliwości zablokowania tego procesu przez parlament. Minister finansów też nie będzie już w nic ingerował, bo Trybunał w Strasburgu nie zostawi mu takiej możliwości.
Jeśli dziś zgodzimy się na tworzenie związków partnerskich, to w przyszłości będziemy musieli przyzwolić na zrównanie ich z małżeństwami, a także na adopcję dzieci przez pary homoseksualne. Podobny proces przebiegał we wszystkich państwach, które legalizowały w ograniczonym zakresie związki partnerskie. A dziś wszędzie trwają debaty na temat chociażby adopcji dzieci przez pary homoseksualne.
Warto prześledzić, jak działa ten mechanizm: najpierw zgłasza się potrzebę stworzenia nowej instytucji, proponuje się różne kompromisowe rozwiązania. A potem, gdy już taka instytucja się pojawi w systemie prawnym, mówi się: „zaraz, zaraz, ale wszyscy powinni mieć równe prawa: dlaczego my mamy mieć mniej przywilejów od małżeństw?”. I sądy oczywiście przyznają homoseksualistom rację.