Dwa lata temu godzina W zastała mnie przed dworcem Warszawa-Śródmieście. Na wycie syren zatrzymały się tylko nieliczne samochody i nieliczni przechodnie. Za to załoga miejscowego punktu z kebabem stawiła się przed lokalem na baczność i trzymała rękę na piersi. Być może takie sielskie obrazki będziemy opowiadali wnukom, by pamiętali, jaka to kiedyś w Polsce była tolerancja dla cudzoziemców. Bo skrajna polska lewica do spółki z częścią prawicy zamierza chyba u nas urządzić nowy Londyn i nowy Paryż razem wzięte. Ale od początku.
Kiedy ulicami Sztokholmu przeszła parada gejowska zorganizowana przez prawicę, konserwatysta musiał przecierać oczy ze zdumienia. Sytuacja stała się jaśniejsza, gdy okazało się, że parada ma przejść przez dzielnice muzułmańskie.
Zachodnioeuropejski konserwatyzm przechodzi głęboki kryzys. Rezerwa wobec zmian i przywiązanie do pojęcia ładu, zarówno politycznego, jak i moralnego, są w odwrocie. To wszystko sprawiło, że prawicowe partie w Holandii, Austrii, Francji czy coraz częściej w Skandynawii opierają swój przekaz na antyimigranckości. To ona stała się w naszych czasach ersatzem prawicowości i szansą na odróżnienie się od partii lewicowych. Europejskie partie prawicowe zatem coraz częściej koncentrują się na bronieniu zdobyczy lewicy ostatnich dziesiątków lat. Stawiają zasieki i bronią nabytych przez ludność autochtoniczną praw do pracy, zasiłków i wolności słowa, widząc, że napływ imigrantów zagraża stabilności państwa socjalnego.
Wygląda to tak, jakby lewica była od zmian, a prawica od ich utrwalania. Lewica przeprowadza rewolucję, a prawica zaciekle jej broni, choćby urządzając paradę homoseksualistów w dzielnicy muzułmańskiej.
Ta zadziwiająca sytuacja dziś w Polsce wydaje się czymś abstrakcyjnym. Oto po prawej stronie sceny politycznej dominuje u nas partia, która w coraz większym stopniu wydaje się przechodzić z centrowego etatyzmu na pozycje konserwatywne, zachowując silne elementy programu socjalnego. Lewica jest słaba lub prawie jej nie ma, więc aktualnie rządząca partia stara się czasem ubierać w jej szatki, by jakoś wypełnić lukę po socjalistach i zaskarbiać sobie sympatię lewicujących dziennikarzy.