Jerzy Surdykowski: Rów północnoatlantycki się pogłębia. Rozstanie z Ameryką

Donald Trump sprzedaje Ukrainę Rosji, tak jak nas sprzedawano w Jałcie. Mówi, że Europa ma dać sobie radę sama, a Putin dostanie Krym i coś jeszcze na dokładkę. To bardzo bolesna dla nas przemiana, ale przepaść rośnie, kontynenty odpływają.

Publikacja: 29.04.2025 05:10

Do Białego Domu wprowadził się Donald Trump i mówi, że Europa ma dać sobie radę sama, a Putin dostan

Do Białego Domu wprowadził się Donald Trump i mówi, że Europa ma dać sobie radę sama, a Putin dostanie Krym i coś jeszcze na dokładkę. Jak więc mamy się bronić? Razem z Niemcami? Przecież wiadomo, „jak świat światem, nie będzie Niemiec Polakowi bratem!”. Z Francuzami? Przecież wiadomo, jak wyszli Polacy na wierności Napoleonowi.

Foto: REUTERS/Marco Bello

Ameryka stanowiła przez ostatnie 150 lat centrum polskiego świata. Najpierw – jeszcze w czasach zaborów – była celem polskich wędrówek „za chlebem”. Sam znalazłem w zbiorach Muzeum Emigracji na Ellis Island kartę niejakiego Leona Surdykowskiego, który przybył w 1884 roku; wpisano mu jako miejsce urodzenia Kutno, ale narodowość rosyjską, bo wtedy miasto wchodziło w skład imperium carskiego.

Za komuny szczytem marzeń polskiego wieśniaka było dostać się do „Hameryki” i zarabiać „dutki” (albo jak mówiono w miastach, „sałatę”). Jeszcze w latach 80. spotkałem w pewnej podhalańskiej wsi gazdę, który dobrze wiedział, gdzie jest Nowy Targ, podobnie jak Chicago (wymawiano tę nazwę fonetycznie), ale już Warszawa przekraczała jego amerykocentryczne pojmowanie.

Ameryka wciąż pozostaje jednak w centrum polskiej polityki zagranicznej

Potem szczęśliwie zmieniliśmy ustrój, przyjęto nas do UE i wtedy się okazało, że lepiej pracować legalnie w Londynie czy Paryżu niż „na lewo” w Chicago albo na „Grinpojencie”. Monstrualne dotąd kolejki pod amerykańskimi konsulatami zmalały do zera, bo dziś podróżujemy bez wizy i nikt o zdrowych zmysłach nie przedłuża samowolnie pobytu.

Czytaj więcej

Donald Trump uważa, że Wołodymyr Zełenski jest gotów oddać Krym

Ameryka wciąż pozostaje jednak w centrum naszej polityki zagranicznej, zwłaszcza w aspekcie bezpieczeństwa. Kto nas obroni przed „ruskim niedźwiedziem”, jeśli nie przyjaciele zza oceanu? Jesteśmy jedynym narodem, który ma aż dwa pomniki bohaterów amerykańskiej rewolucji w pobliżu Białego Domu (Kościuszko i Pułaski), następni w kolejności Francuzi i Niemcy – tylko po jednym. Po to przecież ryzykował życie płk Kukliński, po to przelewali krew polscy żołnierze w górach Afganistanu i na pustyniach Iraku.

A teraz co? Do Białego Domu wprowadził się Donald Trump i mówi, że Europa ma dać sobie radę sama, a Putin dostanie Krym i coś jeszcze na dokładkę. Jak więc mamy się bronić? Razem z Niemcami? Przecież wiadomo, „jak świat światem, nie będzie Niemiec Polakowi bratem!”. Z Francuzami? Przecież wiadomo, jak wyszli Polacy na wierności Napoleonowi.

Czytaj więcej

Rubio tłumaczy, dlaczego Trump nie nałożył sankcji na Rosję. „Kolejne lata wojny”

Donald Trump sprzedaje Ukrainę Rosji, tak jak nas sprzedawano w Jałcie

Od naszych czasów aż po nieznaną przyszłość pogłębia się „rów północnoatlantycki” znajdujący się tam, gdzie dotąd cieszył nas pakt o tej samej nazwie. Oczywiście część rodaków i ich ulubieni politycy będą wołać, że Europa, owszem, ale Ameryka najważniejsza! Ale jak być z Ameryką, kiedy sprzedaje Ukrainę Rosji, tak jak nas sprzedawano w Jałcie? Mamy akceptować świat, w którym granice zmienia się siłą, a mocniejszy zawsze ma rację? To bardzo bolesna dla nas przemiana, ale przepaść rośnie, kontynenty odpływają.

Ameryka stanowiła przez ostatnie 150 lat centrum polskiego świata. Najpierw – jeszcze w czasach zaborów – była celem polskich wędrówek „za chlebem”. Sam znalazłem w zbiorach Muzeum Emigracji na Ellis Island kartę niejakiego Leona Surdykowskiego, który przybył w 1884 roku; wpisano mu jako miejsce urodzenia Kutno, ale narodowość rosyjską, bo wtedy miasto wchodziło w skład imperium carskiego.

Za komuny szczytem marzeń polskiego wieśniaka było dostać się do „Hameryki” i zarabiać „dutki” (albo jak mówiono w miastach, „sałatę”). Jeszcze w latach 80. spotkałem w pewnej podhalańskiej wsi gazdę, który dobrze wiedział, gdzie jest Nowy Targ, podobnie jak Chicago (wymawiano tę nazwę fonetycznie), ale już Warszawa przekraczała jego amerykocentryczne pojmowanie.

1 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Komentarze
Jacek Nizinkiewicz: Trzaskowski przyzwoitością i refleksem wygrał debatę na punkty
Komentarze
Estera Flieger: Debatę „Super Expressu” wygrywa „Super Express”. Rafał Trzaskowski wrócił z Końskich
Komentarze
Bogusław Chrabota: Jastrzębie szpony Andrzeja Dudy
Komentarze
Bogusław Chrabota: Strażnik ładu społecznego kontra kandydat obywatelski. Wyborcza niedziela
Materiał Promocyjny
Jak Meta dba o bezpieczeństwo wyborów w Polsce?
Komentarze
Estera Flieger: Donald Tusk atrakcją „pikniku tysiąclecia”