Prezydentura Donalda Trumpa budzi w Europie niepokój o bezpieczeństwo na Wschodzie i gospodarcze konsekwencje potencjalnej wojny handlowej. Okoliczności są wystarczająco kryzysowe i bez tego. Trzy lata brutalnej rosyjskiej wojny w Ukrainie. Niepewna gospodarcza kondycja Zachodu, szczególnie Europy, gdzie problemy z innowacyjnością i cenami energii przekładają się na spadek konkurencyjności UE. Trudna zależność handlowa od Chin, która – szczególnie w USA – stawia pytania o układ sił na Pacyfiku.
Część nominacji Donalda Trumpa w obszarze bezpieczeństwa może budzić uzasadniony niepokój o losy wojny w Ukrainie i tym samym nasze bezpieczeństwo. Partia Republikańska igra z izolacjonistycznymi emocjami i mamy tego konsekwencje. Stąd łatwość zgłaszania koncesji terytorialnych na rzecz Rosji. Nawet tak daleko idące ustępstwa nie idą w parze z żadną poważną koncepcją gwarancji bezpieczeństwa.
Dlatego nie uspokaja nikogo, że wśród najważniejszych osób nowej administracji są typowane także takie osoby, jak Marco Rubio – o bardziej dojrzałych poglądach. Dżin każdego radykalizmu zwykle nie chce łatwo wracać do butelki z dniem wyborów. Zresztą kto w dzisiejszej Partii Republikańskiej chciałby go tam z powrotem włożyć? Dodatkowym powodem uzasadnionych obaw jest rola nieformalnych kręgów nowej władzy. Może być ona zaskakująco duża nawet w najważniejszych obszarach państwa.
Po co Unii Europejskiej samodzielność
Jednak kiedy Donald Trump mówi Europejczykom, że „powinni robić znacznie więcej w sprawie bezpieczeństwa”, to co do zasady trudno się z nim nie zgodzić. Wciąż nierozwiązanym problemem Europy jest jednak strategiczny sens realizacji tego sensownego postulatu. Polska, Europa Środkowa, kraje bałtyckie czy Skandynawia chcą „robić znacznie więcej”, by utrzymać, odnowić i wzmocnić NATO oraz więzi transatlantyckie. Część państw UE chce jednak „robić znacznie więcej”, by oddzielić Europę od więzi transatlantyckich. Tylko wtedy poczują się prawdziwie autonomiczni i „europejsko suwerenni”.
Czytaj więcej
Prezydent elekt Donald Trump zapowiedział, że w pierwszym dniu urzędowania wprowadzi zaporowe cła na import towarów od trzech najważniejszych partnerów handlowych Stanów Zjednoczonych - Meksyk, Kanadę i Chiny.