Batalia o list żelazny dla Michała K., byłego szefa Rządowej Agencji Rezerw Strategicznych (RARS), któremu prokuratura chce postawić zarzuty, wraca do punktu wyjścia. Sąd okręgowy odmówił mu takiego zabezpieczenia ze względu na sprzeciw prokuratora, jednak sąd apelacyjny tę decyzję uchylił. I zupełnie inaczej zinterpretował przepis wprowadzony za rządów PiS. W efekcie sąd pierwszej instancji sam musi teraz zdecydować, czy dać K. list żelazny, czy też nie.
Sąd apelacyjny: Sprzeciw prokuratora nie jest wiążący dla sądu ws. zastosowania listu żelaznego
Michał K. został zatrzymany w Londynie 2 września, przebywa w tamtejszym areszcie. Nie udało mu się wyjść za kaucją – nie zgodziły się na to tamtejsze sądy. Czeka na decyzję o ekstradycji do kraju.
Fiaskiem zakończyły się jego dotychczasowe starania o przyznanie listu żelaznego, dzięki któremu mógłby odpowiadać w Polsce z wolnej stopy. 1 października Sąd Okręgowy w Warszawie jego wniosku nie uwzględnił, wychodząc z założenia, że sprzeciw prokuratora wiąże mu ręce. Tak sąd zinterpretował art. 281 § 2 kodeksu postępowania karnego, mówiący, że w postępowaniu przygotowawczym „list żelazny może być wydany na wniosek prokuratora albo przy braku jego sprzeciwu”. Jak pisała „Rzeczpospolita”, taki przepis wprowadził trzy lata temu rząd PiS (wcześniej wydanie listu żelaznego było wyłączną decyzją sądu).
Czytaj więcej
Trzy lata temu PiS zmieniło prawo – bez zgody prokuratora sąd może nie zgodzić się na list żelazny. Testem będzie sprawa Michała K. i Pawła Szopy.
Jednak w poniedziałek 9 grudnia nastąpił zwrot. Sąd Apelacyjny w Warszawie po zażaleniu obrońcy Michała K. uchylił decyzję odmowną. – Sąd uwzględnił moje zażalenie i uznał, że sąd okręgowy niewłaściwie zinterpretował artykuł 281 § 2 k.p.k., twierdząc, że jeśli jest sprzeciw prokuratora, to sprawy nie można rozpoznać – mówi „Rzeczpospolitej” mecenas Luka Szaranowicz, obrońca byłego szefa RARS.