Mirosław Żukowski: Doping Igi Świątek. Trzeba z tym żyć

Historia sportu nauczyła nas, że jeśli chodzi o farmakologiczny doping, bardziej uzasadnione jest domniemanie winy niż niewinności. Czy przypadki Jannika Sinnera i Igi Świątek to wystarczający powód, by zmienić zdanie?

Publikacja: 29.11.2024 17:39

Iga Świątek

Iga Świątek

Foto: PAP/EPA

Nasza nieufność spowodowana była tym, że w czasach, gdy doping był już powszechny, a jego kontrola dopiero raczkowała, od sportowców, którzy wpadli, nasłuchaliśmy się tylu bzdur, że aż trudno to sobie z dzisiejszej perspektywy wyobrazić. Był to okres dopingowej wolnoamerykanki, gdy światowym sportem pod koniec XX wieku rządzili Juan Antonio Samaranch (Międzynarodowy Komitet Olimpijski) i Primo Nebiolo (Światowa Federacja Lekkoatletyczna). To oni stworzyli wyhodowanego na sterydach lekkoatletycznego giganta i przy użyciu rodzącej się wówczas globalnej telewizji zapewnili mu deszcz dolarów. By ludzie się takim sportem zachwycili, potrzebne były rekordy, a ich bicie ułatwiał pozornie kontrolowany doping. Ten wyścig był dodatkowo napędzany przez politykę w warunkach postzimnowojennej konfrontacji Wschodu i Zachodu. Mówiąc krótko: był to czas kłamstw i manipulacji, które na długo naznaczyły nasze postrzeganie dopingu.

Później świat sportu trochę otrzeźwiał, w dużym stopniu pod naciskiem mediów i opinii publicznej. Nawet jego zaprzedani złotemu cielcowi liderzy musieli dostrzec, że ich branża powoli traci wiarygodność. Ale wcale od razu nie było dużo lepiej. Zaczął się po prostu wyścig policjantów i złodziei, w którym to ci drudzy mieli przewagę, czego dowodami były długie i pełne sukcesów kariery dopingowych oszustów. Symbolem tej epoki może być amerykański kolarz Lance Armstrong, największy sportowy złoczyńca wszech czasów, który nigdy nie wpadł na kontroli antydopingowej. 

Czytaj więcej

Iga Świątek miała pozytywny wynik testu antydopingowego. Co się stało i co ją czeka?

Iga Świątek w swoim oświadczeniu mówiła o wielu smutnych sprawach

Dziś istnieje niezależna od sportowych organizacji Światowa Agencja Antydopingowa (WADA, jej szefem jest Polak Witold Bańka), choć współfinansuje ją także MKOl. Kontrola dopingu to już zupełnie inny świat, inne są normy, inne procedury, ale z dawnymi ocenami rozstać się nam trudno. Sportowiec, jeśli chce uniknąć infamii w oczach goniących za klikami mediów i urabianych przez nie kibiców - zwykle zresztą zupełnie nieobeznanych z dopingowymi normami i procedurami - ma tylko jedno wyjście: nigdy nie być  zamieszanym w doping, bo tej plamy nie da się wywabić. 

Nadszedł chyba czas, by zmienić takie podejście, choć oczywiście nie oznacza to, że ufać należy wszystkim i wierzyć w każde tłumaczenie. W czwartek, podczas spotkania dziennikarzy z ekspertami z Polskiej Agencji Antydopingowej (POLADA) zapytaliśmy, czy wykrywanie tak minimalnych stężeń zakazanych substancji, jak u Świątek i Sinnera, ma sens. W odpowiedzi usłyszeliśmy (niestety: nie było nas wielu), że aparatura służąca do wykrywania składu leków i suplementów diety na potrzeby antydopingu jest bardziej czuła niż ta, którą stosują ich wytwórcy, a możliwości zanieczyszczenia w trakcie produkcji jest wiele. Stężenie wykryte u Świątek jeden z badaczy określił obrazowo: to jakby ktoś wpuścił kilka kropli do olimpijskiego basenu.

Stężenie wykryte u Świątek jeden z badaczy określił obrazowo: to jakby ktoś wpuścił kilka kropli do olimpijskiego basenu.

Najprostsze rozwiązanie tego problemu - podwyższenie akceptowalnych przez antydoping norm - jest jednak zdaniem tych samych ekspertów ryzykowne, bo grozi otwarciem drogi dla sportowców, którzy zechcą się dopingować w podprogowych mikrodawkach, co już wielokrotnie miało miejsce, gdy normy były wyższe.

Świątek w swym oświadczeniu powiedziała o wielu smutnych sprawach - strachu, stresie, przepłakanych nocach - ale najbardziej poruszający był smutek, gdy przyznawała, że po tej dopingowej historii jej sportowy życiorys już nigdy nie będzie taki, jak przed nią. To jest niestety prawda i jedna z największych gwiazd w historii polskiego sportu musi nauczyć się z tym żyć, a my wraz nią. 

Czytaj więcej

Sprawa Igi Świątek. Jajko też może być zanieczyszczone środkami dopingującymi

Jeśli jej wierzymy, to musimy też zmienić stosunek do jednego z podstawowych kanonów antydopingu, a stanowi on, że niezależnie od wszelkich okoliczności sportowiec odpowiada za to, co znalazło się w jego organizmie. Przypadki Świątek i kajakarki Doroty Borowskiej - oczyszczonej w ostatniej chwili, by mogła wystartować w  igrzyskach w Paryżu - świadczą, że to już nie może być niepodważalny dogmat.

Porównanie tych dwóch spraw skłania też do niewesołych refleksji. Znając realia dopingowych procedur, cofnięcie dyskwalifikacji Borowskiej było właściwie cudem, co przyznają polscy dopingowi eksperci, bo zwykle badanie okoliczności wpadki trwa dużo dłużej. Świątek to zupełnie inny kaliber. Ona, podobnie jak Sinner, na wyjaśnienie swojej sprawy mogła wydać nawet miliony dolarów, zaangażować najlepszych prawników (a są już renomowane kancelarie specjalizujące się w obronie oskarżanych o doping sportowców), wynająć sztab ludzi, którzy sprawdzili, w jaki sposób w jej organizmie znalazł się zakazany produkt, skąd pochodził, kto go wyprodukował, zbadać wszystko błyskawicznie w najlepszych laboratoriach. A wszystko to ma kluczowe znaczenie dla wysokości kary lub nawet - jak u Sinnera - o jej braku. To, czy wyjaśnienia te są wiarygodne z punktu widzenia naukowego i faktycznego, przesądza o długości zawieszenia. Ekstremalnie małe stężenie i wiarygodne okoliczności to dziś korona dowodów w sprawach takich, jak Światek czy Sinnera.

Czytaj więcej

Słowa wsparcia, chłodna analiza, gorzka ironia. Reakcje na sprawę Igi Świątek

Iga Świątek prosi kibiców o wsparcie

Dla tych, którzy - tak jak ja - pomimo wieloletnich smutnych doświadczeń z dopingowymi kłamstwami uwierzyli w niewinność Świątek, kluczowym pytaniem jest to, jak ona sobie z tym nowym wyzwaniem poradzi. Sinner przyznał, że przed pierwszym meczem po upublicznieniu jego sprawy bardzo się obawiał, jak przyjmą go kibice. Przyjęli dobrze i oby to samo spotkało Świątek, bo wiemy, że w jej sportowym życiu były zarówno dowody wielkiego męstwa, jak i wielkiej psychicznej kruchości. 

Wypada tylko mieć nadzieję, że przez swój sztab, w którym tak ważna jest psycholog Daria Abramowicz, zostanie dobrze na tę drogę uzbrojona. A może ona nie być wcale prosta, bo internetowi hejterzy już dają o sobie znać, a rosyjska armia trolli rozkręca kampanię nienawiści i trzeba się z tym zmierzyć. 

Wiele wskazuje, że ta sprawa może być dla Świątek prawdziwą smugą cienia, końcem młodzieńczej niewinności. Już poprosiła o wsparcie, przyznała, że bez niego byłoby jej trudniej. Pomożecie?

Nasza nieufność spowodowana była tym, że w czasach, gdy doping był już powszechny, a jego kontrola dopiero raczkowała, od sportowców, którzy wpadli, nasłuchaliśmy się tylu bzdur, że aż trudno to sobie z dzisiejszej perspektywy wyobrazić. Był to okres dopingowej wolnoamerykanki, gdy światowym sportem pod koniec XX wieku rządzili Juan Antonio Samaranch (Międzynarodowy Komitet Olimpijski) i Primo Nebiolo (Światowa Federacja Lekkoatletyczna). To oni stworzyli wyhodowanego na sterydach lekkoatletycznego giganta i przy użyciu rodzącej się wówczas globalnej telewizji zapewnili mu deszcz dolarów. By ludzie się takim sportem zachwycili, potrzebne były rekordy, a ich bicie ułatwiał pozornie kontrolowany doping. Ten wyścig był dodatkowo napędzany przez politykę w warunkach postzimnowojennej konfrontacji Wschodu i Zachodu. Mówiąc krótko: był to czas kłamstw i manipulacji, które na długo naznaczyły nasze postrzeganie dopingu.

Pozostało 88% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
analizy
Wybory prezydenckie 2025. Kandydaci rywalizują nie tylko ze sobą, ale i z przeszłością
Opinie polityczno - społeczne
Marcin Molski: Ciemna strona CBA
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Dzień świstaka z obchodami 80. rocznicy zakończenia II wojny światowej
Opinie polityczno - społeczne
Maciej Miłosz: Polskie okręty podwodne, czyli honor wicepremiera Kosiniaka
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie polityczno - społeczne
Barbara Brodzińska-Mirowska: Zmiany w składce zdrowotnej to polityczna pułapka na miarę Polskiego Ładu
Materiał Promocyjny
Fundusze Europejskie stawiają na transport intermodalny