Nie ukrywam, że uważam wybór Donalda Trumpa na prezydenta USA za katastrofę, i to nie tylko dla Ameryki, ale dla całego Zachodu. I chodzi mi nie tylko o szokujący upadek moralny sporej części mieszkańców Stanów Zjednoczonych wybierających na ten najwyższy urząd osobę z różnych względów tego niegodną. Groźniejsza jest inna kwestia. Związana jest ona z pytaniem: kto naprawdę będzie rządził Ameryką? W moim przekonaniu będzie to Dolina Krzemowa, a dokładniej – jej miliarderzy znajdujący bez trudu sojuszników także w innych kręgach superbogaczy amerykańskich.
Anarchokapitalizm, czyli w co wierzy Dolina Krzmemowa
Trawestując sławne słowa Abrahama Lincolna o ustroju Ameryki jako rządach „ludu, dla ludu, sprawowanych przez lud”, można powiedzieć, że będą to rządy bogatych, dla bogatych, sprawowane przez bogatych. I to rządy, które nie będą się przejmować demokracją czy dotychczasową kulturą polityczną Stanów Zjednoczonych.
Wystarczy przyjrzeć się poglądom głównych graczy z Doliny Krzemowej, którzy zresztą od dawna sygnalizują chrapkę na władzę nie tylko nad siecią (tę zrealizowali już dawno), ale także nad światem pozainternetowym. I nie są to tylko Elon Musk, typowany na członka rządu Trumpa, ale np. Peter Thiel, współautor sukcesu życiowego i politycznego wiceprezydenta Vance’a. A przecież takich ludzi w Dolinie Krzemowej jest znacznie więcej.
Czytaj więcej
Donald Trump i Elon Musk prześcigają się we wzajemnych komplementach i pochwałach, a nawet planują wspólną przyszłość w Białym Domu. Nic w tym nadzwyczajnego – romans inwestorów z Doliny Krzemowej i amerykańskiej populistycznej prawicy trwa już od dawna. Jak to jednak bywa w tego typu związkach, burzliwe rozstania są rzeczą pewną.
Czego chcą? Nie tylko władzy nad Stanami Zjednoczonymi, ale władzy nas światem jako takim. Rozzuchwaleni swoim sukcesem ekonomicznym chcą przekuć go na sukces polityczny. I to im się właśnie udaje. A że ich ambicje nie mają granic, granic takich nie mają także plany polityczne. Określa je ideologia libertarianizmu czy wręcz anarchokapitalizmu, która zakłada, że największym wrogiem ludzi biznesu jest zawsze państwo.