Wojciech Konończuk: Niemcy muszą przejąć odpowiedzialność za Treblinkę, Majdanek, Bełżec…

Nazistowskie Niemcy utworzyły swoje największe obozy zagłady w okupowanej Polsce. Od kilkudziesięciu lat obowiązek ich zachowania i utrzymania spoczywa na Polakach. Dotychczas kosztowało to więcej niż łączna suma wypłat RFN dla polskich ofiar niemieckiej okupacji.

Publikacja: 30.08.2024 04:30

Premier RP Donald Tusk i kanclerz Niemiec Olaf Scholz podczas polsko-niemieckich konsultacji międzyr

Premier RP Donald Tusk i kanclerz Niemiec Olaf Scholz podczas polsko-niemieckich konsultacji międzyrządowych. Zdjęcie z lipca 2024 r.

Foto: PAP/Marcin Obara

W trakcie polsko-niemieckich konsultacji międzyrządowych w lipcu w Warszawie kanclerz Olaf Scholz miał zamiar ogłosić wypłacenie 200 mln euro odszkodowań dla żyjących jeszcze ofiar III Rzeszy. W przededniu wydarzenia zapowiadały to niemieckie media, które po kilku dniach ujawniły też sumę, jaką Berlin miał nieformalnie zaproponować. Do jej publicznego ogłoszenia jednak nie doszło, gdyż strona polska propozycję odrzuciła.

200 mln euro trudno potraktować inaczej niż jako kwotę niepoważną, wręcz obraźliwą i naruszająca elementarne poczucie sprawiedliwości. Zobrazujmy to kilkoma liczbami. Od 1952 r. Niemcy wypłaciły ocalałym z Holokaustu lub ich spadkobiercom około 90 mld dolarów. Tylko w 2024 r. Berlin przekazał im 1,4 mld dolarów. Tymczasem wszystkie dotychczasowe niemieckie rekompensaty dla polskich ofiar okupacji wyniosły zaledwie około 1,5 mld euro.

Czytaj więcej

Estera Flieger: Jak robić politykę historyczną. Dwa scenariusze - z marzeń i koszmarów

Nie będzie to jednak tekst o potrzebie zadośćuczynienia ze strony państwa niemieckiego. W długich już dyskusjach o sprawach trudnych i nierozliczonych między Polakami a Niemcami z pola widzenia znika inna ważna kwestia, a mianowicie zbudowane przez III Rzeszę w okupowanej Polsce obozy koncentracyjne i pozostałe po nich miejsca pamięci. Tylko w ośmiu największych, czyli w Auschwitz-Birkenau, Treblince, Bełżcu, Chełmnie nad Nerem (Kulmhof), Sobiborze, Majdanku, Stutthofie (Sztutowo) i Gross-Rosen (Rogoźnica), Niemcy zamordowali około 3,2 mln ludzi, przede wszystkim europejskich Żydów. Ich piekielne nazwy naznaczyły ziemie polskie i wpisały się do światowej historii jako symbole zbrodni wyjątkowej w dziejach ludzkości.

Po 1945 r. cały wysiłek związany z zachowaniem i utrzymaniem miejsc po byłych obozach zagłady, mających pozostać dowodem niemieckich zbrodni i ostrzeżeniem dla przyszłych pokoleń, spadł na Polskę. Państwo niemieckie, z pewnymi niewielkimi zastrzeżeniami (o czym poniżej), umyło ręce, pozostawiając ten obowiązek Polakom. Ujmując rzecz obrazowo – Niemcy nie wypłaciły Polsce reparacji za zniszczenia wojenne, a polscy robotnicy przymusowi uzyskali jedynie symboliczne odszkodowania, ale od niemal 80 lat to państwo polskie ponosi koszty finansowania muzeów w byłych niemieckich obozach koncentracyjnych.

Polskie muzea w niemieckich obozach. Jakie kwoty pochłania ich utrzymanie?

Już jesienią 1944 r. w dawnym obozie koncentracyjnym KL Lublin utworzono Państwowe Muzeum na Majdanku, które stało się najstarszym w Europie muzeum upamiętniającym ofiary II wojny światowej. W 1947 r. na niemal 200 ha dawnego KL Auschwitz powstało muzeum, aby „po wsze czasy zachować tereny byłego hitlerowskiego obozu koncentracyjnego w Oświęcimiu wraz z wszelkimi znajdującymi się tam zabudowaniami i urządzeniami”. Nie trzeba tłumaczyć, że od tego czasu Auschwitz stało się jednym z globalnych symboli wojny i jej bestialstwa. Następnie powstały instytucje muzealne mające chronić obszary po dawnych obozach zagłady w Stutthofie, Treblince i Gross-Rosen (odpowiednio w 1962, 1964 i 1983 r.).

Już w III RP instytucje muzealne powstały w Chełmnie nad Nerem (1990), miejscu mało znanym, gdzie życie straciło ok. 200 tys. osób, w ogromnej większości Żydów, w Sobiborze (1993), który pochłonął 180 tys. ofiar i w Bełżcu (2004), gdzie zamordowano nawet do 600 tys. Żydów. Najnowszym jest powstałe w 2021 r. Muzeum – Miejsce Pamięci KL Plaszow w Krakowie, które zostanie otwarte dla zwiedzających w 2025 r.

Czytaj więcej

Wojciech Konończuk: Geografia jest w końcu po stronie Polski

Wszystkie wspomniane muzea zajmują łącznie ponad 500 ha powierzchni, a ich utrzymanie, prowadzenie i zachowanie pochłaniają ogromne koszty. Według danych udostępnionych mi na podstawie ustawy o dostępie do informacji publicznej przez wspomniane wyżej osiem muzeów działających w dawnych niemieckich obozach zagłady (dwie z nich publikują pełne sprawozdania finansowe na swoich stronach internetowych) ich łączny budżet w 2023 r. wyniósł 225 mln złotych.

Ponad 70 proc. tej sumy, czyli 166 mln złotych, stanowił budżet Państwowego Muzeum Auschwitz-Birkenau. Instytucja ta ma pod swoją opieką największy teren ze 150 budynkami, 300 ruinami, setkami tysięcy artefaktów, wielkie archiwum i centrum badawcze. W ubiegłym roku przyjęło 1,67 mln zwiedzających, a w ciągu ostatniej dekady było to 15,8 mln osób z całego świata (w tym Polacy stanowili 24,2 proc., Niemcy 4,1 proc., Izraelczycy 3 proc.).

Ile wynosi fundusz żelazny dla Miejsca Pamięci Auschwitz i kto go wpłacił?

Muzeum Auschwitz-Birkenau jest w najlepszej sytuacji finansowej spośród wszystkich tego typu polskich miejsc pamięci, gdyż nawet połowa jego budżetu pochodzi z przychodów własnych. W praktyce są to głównie opłaty za oprowadzanie z przewodnikiem (co do zasady wstęp do wszystkich tych muzeów jest bezpłatny). Dla porównania wpływy własne w pozostałych instytucjach wynoszą zaledwie 4–6 proc. ich rocznych budżetów.

W ostatnich latach ważnym wsparciem finansowym Muzeum Auschwitz-Birkenau jest Fundacja Auschwitz‑Birkenau, utworzona w 2009 r. z inicjatywy Władysława Bartoszewskiego. Rząd RP rozesłał wówczas listy do wielu państw z prośbą o wsparcie jej funduszu żelaznego, z odsetek od którego miały być w przyszłości finansowane prace konserwatorskie na terenie po KL Auschwitz. W tym samym roku rząd RFN podjął decyzję o przekazaniu w latach 2011–2016 łącznie 60 mln euro, zaś w 2020– 2021 dołożył kolejne 60 mln euro. Do funduszu swoje dodały inne państwa, w tym największe sumy USA (17 mln dolarów) i Polska (10 mln euro) oraz donatorzy prywatni (przede wszystkim amerykańscy).

Dzisiaj fundusz żelazny Fundacji wynosi ok. 180 mln euro. Dzięki temu w ciągu ostatnich trzech lat przekazała ona na prace konserwatorskie w Auschwitz 72,4 mln złotych, co stanowiło ok. 17 proc. budżetu tego miejsca pamięci. Konserwacja obozowych artefaktów jest czasochłonna i kosztowna, a potrzeby ogromne. Dość powiedzieć, że w ubiegłym roku rozpoczęto m.in. konserwację 8 tysięcy bucików dziecięcych.

Polska zachowuje się odpowiedzialnie, wydatkując bez zastrzeżenia potężne publiczne pieniądze na zachowanie i utrzymanie tych miejsc pamięci. Czy jednak również w przyszłości to państwo polskie ma ponosić największy ciężar ich zachowania?

Mimo dość dobrej sytuacji finansowej Muzeum Auschwitz-Birkenau wciąż znaczna część jego budżetu pochodzi z polskiego Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego (MKiDN). W ciągu ostatnich trzech lat było to 112,4 mln złotych, czyli ponad 27 proc. całości budżetu. Symboliczne są natomiast środki przekazywane przez niemieckie fundacje – w ciągu ostatnich trzech lat stanowiły zaledwie 0,3 proc. budżetu.

W znacznie gorszej sytuacji finansowej znajduje się pozostałe siedem muzeów opiekujących się terenami byłych niemieckich obozów zagłady. Ich łączny budżet wyniósł w 2023 r. niemal 60 mln zł i prawie w całości środki te pochodziły z MKiDN oraz samorządów. Instytucje te nie otrzymywały ani funduszy międzynarodowych, ani niemieckich. W ciągu ostatnich trzech lat jedynie Muzeum – Miejsce Pamięci Bełżec otrzymało 370 tys. złotych ze środków RFN.

Polski budżet jest również wyłącznym źródłem finansowania nowych inwestycji. W Treblince kosztem 45 mln złotych powstaje nowy pawilon muzealno-edukacyjny, który ma być gotowy do 2026 r. Na Majdanku trwają prace remontowe przy mauzoleum – koszt to niemal 6 mln złotych. Wreszcie, budżet prac porządkowych na terenie KL Plaszow i budowy budynku wystawowego sięga 50 mln złotych. Łatwo policzyć, że tylko te trzy projekty będą kosztować państwo polskie ponad 100 mln złotych. Pytanie, dlaczego państwo niemieckie nie zadeklarowało żadnego wsparcia?

Czytaj więcej

„Imperium zniszczenia. Historia nazistowskiej masowej zagłady”: Zbrodnie półostateczne

Dlaczego to ofiara, a nie sprawca ma dbać o upamiętnienie miejsc kaźni?

Jak udało mi się ustalić, tylko w latach 2014–2023 łączny budżet ośmiu polskich instytucji działających w byłych niemieckich obozach zagłady wyniósł 1,16 mld złotych. A przecież są jeszcze inne polskie instytucje działające w miejscach niemieckich masowych kaźni, jak choćby muzeum w podwarszawskich Palmirach. Gdyby zsumować wszystkie środki wydatkowane przez ostatnie kilkadziesiąt lat od ich utworzenia, okazałoby się, że przewyższają one środki wypłacone dotąd przez Berlin polskim ofiarom wojny. Polska zachowuje się odpowiedzialnie, wydatkując bez zastrzeżenia potężne publiczne pieniądze na zachowanie i utrzymanie tych miejsc pamięci. Czy jednak również w przyszłości to państwo polskie ma ponosić największy ciężar ich zachowania?

Nie ma wątpliwości, że byłe obozy koncentracyjne muszą być utrzymywane w dobrym stanie, a obozowe artefakty poddawane pieczołowitej konserwacji. Ktoś musi dbać o część muzealną, centra edukacyjne, finansować przewodników, prace badawcze itd. To wszystko w kolejnych latach i dekadach będzie wymagało bardzo znaczących funduszy.

Nie są mi znane żadne propozycje strony niemieckiej, które dotyczyły zapewnienia systemowego finansowania tych miejsc pamięci. Choć wydawałoby się, że w pierwszym rzędzie to państwo sprawca, a nie państwo ofiara powinien zadbać o to, aby jak najlepiej zachować dla kolejnych pokoleń miejsca, które mają być ostrzeżeniem przed powtórką historii. Miejsca, które powinny prowadzić szeroką międzynarodową działalność edukacyjną, w szczególności skierowaną do młodych ludzi.

Czytaj więcej

Niemcom mylą się powstania

Tymczasem Niemcy wykazują tu zadziwiającą niefrasobliwość, którą trudno jest traktować inaczej niż brak odpowiedzialności. Towarzyszy temu upowszechniający się w społeczeństwie niemieckim – aby użyć określenia niemieckiego badacza Samuela Salzborna – mit zbiorowej niewinności Niemców i coraz częstsze odwracanie roli sprawcy i ofiary. Może gdyby w corocznej niemieckiej ustawie budżetowej znajdował się zapis o środkach przeznaczanych na zachowania i utrzymanie miejsc po obozach zagłady, to „rozmywanie niemieckiej pamięci” byłoby trudniejsze?

Państwo niemieckie może jednak poprawić swój wizerunek. Wystarczy zacząć od zapewnienia „po wsze czasy” stabilnego finansowania tych miejsc. Nie mam wątpliwości, że poważna propozycja Berlina spotkałaby się ze zgodnym poparciem polskich polityków i społeczeństwa. Co najwyżej, przy tej okazji Polacy dowiedzieliby się, że przez niemal 80 lat, jakie minęły od zakończenia wojny, to oni musieli wziąć na siebie główny ciężar zachowania i utrzymania miejsc pamięci o masowych zbrodniach niemieckich, podczas gdy potomkowie sprawców woleli o tym nie pamiętać.

O autorze

Wojciech Konończuk

dyrektor Ośrodka Studiów Wschodnich (OSW) w Warszawie

W trakcie polsko-niemieckich konsultacji międzyrządowych w lipcu w Warszawie kanclerz Olaf Scholz miał zamiar ogłosić wypłacenie 200 mln euro odszkodowań dla żyjących jeszcze ofiar III Rzeszy. W przededniu wydarzenia zapowiadały to niemieckie media, które po kilku dniach ujawniły też sumę, jaką Berlin miał nieformalnie zaproponować. Do jej publicznego ogłoszenia jednak nie doszło, gdyż strona polska propozycję odrzuciła.

200 mln euro trudno potraktować inaczej niż jako kwotę niepoważną, wręcz obraźliwą i naruszająca elementarne poczucie sprawiedliwości. Zobrazujmy to kilkoma liczbami. Od 1952 r. Niemcy wypłaciły ocalałym z Holokaustu lub ich spadkobiercom około 90 mld dolarów. Tylko w 2024 r. Berlin przekazał im 1,4 mld dolarów. Tymczasem wszystkie dotychczasowe niemieckie rekompensaty dla polskich ofiar okupacji wyniosły zaledwie około 1,5 mld euro.

Pozostało 93% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie polityczno - społeczne
Piotr Buras: Co ma Wołyń do rozszerzenia UE
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Troska o dobrostan zwierząt jest częścią polskiej historii. Czas na kolejny krok
Opinie polityczno - społeczne
Jan Środoń: Boże, broń nas przed taką reformą. Jak skutecznie naprawić PAN?
Opinie polityczno - społeczne
Ćwiek-Świdecka: Sprawdziany zachęcą do gimnastyki? Ciekawa koncepcja walki ze zwolnieniami z WF-u
analizy
Jacek Nizinkiewicz: Czy Donald Trump oddałby Polskę Władimirowi Putinowi? Co wiemy po debacie
Materiał Promocyjny
Jak wygląda auto elektryczne