Kopenhaga, Praga, Bruksela - Szymon Szynkowski vel Sęk, świeżo powołany przez premiera Mateusza Morawieckiego minister spraw zagranicznych, jest od początku tygodnia nieustannie w drodze. Przed wylotem napisał na komunikatorze X: „kwestia propozycji zmian traktatowych przyjętych przez Parlament Europejski jest fundamentalna, jest kwestią przyszłości polskiej państwowości. Dlatego rozpoczynam dziś wizyty w europejskich stolicach, by z najbliższymi partnerami rozmawiać o zagrożeniach płynących z centralistycznej wizji UE”.
Wpis opatrzył własnym zdjęciem. Widać na nim jak wchodzi po schodach do samolotu. Zamyślona sylwetka samotnego wizjonera rysuje się na tle polskich barw rządowego samolotu. Jest jeszcze półmrok, to świt.
Ryzyko centralizacji UE jest bliskie zeru
22 listopada eurodeputowani przyjęli uchwałę, w której rekomendują zmianę obecnych zasad funkcjonowania Unii Europejskiej. W żadnym wypadku nie stanowi to jednak zobowiązania dla Rady Europejskiej. A to do niej, czyli do przywódców państw UE, należy decyzja, czy rozciągnięty na wiele lat proces zmian w ogóle zostanie uruchomiony. Tymczasem w Radzie obowiązuje jednomyślność, na dodatek Holandia niedawno dołączyła do grona krajów, gdzie największym poparciem cieszą się partie eurosceptyczne. Ryzyko centralizacji Unii jest więc w tej chwili bliskie zeru.
Czytaj więcej
Tego samego dnia, gdy Parlament Europejski głosuje nad federalizacją Wspólnoty, Holendrzy idą do urn, aby wzmocnić skrajną prawicę. To drugie rozstrzygnie o losie integracji.
Sprawa dalece wykracza też poza termin działania ministra Szynkowskiego i rzecz jasna jest dobrze znana w unijnych stolicach bez zwracania na nią uwagi przez ministra chwilowego polskiego rządu.