Jędrzej Bielecki: Europa znów pozostawiła Ormian własnemu losowi

Podzielona Unia okazała się bezsilna wobec zajęcia przez Azerbejdżan Górskiego Karabachu. Wymarzony przez Putina świat stref wpływu jest w ofensywie.

Publikacja: 27.09.2023 03:00

Ormianie uciekający z Karabachu do Armenii przez tzw. korytarz lacziński

Ormianie uciekający z Karabachu do Armenii przez tzw. korytarz lacziński

Foto: EPA/ROMAN ISMAYILOV

Przewodniczący Rady Europejskiej Charles Michel szykował się do spotkania na szczycie UE w Granadzie 4 października z wysłannikami Armenii i Azerbejdżanu. Liczył, że uda mu się wynegocjować kompromis w sprawie terytorium, które – choć zamieszkałe w całości przez Ormian – zostało przekazane w 1921 roku przez Stalina Azerbejdżanowi. Błyskawiczne uderzenie reżimu Ilhama Alijewa 19 września zaskoczyło Belga. Jak i całą Unię.

Od tej pory kraje „27” starają się uzgodnić wspólne stanowisko w tej sprawie, ale tak naprawdę bez skutku. 22 września w trakcie dorocznego Zgromadzenia Ogólnego ONZ przedstawiciel ds. zagranicznych Wspólnoty Josep Borrell został co prawda upoważniony do złożenia w imieniu zjednoczonej Europy deklaracji w tej sprawie, ale wiele treści w niej nie było. Unia nie potępiła Azerbejdżanu. Zaapelowała jedynie o dialog między Erywaniem i Baku oraz o utrzymanie dostępu do świata zewnętrznego dla mieszkańców Górskiego Karabachu.

Czytaj więcej

Trwa ucieczka tysięcy Ormian z Karabachu. Zwycięski Azerbejdżan chce kolejnych zdobyczy

Nic z tych rzeczy nie nastąpiło. Ormianie, wśród których żywa pozostaje pamięć tureckiego ludobójstwa dokonanego w 1915 roku, obawiają się nowych czystek etnicznych ze strony spokrewnionych językowo i etnicznie z Turkami Azerów. Przynajmniej kilkanaście tysięcy z nich już opuściło swoje domy. Dzięki wsparciu Ankary Alijew skutecznie wprowadza w życie politykę faktów dokonanych.

Azerbejdżan ma poważny atut: gaz

W Unii pomocną dłoń chciał podać Ormianom przede wszystkim Emmanuel Macron. To tradycyjna polityka Francji zamieszkałej przez znaczącą mniejszość ormiańską. Macron kilka razy kontaktował się telefonicznie z premierem Nikolem Paszynianem. Miał w tym poparcie niektórych krajów UE, w tym Niemiec i Holandii.

Demokratyczna Armenia w morzu autorytaryzmu na Kaukazie powinna być bliska sercu Brukseli. Jednak brutalny, autorytarny reżim Alijewa od lat próbował jednać sobie przyjaciół w Unii, w tym np. na Węgrzech i we Włoszech. Ma poważny atut: gaz. A po rosyjskiej inwazji na Ukrainę Wspólnota musi znaleźć alternatywne źródła dostaw nośników energii. Plany zakładają, że import przez UE gazu z Azerbejdżanu do 2027 roku podwoi się i będzie stanowił 5 procent zakupów za granicą tego surowca.

Czytaj więcej

Niepodległość Armenii może być zagrożona? Premier wygłosił orędzie

Utrzymanie kontaktów z Baku nabrało też dla Brukseli nowego znaczenia geopolitycznego. To korytarz komunikacji między Rosją na północy i Iranem na południu, z którymi kontakty są zasadniczo zerwane.

Słabość Unii Europejskiej może tylko zachęcić Azerbejdżan

Ale na podejściu Unii do Armenii zaciążyła też bierna postawa krajów Europy Środkowej (poza Węgrami), w tym Polski. Zawiedziony brakiem reakcji na coraz bardziej asertywną politykę Azerbejdżanu Paszynian przynajmniej od maja dawał sygnały zbliżenia z Zachodem. Wspierał Ukrainę. Wciąż jednak był postrzegany w naszym regionie jako zasadniczo sojusznik Rosji.

Wreszcie czkawką odbija się wymóg jednomyślności, jaki obowiązuje w Radzie UE przy podejmowaniu decyzji w sprawie polityki zagranicznej. W ostatnim czasie Viktor Orbán permanentnie groził wetem, jeśli Unia będzie chciała potępić Baku. Postawił na swoim.

Słabość Wspólnoty może tylko zachęcić Alijewa do pójścia za ciosem. Razem z Recepem Erdoganem snuł on już plany wymuszenia eksterytorialnego korytarza, który połączyłby Nachiczewan z resztą Azerbejdżanu. Wprowadzenie w życie takiego planu stanowiłoby poważne zagrożenie dla ormiańskiej suwerenności. Oznaczałoby, że próbując utrzymać strategiczne relacje z Baku, Unia de facto wpisuje się w powrót polityki strefy wpływów na Kaukazie. Pośrednio zachęca też Erdogana do rozwoju mocarstwowych planów w regionie.

Od początku inwazji na Ukrainę o polityce Zachodu wobec tego regionu decyduje Ameryka. Niemcy i inne kraje Unii ściśle koordynują z Waszyngtonem swoją strategię. W przypadku Kaukazu taki układ się jednak nie powtórzył. Co prawda Amerykanie zdecydowali się wiosną na wspólne ćwiczenia wojskowe z Ormianami, a teraz mają swojego wysłannika w Erywaniu. Jednak na Kaukazie nie zapomniano obietnic pomocy George’a W. Busha dla Gruzji. Polegając na nich, kraj stracił jedną szóstą swojego terytorium na rzecz Rosji. W tym regionie Unia musi więc grać samodzielnie. A do tego nie dojrzała.

Przewodniczący Rady Europejskiej Charles Michel szykował się do spotkania na szczycie UE w Granadzie 4 października z wysłannikami Armenii i Azerbejdżanu. Liczył, że uda mu się wynegocjować kompromis w sprawie terytorium, które – choć zamieszkałe w całości przez Ormian – zostało przekazane w 1921 roku przez Stalina Azerbejdżanowi. Błyskawiczne uderzenie reżimu Ilhama Alijewa 19 września zaskoczyło Belga. Jak i całą Unię.

Pozostało 91% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Kandydatem PiS w wyborach prezydenckich będzie Karol Nawrocki. Chyba, że jednak nie
Opinie polityczno - społeczne
Janusz Reiter: Putin zmienił sposób postępowania z Niemcami. Mają się bać Rosji
Opinie polityczno - społeczne
Zuzanna Dąbrowska: Trzeba było uważać, czyli PKW odrzuca sprawozdanie PiS
Opinie polityczno - społeczne
Kozubal: 1000 dni wojny i nasza wola wsparcia
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Opinie polityczno - społeczne
Apel do Niemców: Musicie się pożegnać z życiem w kłamstwie