Ludzie rzucali kwiaty, jak kilka lat później podczas wizyty Jana Pawła II. Piłkarzy przyjął Edward Gierek.
W roku 1982, kiedy samolot z brązowymi medalistami mundialu wystartował z Madrytu, wykryto usterkę i trzeba było wracać na lotnisko. Nim zorganizowano podróż na nowo, upłynęło kilka godzin. Mimo to dziesiątki tysięcy kibiców do nocy czekały na Okęciu. Piłkarzy przyjął Wojciech Jaruzelski.
Z Kataru reprezentacja nie tylko wracała niemal ukradkiem, lecz jeszcze nie w komplecie. Część zawodników pozostała w Dausze, skąd miała bliżej na urlopy z rodzinami. Nie chciało im się wracać do Warszawy, być razem do końca, na dobre i na złe, podtrzymywać psychicznie trenera. Wykonali swoją pracę i tyle. Tak nie robi się w zgranym zespole ludzi, którzy pracują wspólnie i są do końca razem, bez względu na rezultat.
Czytaj więcej
Premier Mateusz Morawiecki miał obiecać drużynie premię za wyjście z grupy. Gdy piłkarze zadanie wykonali, zaczęły się kontrowersje i pieniędzy raczej nie zobaczą.
Rządowy samolot wylądował na lotnisku wojskowym, więc nie było możliwości spotkania się z zawodnikami i sztabem trenerskim. Na pewno chcieli to zrobić kibice. Dziennikarze też obeszli się smakiem, bo żadnej konferencji prasowej nie zorganizowano, a dostępu do zawodników nie było. A wystarczyło przewieźć sportowców autobusem do portu cywilnego lub do hotelu Marriott przy lotnisku, gdzie zwykle organizuje się konferencje.