Więcej kultury w gospodarce

Dla marki Polska najbardziej konstytutywny jest jej wymiar kulturalny. Plan Mateusza Morawieckiego go lekceważy – pisze dyrektor Instytutu Adama Mickiewicza.

Publikacja: 11.05.2016 21:47

Więcej kultury w gospodarce

Foto: Fotorzepa, Jakub Ostałowski

Na 66 slajdach kapitał społeczny wymieniono dwa razy (Mateusz, 17, 52). Markę narodową raz (Mateusz, 19). Przemysłów kreatywnych nie ma wcale.

Kultura, siła generująca ok. 3 proc. PKB, zasługuje na dwie wzmianki. Raz na slajdzie pt. „Włączenie małych miast, obszarów wiejskich i rodzinnych gospodarstw rolnych w procesy rozwojowe" (Mateusz, 53). Po raz drugi wyświetla się na slajdzie pt. „Życie bez wizyt w urzędzie" (nie, nie żartuję: Mateusz, 57), który kulturze stawia trzy wyzwania. Pierwsze: „rzetelne informacje o Polsce (historii, kulturze) w internecie przetłumaczone na języki obce". Taka strona – Culture.pl – już istnieje w wersji polskiej, angielskiej, rosyjskiej, chińskiej, koreańskiej oraz tureckiej i jest portalem referencyjnym dla agencji prasowych, a nawet „New York Timesa". Odwiedza ją średnio 20 tysięcy unikalnych użytkowników dziennie z całego świata, generując milion odsłon miesięcznie.

Tożsamość, emocje, wartości

Drugie wyzwanie: „digitalizacja i udostępnienie dóbr kultury i pamięci narodowej". Patrz: Nina.gov.pl czy choćby rewelacyjna Polona.pl, żeby wymienić tylko najlepsze. Trzecie wyzwanie stawiane kulturze to elektroniczne bilety do instytucji kultury (muzea, teatry, galerie). To u nas od dawna cywilizacyjny standard. Kultura zreformowała się jako jedna z pierwszych i stała się prymusem zmiany. Nie tylko błyskawicznie zaadaptowała się do megatrendów, ale też wiele z nich skutecznie antycypowała.

Dla naszej wspólnej przyszłości jest istotne, żeby wirtuozi PowerPointa, pracując nad szczegółami planu Morawieckiego, zechcieli dostrzec zmianę paradygmatu – tę, która już się dokonała, i tę, która nieuchronnie nadciąga.

Kiedy po trzech dekadach pracowitego dostarczania empirycznych dowodów świat ekonomii i polityki w końcu przyznał, że kultura jest częścią gospodarki, nadciągnął rok 2008. Wysadził on w powietrze gospodarkę i kulturę, która ją sankcjonowała, co uprawomocniło hipotezę, że to gospodarka jest częścią kultury.

To część nowego paradygmatu o mierzalnych i zmierzonych przesłankach. Jakie kompetencje kulturotwórcze i zdolność absorpcji kultury, taka zdolność do kreatywnych przedsięwzięć. Ile zdolności do zarządzania wiedzą i sieciowania, tyle przewag konkurencyjnych. Jaki pułap identyfikacji z wartościami marki, taki sukces rynkowy. Ile kapitału intelektualnego, tyle innowacji. Jaka kultura, taka gospodarka. Bez kultury można mówić najwyżej o wzroście, ale nie o rozwoju. Najważniejsze w kulturze zawsze były talent i pieniądze. Najważniejsze w gospodarce będą kapitał i kultura. Stratedzy, którzy w swoich wizjach nie uwzględnią zmiany tej części paradygmatu, skażą gospodarkę na cywilizacyjny dryf.

Polska jest 23. gospodarką świata, ale marka Polska zajmuje dopiero 45. miejsce w Country Brand Index. To różnica między percepcją a rzeczywistością gospodarczą. Ta różnica kosztuje. Tymczasem plan Morawieckiego o silnej marce wspomina tylko raz (Mateusz, 19). Percepcje są stabilne i uparte. Rządzą ludzkim zachowaniem i decyzjami. Wpływają na to, co i od kogo kupujemy, jak inwestujemy, gdzie jedziemy na wakacje. To „miękka siła" kształtuje postrzeganie. Wybór następnego miejsca, gdzie inwestorzy zbudują Campus technologiczny albo zaparkują pieniądze akcjonariuszy, zależy od percepcji tego miejsca i emocji z nim związanych.

Polska „miękka siła" to wciąż głównie kultura. Czemu? Jeśli zapytać guru brandingu, co to jest marka, odpowie: tożsamość, emocje i zbiór wartości. Jeśli zapytamy filozofa, antropologa, poetę czy kaznodzieję, czym jest kultura, dostaniemy tę samą odpowiedź: tożsamość, emocje, zbiór wartości... Nie ma nic „miękkiego" w „miękkiej sile". Zarządzanie percepcją to też gospodarka, tylko wykonywana innymi narzędziami. To, co jeszcze dwie dekady temu uchodziło za „miękkie" jest dziś tak samo „twarde" jak wydajna infrastruktura i koszt siły roboczej, jak miliony ton wylanego betonu i upokarzające płace na śmieciówkach.

Dla marki Polska najbardziej konstytutywny jest jej wymiar kulturalny. Dla konkurencyjności polskiej gospodarki najważniejsza będzie siła, atrakcyjność i wiarygodność marki narodowej, czyli oryginalność, wyróżnialność i prawda polskiej kultury. Jeśli jednym z naczelnych postulatów planu Morawieckiego jest „więcej Polski w Polsce", to w języku sejsmicznych zmian, które zapowiada, powinno to oznaczać „więcej kultury w gospodarce".

Okrążenie przed konkurencją

Kultura może wesprzeć plan Morawieckiego w konfrontacji z wyzwaniami stojącymi przed polską gospodarką przynajmniej na trzy sposoby.

Pułapka średniego dochodu jest m.in. konsekwencją niskich marż, a te są konsekwencją niewielkiego udziału intelektualnej wartości dodanej w cenie. Marża (i cena) mogą rosnąć, a towary i usługi mimo to znajdować nabywców, tylko jeśli stoi za nimi solidna, atrakcyjna i wiarygodna marka, czyli kultura. Różnica między „made in Poland" a „designed and made with care in Poland" daje się wyrazić w marży, czyli w pieniądzu, bo „design" oraz „care" kosztują i rozumie to niemal każdy klient. Więcej, on właśnie tego szuka.

Nie wiadomo jeszcze, co może zrobić rząd dla innowacyjności przedsiębiorstw, ale już wiadomo, co może zrobić kultura. Przez trzy dekady profesjonaliści kultury sumiennie implementowali w swoich organizacjach biznesowe standardy i procedury. W tym samym czasie przedsiębiorcy marzyli, by ich firmy były innowacyjne, inteligentne, zdolne do uczenia się i zarządzania wiedzą, wspierające rozwój pracowników i odpowiedzialne modele biznesowe, społecznie wrażliwe i działające z wykorzystaniem nie tylko strategii, ale również zbiorów wartości. Takie firmy, o jakich marzą przedsiębiorcy, już istnieją – w kulturze. Polska ma szansę być pionierem i odwrócić wektory transferu idei i wiedzy tak, by popłynęły one również w odwrotnym kierunku – od kultury do gospodarki.

Slajd „Zapraszamy inwestorów zagranicznych" (Mateusz, 30) informuje, o jakiego typu promodernizacyjne inwestycje chodzi i jak rząd zamierza je wspierać. Pomija fakt, że atrakcyjność kulturalna danego kraju dziś jest jednym z kluczowych parametrów wyboru lokalizacji BIZ, obok takich czynników, jak wielkość rynku wewnętrznego i dostęp do rynków trzecich, ulgi podatkowe i wsparcie publiczne, zasób i kwalifikacje siły roboczej, stabilizacja podatkowa, prawna i polityczna oraz infrastruktura.

Inteligentni, czyli najbardziej pożądani, inwestorzy rozumieją, że ich middle management spędzi w wybranym kraju co najmniej kilka lat, i to właśnie ta grupa zyskuje rosnący wpływ na decyzje lokalizacyjne, a ich wybory motywowane są nie tylko karierą czy pieniędzmi, ale i jakością życia. Równiutko wylany beton i niskie płace znajdą w wielu miejscach na świecie. Tam, gdzie będą pracować, chcą mieć operę, filharmonię, balet, kino, jazz, teatr, galerie, dobre jedzenie, szkołę z angielskim dla dzieci i pole golfowe. Kraj, który może to zaoferować na poziomie, do jakiego ekspaci przywykli, jest o okrążenie przed konkurencją.

Edukacja. Ale jaka?

Edukacja w planie występuje w trzech postaciach: jako „rzetelne wykształcenie" (Mateusz, 16), jako „pomnażanie polskiego kapitału finansowego, społecznego, technologicznego i w zakresie edukacji"(Mateusz, 17), oraz jako „szkolnictwo zawodowe" (Mateusz, 19). Jaka powinna być edukacja dla innowacyjnej, prorozwojowej gospodarki? I tu, wydaje się, kultura również może pomóc.

W testach PISA nasze dzieciaki wypadają nieźle. Ale w rankingach innowacyjności prym wiodą USA, Szwecja i Izrael. Uczniowie z tych krajów w testach PISA wypadają średnio (USA), słabo (Szwecja) lub bardzo słabo (Izrael). Te kraje dzieli wszystko. Ale jest jeden element wspólny – system edukacji, który promuje kompetencje kulturowe i społeczne, kształtuje nawyki czytelnicze, uczy obcowania ze sztukami wizualnymi, muzyką i mediami. Z taką samą powagą, z jaką uczy matematyki czy chemii.

I ostatnia kwestia: dla kogo jest plan Morawieckiego? I czy warto poszukać odpowiedzi na to pytanie w kulturze? W ciągu dekady millenialsi i screenagersi będą stanowili 75 proc. siły roboczej i kontrolowali 90 proc. siły nabywczej. W ciągu dekady, czyli już. Dlaczego mają budować drony czy promy, skoro już wiadomo, że większość z nich w trakcie swojego życia zawodowego będzie wykonywać dziesięć różnych zawodów, z których połowa jeszcze dziś nie istnieje? Z badań wynika, że trzeba im zaproponować coś więcej niż etat i 80 proc. unijnej średniej. Wizja, która nie uwzględni ich aspiracji, wartości oraz nawyków konsumenckich i postaw obywatelskich – a to właśnie kształtuje kultura – zawiśnie w demograficznej i aksjologicznej próżni. Taki plan przyda się tylko facetom w średnim wieku w ciemnych garniturach. W ciągu dekady? Panowie, nas już nie ma...

Autor od 2008 roku jest dyrektorem Instytutu Adama Mickiewicza. Menedżer kultury, wydawca, producent filmowy i muzyczny, absolwent Wydziału Filozofii Uniwersytetu Warszawskiego

Opinie polityczno - społeczne
Konrad Szymański: Polska ma do odegrania ważną rolę w napiętych stosunkach Unii z USA
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie polityczno - społeczne
Robert Gwiazdowski: Dlaczego strategiczne mają być TVN i Polsat, a nie Telewizja Republika?
Opinie polityczno - społeczne
Łukasz Adamski: Donald Trump antyszczepionkowcem? Po raz kolejny igra z ogniem
felietony
Jacek Czaputowicz: Jak trwoga to do Andrzeja Dudy
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie polityczno - społeczne
Zuzanna Dąbrowska: Nowy spot PiS o drożyźnie. Kto wygra kampanię prezydencką na odcinku masła?