Czy aby opowieści o przygodach uczniów szkoły magii i czarodziejstwa nie są niewinnie wyglądającym zaproszeniem do okultyzmu i jeśli tak, to w jakim stopniu, i czy zabraniać dzieciom je czytać? Z biegiem lat potterofobia niektórych środowisk religijnych stała się symbolem nowej inkwizycji, powszechnie wyśmiewanym, koronnym dowodem na chrześcijańskie obsesje.

Przypomniałem sobie tę debatę kilka dni temu, gdy trafiłem na artykuł pod intrygującym tytułem „Quidditch przestanie być quidditchem. Powodem transfobiczne wypowiedzi Rowling”. Dla niewtajemniczonych: quidditch to sport uprawiany w świecie Pottera na latających miotłach. Istnieje również jego profesjonalna, choć „niemagiczna” odmiana, w którą gra się również w Polsce (nasza liga quidditcha znajduje się na 11. miejscu w Europie). Zasadniczą różnicą między oboma dyscyplinami jest okoliczność, że zamiast latać na miotłach, zawodnicy biegają po boisku z aluminiową rurką między nogami. Wydaje mi się, że głównie po to, by kojarzyła się choć trochę ze światem Pottera, a nie z rugby, które dość mocno przypomina.

Międzynarodowa Federacja Quidditcha zdecydowała ostatnio, że nie chce się natomiast kojarzyć z autorką tego uniwersum i jej „transfobicznymi opiniami” wygłoszonymi przed paroma laty na Twitterze. Rowling wyśmiała wtedy zwrot „osoba miesiączkująca”, stwierdzając, że tylko kobiety mogą dostać okres. Od tamtej pory stała się ona „tą-której-imienia-nie-wolno-wypowiadać”. Próbowałem dotrzeć do informacji na temat skali embarga nałożonego na skojarzenia z Lady Transfob. Interesowało mnie głównie, czy gracze squadballa (nowa nazwa) przestaną się wreszcie niepotrzebnie męczyć i narażać na przykre kontuzje i czy wyjmą spomiędzy nóg imitacje magicznych mioteł. Do dzisiaj światowa federacja tej dyscypliny nie zajęła wyraźnego stanowiska w powyższej sprawie.

Można było wyśmiewać debatę sprzed ćwierć wieku. Było w niej ziarno słusznej intuicji, choć przysypane kilkoma warstwami przeczulenia. Natomiast trzeba przyznać jedno – była poważna. Miejscami aż za bardzo, na tym właśnie polegał jej problem. Trudno to samo powiedzieć o krucjacie toczonej przeciwko J.K. Rowling. Bo jeśli już kojarzyć ją z inkwizycją, to wyłącznie spod znaku Monty Pythona.