Kilka dni temu z programu Festiwalu Beethovenowskiego w Niemczech skreślono XIII symfonię Dymitra Szostakowicza upamiętniającą Żydów pomordowanych przez hitlerowców w podkijowskim Babim Jarze; przecież teraz rosyjskie bomby spadają na tę samą nieszczęsną dolinę! Nikt już nie pamięta, jak Szostakowicz walczył ze stalinowską cenzurą, która usiłowała spętać i zniszczyć także genialnego kompozytora.
Czym nam zawinili Gogol, Dostojewski albo Czajkowski? Jak wyobrazić sobie Europę bez kultury rosyjskiej? Nie da się zapomnieć mądrych i dzielnych przedstawicieli rosyjskiej inteligencji, która zawsze patrzała dalej i przenikliwiej, niż Kreml dozwalał, więc od czasów carskich była więziona, zsyłana i tłamszona, oddychając głębiej tylko w przelotnych okresach „odwilży”, ostatni raz za Gorbaczowa i wczesnego Jelcyna. Przecież dzisiaj za byle okrzyk antywojenny można iść na 15 lat do łagru, gorzej niż za cara.
Jak zapomnieć przenikliwego i ironicznego Wiktora Jerofiejewa, a z nim tylu rozumnych Rosjan, których spotkałem na poplątanych drogach życia? Jak nie wczytywać się w rosyjską teologię prawosławną, skąpą w zdania orzekające o Bogu, ale dlatego głębiej wnikającą w istotę boskości niż nasza rzymska? Co z Achmatową, Mandelsztamem i Brodskim? Nowa żelazna kurtyna opada dziś na Rosję.
Czytaj więcej
Kijów szuka pokoju i chce zakończenia wojny. W Moskwie straszą wkroczeniem rosyjskiej armii do dużych miast.
Czy Putin jest tworem Rosji, czy tylko dzisiejsza Rosja jest tworem Putina? To drugie jest jeszcze do przyjęcia. Dyktator odejdzie w niesławie albo sprzątną go dworacy przerażeni szaleństwem wodza; przecież orszak karierowiczów nie ma ochoty razem z nim zejść do grobu. Ale jeżeli słuszne jest to pierwsze? Jeśli Putin lub jeszcze gorszy samodzierżca jest nieuchronnością dziejów? Czy kraj – który wieki tkwił w poddaństwie i oddawał nabożną cześć tyranom – jest w stanie zrodzić inny owoc?