Najpierw zagadka. Kto napisał, że przywódcy „Solidarności” ze Stoczni Gdańskiej „nie szukają porozumienia, ale wywołują zamieszanie medialne i wypowiadają się w sprawach, o których nie mają wiedzy”? Może minister skarbu? Któryś z przychylnych rządowi publicystów? Zaskakującą odpowiedź znajdą państwo w tym tekście.
[srodtytul]Polityczne kampanie związkowców[/srodtytul]
Zachowanie związkowców z Gdańska, którzy zmusili premiera do przeniesienia części obchodów 20. rocznicy obalenia komunizmu z Gdańska do Krakowa, dobrze wpisuje się w ciąg wcześniejszych zdarzeń z tego roku – takich jak protesty zbrojeniówki i stoczniowców czy demonstracje górnicze. W ten ciąg wydają się także wpisywać najścia na biura poselskie PO i wreszcie poniedziałkowe zerwanie debaty z premierem o losach stoczni przez gdańską „Solidarność”.
[wyimek]Trudno oczekiwać, że kilkuset wściekłych facetów przyjedzie do Warszawy, ustawi się na pół godziny pod siedzibą Rady Ministrów, a potem pójdzie do Łazienek karmić wiewiórki[/wyimek]
Ale jest przecież także inna rzeczywistość niż palenie opon i starcia stoczniowców z policją. Ta inna rzeczywistość to ratujące miejsca pracy porozumienie pracodawców i pracowników w Komisji Trójstronnej, a także setki mniejszych i większych porozumień w poszczególnych zakładach pracy, w których związki na czas kryzysu zgadzają się na obniżenie zarobków.