Premier Donald Tusk obwiniany o zbyt duże przywiązanie do sondaży znalazł się w sytuacji podobnej jak Bill Clinton, o którym „Washington Post" pisał przed laty, że spuścizna jego prezydentury to pod wieloma względami „powieść o sondażach". Chcący zerwać z takim wizerunkiem następca Clintona – republikanin George W. Bush – w kampanii wyborczej 2000 roku zwykł podkreślać, że niepotrzebne mu będą sondaże w kierowaniu krajem. Nie dowierzając temu, „Time Magazine" pytał sarkastycznie, czy takie deklaracje sugerowały mu właśnie wyniki sondaży?
W ostatnich dniach pojawiło się w naszej prasie kilka głosów na temat roli badań opinii publicznej, ich wykorzystania, a także nadużywania. Ważną myśl sformułował Aleksander Smolar w wywiadzie dla tygodnika „Wprost" (nr 31 z 1 – 7 sierpnia br.), mówiąc o tym, że prawdziwy mąż stanu w swoich decyzjach widzi długofalowy interes narodu, a nie kieruje się krótkim horyzontem czasowym i wynikami sondaży. Trudno nie zgodzić się z tą opinią, bliską zapewne wielu Polakom, ale i Amerykanom narzekającym, że stali się narodem kierowanym i prowadzonym przez sondaże. Wszyscy chcielibyśmy mieć przywódców, którzy swoje programy i wizje realizują konsekwentnie, nieraz wbrew chwilowym wahaniom opinii publicznej.
Zamiast referendum
Jednak, gdy zdarzy się coś ważnego w życiu społeczeństwa, to większość z nas prawdopodobnie zapragnie, aby w tej konkretnej sprawie władze wsłuchały się w głos obywateli i podjęły decyzję zgodną z oczekiwaniami większości. Tak było w USA, gdy rozważano procedurę impeachmentu prezydenta Clintona.
Sądzę, że podobnie było w naszym kraju w bieżącym roku, gdy od władz oczekiwano zdecydowanych działań w kwestii dopalaczy czy bezpieczeństwa na stadionach. W tym sensie sondaże pełnią rolę ważnego mechanizmu komunikacji między społeczeństwem a politycznymi elitami. I nie ma przesady w twierdzeniu George'a Gallupa, że sondaż jest opartym na próbie losowej referendum. Dobrze przeprowadzony sondaż jest w stanie zastąpić referendum, a nawet w pełniejszy sposób zaprezentować opinie społeczeństwa, nie zmuszając respondentów do odwiedzenia lokalu wyborczego. Losowy dobór próby zapewnia większą reprezentatywność opinii, aniżeli głosowania, w których mamy do czynienia z czymś, co nazwać by można autoselekcją wyborców.
W ustroju demokratycznym głos opinii publicznej wyrażony w sondażu staje się istotnym źródłem informacji dla podejmujących decyzje. „Demokracja i sondaże idą w parze" – stwierdza badacz tych zagadnień