Nie, ale inwestujemy agresywnie. W tamtym roku zrobiliśmy dwie akwizycje. Byliśmy w bezpiecznej sytuacji finansowej. Nie każda nasza spółka radzi sobie równie dobrze jak w Polsce. Spółka we Francji, która była zamknięta przez trzy miesiące, ma dużo większe spadki sprzedaży. We wszystkich krajach, gdzie funkcjonujemy, są tarcze, można skorzystać z dużej ilości pieniędzy. Staramy się z tego korzystać, by minimalizować straty.
W innych krajach tarcze są korzystniejsze?
Trudno tak ocenić. Szwajcaria cały czas ma tarczę. Gdy ma się spadek poziomu zamówień, można urlopować pracownika na koszt rządu. W Niemczech jest największa pula pieniędzy. Obawiam się, że dojdzie do nieuczciwej konkurencji. W normalnych czasach tego typu pomoc jest udzielana w ramach ustawy o pomocy publicznej. Dzisiaj nikt nie patrzy, czy ta pomoc jest legalna, nikt nie będzie żadnego kraju z tego rozliczał. Firmy z bogatych krajów, które oszczędzały w boomie gospodarki, wyjdą bardziej obronną ręką niż firmy z Włoch, Hiszpanii czy Francji. Te mogą stracić konkurencyjność z firmami niemieckimi.
A my zyskamy czy stracimy?
Mamy niskie zadłużenie do PKB, ale mamy ograniczenia konstytucyjne. Pieniędzy starczy na pierwszą część epidemii, a ona potrwa pewnie dwa lata. Masa firm wyjdzie z kryzysu mocno poobijana. My mamy 42 proc. kosztów wynagrodzeń w Polsce, 58 proc. za granicą. Dla nas wsparcie w Niemczech jest bardziej ważne niż to, co możemy osiągnąć w Polsce. To, że możemy urlopować pracowników w Holandii, Szwajcarii, Niemczech, Francji i Anglii, jest dla nas bardzo ważne.
Kryzys jest szansą dla was na przejęcie słabszych graczy?