Problemem Łotwy staje się zbyt szybki rozwój

Arturs Krisjanis Karins - Rozmowa z ministrem gospodarki Łotwy w latach 2002 – 2004, który mówi o rozwoju gospodarczym oraz zagrożeniu przegrzania gospodarki łotewskiej

Publikacja: 04.01.2008 01:01

Problemem Łotwy staje się zbyt szybki rozwój

Foto: Reuters/Forum

Red

Rz: W tym roku wzrost PKB na Łotwie wyniesie niemal 12 proc., co będzie rekordem w skali całej Europy. Jakie są powody tak szybkiego wzrostu?

Arturs Krisjanis Karins: – Powodów jest wiele. Przede wszystkim członkostwo w UE. Ponieważ wciąż jesteśmy jednym z najbiedniejszych państw Wspólnoty i dystans do średniej unijnej jest duży, dzięki unijnym funduszom nadrabiamy go obecnie bardzo szybko. Ale członkostwo to niejedyny powód, gdyż bardzo wysoki wzrost gospodarczy odnotowujemy od niemal dziesięciu lat, jedynie z dwuletnią przerwą na kryzys rosyjski. Początku naszego coraz szybszego rozwoju szukałbym zatem w reformach połowy lat 90., kiedy staliśmy się państwem przyjaznym przedsiębiorcom, kiedy zmieniło się wiele praw dotyczących sfery ekonomicznej.

Jedną ze zmian było wprowadzenie w 1995 r. podatku liniowego. Czy on też miał znaczenie dla rozwoju waszej gospodarki?

Oczywiście, to jest widoczne gołym okiem. Podatek liniowy ma wiele zalet, ale w naszym przypadku o jego sukcesie zdecydowały moim zdaniem dwie sprawy. Po pierwsze, niska stawka tego podatku – 15 proc. dla wszystkim firm, która uczyniła z Łotwy państwo, w którym chce się prowadzić biznes. Niewielkie firmy, dopiero zaczynające działalność, mogły i nadal mogą liczyć na dodatkową ulgę podatkową w wysokości 20 proc. od podstawy opodatkowania, jeśli zaoszczędzone w ten sposób środki przeznaczają na rozwój.

Jak się zmienił stan budżetu państwa po wprowadzeniu podatku liniowego – deficyt budżetowy się zwiększył?

W ogóle nie mamy deficytu budżetowego, a wręcz odwrotnie – w budżecie od kilku lat są nadwyżki przychodów względem wydatków. Nie wynika to jednak wprost z wprowadzenia podatku liniowego, co raczej z wysokiego wzrostu gospodarczego, dzięki któremu wpływy budżetowe są wyższe od zakładanych. Choć nie sposób z kolei nie zauważyć, że nasz wysoki wzrost rozpoczął się właśnie po wprowadzeniu podatku liniowego.

Najczęściej próby wprowadzenia podatku liniowego powodują protesty części polityków, a także opinii publicznej. Łotwa wprowadziła ten podatek jako jeden z pierwszych krajów w Europie. W jakiej atmosferze to następowało?

Decyzja o wprowadzeniu podatku liniowego była decyzją polityczną, ale nie było żadnych problemów. W tej sprawie panował polityczny konsensus. W parlamencie panowało przeświadczenie, że niska stawka podatkowa pozwoli dodać odwagi rodzimym przedsiębiorcom w prowadzeniu działalności gospodarczej. Chcieliśmy dać Łotyszom jasny impuls, że nie mają się czego bać, że władza nie czyha na ich sukces, że nie chce im wszystkiego odebrać, a wręcz odwrotnie. Tą decyzją pobudziliśmy obywateli do zakładania firm, do wzięcia sprawy we własne ręce, stąd politycy nie mieli nic przeciwko temu. Z perspektywy czasu widać, że była to decyzja słuszna. Trzeba pamiętać, że nasz nieco ponaddwumilionowy naród był przez ponad 50 lat pod obcą okupacją z centralnie planowaną gospodarką. Gdy odzyskiwaliśmy niepodległość, byliśmy biedni, nie było kapitału, ludzie nie mieli własności prywatnej ani własnych firm, a budżet państwa był zrujnowany. Jedyne, co państwo mogło dać wówczas obywatelom, to system wolnorynkowy, otwarcie granic i szansę na wzięcie sprawy we własne ręce. I tak się stało.

Na Łotwie podatek liniowy obowiązuje też w przypadku dochodów osobistych. W tym wypadku też obyło się bez protestów?

Tak. Podatek liniowy pozwala na zastosowanie pewnych mechanizmów, dzięki którym np. najubożsi są zwolnieni z podatku. Tak też zrobiliśmy na Łotwie. Podatek liniowy w wysokości 25 proc. płacą tylko ci, którzy przekroczą pewien próg opodatkowania. Wszyscy, którzy dochody mają niższe, są zwolnieni z podatku dochodowego.

Mimo szybkiego rozwoju łotewska gospodarka nie jest wolna od problemów. Co obecnie jest największą bolączką waszej gospodarki?

Może zabrzmi to dziwnie, ale problemem staje się właśnie za szybki rozwój. Łotewska gospodarka rozwija się za szybko, niektórzy mówią nawet, że grozi nam przegrzanie i w związku z tym pojawiają się inne problemy. Przede wszystkim mamy wysoką inflację spowodowaną wzrostem cen energii, a także wywalczonymi przez pracowników podwyżkami zarobków. Gdy przystępowaliśmy w 2004 r. do Unii, nasza inflacja wahała się na poziomie 6 proc., w 2007 r. średnia inflacja przekroczy wynik dwucyfrowy. Dla przedsiębiorców i pracowników najemnych nie jest to aż takie ważne, ale dla emerytów i osób pozostających na utrzymaniu państwa realne dochody w szybkim tempie maleją i to stanowi teraz dla rządzących największe wyzwanie. Rząd, który mam nadzieję niebawem się wyłoni, będzie musiał przygotować naszą gospodarkę do miękkiego lądowania. Wprawdzie PKB wciąż rośnie bardzo szybko, ale w ostatnim kwartale 2007 r. widoczne było wyhamowywanie.

W prasie ekonomicznej pojawiły się nawet opinie, że Łotwie grozi nagłe załamanie gospodarcze spowodowane przegrzaniem gospodarki.

Myślę, że takie prognozy to przesada. Mamy bardzo zdrowe fundamenty gospodarcze, nasz kraj naprawdę szybko się rozwija i nie widzę przesłanek do snucia tego typu scenariuszy. Poradzimy sobie z wysoką inflacją, zachowując jednocześnie wysokie tempo rozwoju.

Wspomniał pan, że jedną z przyczyn sukcesu gospodarki łotewskiej jest niskie opodatkowanie. Jak zatem wygląda stanowisko Łotwy w sprawie propozycji Komisji Europejskiej, która zaczyna powoli mówić o potrzebie harmonizacji podatkowej państw członkowskich?

Łotwa jest przeciwna wszelkim propozycjom zmierzającym do unifikacji systemu podatkowego w Unii. Niezależnie od tego, jaki będzie skład nowego rządu, stanowisko w tej sprawie jest jasne: żadnej harmonizacji.

Rosnąca inflacja na Łotwie jest w głównej mierze spowodowana wzrostem cen energii, czyli bezpośrednio wypływa z polityki rosyjskiego koncernu Gazprom

A co z przystąpieniem do strefy euro?

W tym wypadku nawet gdybyśmy chcieli już dołączyć do euro, to jest to niemożliwe ze względu na bardzo wysoką inflację. Początkowo zakładaliśmy, że przystąpimy do euro w 2010 r., ale w tej chwili nie spełniamy żadnego z kryteriów wymaganych do przyjęcia wspólnotowej waluty. Nasza waluta jest już powiązana ściśle z euro za pomocą systemu ERM II, co jest pierwszym krokiem do przyjęcia euro, ale nie spełniamy pozostałych kryteriów konwergencji.

Wielu ekspertów jest zdania, że świetne wyniki gospodarcze państw nadbałtyckich nie spowodowały jednak uniezależnienia się tych gospodarek od Rosji i w przypadku poważniejszego kryzysu, jaki może dotknąć Rosję, one od razu to odczują. Podziela pan te opinie?

Gospodarki państw nadbałtyckich podążają w zupełnie innym kierunku niż gospodarka rosyjska. My mamy otwarte granice, jesteśmy otwarci na handel międzynarodowy i swobodną wymianę handlową. Rozwijamy się bardzo szybko, struktura naszej gospodarki i przyczyny rozwoju są zupełnie inne niż źródła rozwoju Rosji. Z drugiej jednak strony w jednej kwestii jesteśmy wciąż uzależnieni od Rosji, ale za to w kluczowej sprawie – mam tu na myśli sektor energetyczny. Nie mamy alternatywnego dostawcy gazu wobec Rosji i to rzeczywiście jest obecnie jednym z naszych najważniejszych problemów. Gdy jedno państwo jest dostarczycielem potrzebnego gazu, wówczas sytuacja staje się niebezpieczna. Przecież nasza rosnąca inflacja jest w głównej mierze spowodowana wzrostem cen energii, czyli bezpośrednio wypływa z polityki Gazpromu. Jeśli tak dalej będzie, pod koniec 2008 r. ceny gazu na Łotwie osiągną poziom niemiecki, tyle że przy naszych, o wiele niższych dochodach. Wpływ Rosjan na naszą gospodarkę jest też odczuwalny na rynku nieruchomości, gdyż są enklawy, w których Rosjanie realnie wpływają na podwyższanie cen, ale to nie ma aż takiego znaczenia jak uzależnienie energetyczne.

Jaki jest stosunek Łotwy do budowy gazociągu północnego?

Uważam ten projekt za bardzo niefortunny, gdyż przez niego zwiększy się uzależnienie państw Europy Zachodniej od dostaw energii z Rosji. Z naszej perspektywy, kraju, który już w takiej sytuacji się znajduje, widzimy, że utrudnia to prowadzenie w pełni niezależnej polityki. Rosja używa gazu jako narzędzia do realizacji swoich celów politycznych i nie mam żadnych złudzeń, że w przypadku takich państw jak Niemcy też będzie tego straszaka używać. Jestem za jak najszybszą dywersyfikacją dostaw energetycznych, tak aby uniezależnić się od jednego źródła.

Co było pana największym sukcesem?

Najważniejsze dla mnie było właśnie dążenie do pozyskania alternatywnego źródła dostaw energii, ale się nie zakończyło, niestety, jakimś przełomem. Jako minister gospodarki starałem się jak najwięcej środków przeznaczać na to, co jest naszym największym bogactwem narodowym – czyli młodzież i jej edukację. Łotwa nie ma złóż węgla, nie ma złóż ropy, więc tylko dzięki edukacji i wykształconej młodzieży możemy skutecznie konkurować z resztą świata. Wychodziłem z założenia, że jeśli zainwestujemy w młodzież, to ich późniejsze sukcesy przyniosą naszemu państwu najwięcej, a inwestycja w edukację zwróci się z nawiązką. Ponieważ nasz rząd był nastawiony prorynkowo, nie musiałem nikogoprzekonywać do korzyści płynących z międzynarodowej wymiany handlowej czy wolnej gospodarki, którą starałem się ze wszech miar wspierać. Zresztą Łotwa jest jednym z najlepszych przykładów na świecie pokazującym, jak wolność gospodarcza i otwarte granice wpływają na wzrost bogactwa narodowego i wzrost zamożności mieszkańców.

Niedawno na stanowisku szefa rządu Łotwy doszło do zmiany. Do dymisji podał się Aigars Kalvitis, zastąpił go Ivars Godmanis. Czy dymisja miała związek z sytuacją gospodarczą?

Nie, akurat odnośnie do polityki gospodarczej było najmniej pretensji. Nasz kraj jest rok po wyborach, premier Kalvitis został po nich ponownie wybrany premierem, co zdarzyło się w naszym kraju po raz pierwszy po 1991 r. Przyczyny, dla których podał się do dymisji, wynikały bardziej z natury ograniczenia wolności słowa oraz łamania reguł rządów prawa przez jego gabinet aniżeli problemów związanych z gospodarką.

Pańska partia Nowa Era pozostawała dotychczas w opozycji. Gdyby jednak wróciła do władzy, Pan też wróciłby na swoje dawne stanowisko?

Za wcześnie, by o tym mówić, ale mam nadzieję, że już niedługo Łotwa będzie miała nowy stabilny rząd z naszym udziałem.

Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Donald Trump rąbie siekierą, Europa odpowiada skalpelem
Opinie Ekonomiczne
Bjørn Lomborg: Skąd wziąć pieniądze na obronę Europy
Opinie Ekonomiczne
Profesor Sławiński: Stablecoins to kolejna odsłona demokratyzacji spekulacji
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof A. Kowalczyk: Czarny łabędź w Białym Domu, krew na Wall Street
Materiał Promocyjny
O przyszłości klimatu z ekspertami i biznesem. Przed nami Forum Ekologiczne
Opinie Ekonomiczne
Ptak-Iglewska: UE jak niedźwiedź: śpi, a jak ryczy, to za późno. Trump nas budzi