Strzałkowski dotychczas zajmował się turystyką – był wiceministrem rozwoju gospodarczego w rządzie Putina i prezesem Rosturistu. Jako człowiek bliski Putinowi zaliczany jest do tzw. siłowików, razem z Wiktorem Iwanowem, Igorem Seczinem czy Władimirem Osipowem.
– Zaakceptowałem propozycję (szefowania Norylsk Nikiel – przyp. red.) na prośbę najwyższych władz Rosji – wyjaśnił wczoraj. Putin zna go jeszcze z czasów pracy w KGB. Strzałkowski w latach 1980 – 1991 był jej szefem w okręgu leningradzkim. Potem, w latach 1991 – 1996, pracował razem z Putinem w Radzie Miasta w Sankt Petersburgu.
Teraz, zdaniem Putina, tylko Strzałkowski gwarantuje, że fuzja trzech wielkich rosyjskich firm: Norylska, Metalloinvestu i Rusalu, dzięki której powstanie gigant metalowy o wartości 100 mld dol., zostanie przeprowadzona uczciwie i państwo na tym skorzysta.
On sam zastrzega się jeszcze, że jego kandydatura może zostać odrzucona przez radę nadzorczą Norylska. Jest to bardzo mało prawdopodobne. Władimir Potanin, największy akcjonariusz Norylsk Nikiel, od dłuższego czasu czuł, że traci poparcie Kremla. Teraz wziął na siebie przekonanie pozostałych udziałowców, że „doświadczenie Strzałkowskiego, jego kontakty i opinia, jaką cieszy się we władzach, gwarantuje wsparcie dla tej największej w Rosji metalowej fuzji”.
Rosyjski oligarcha wierzy również w to, że osoba Strzałkowskiego uspokoi akcjonariuszy – innych rosyjskich miliarderów, tak skłóconych ze sobą, że groziło to paraliżem działalności firmy.