Salik - Co łączy bankiera ze sklepową?

W czasach powszechnego indywidualizmu i ostrego kapitalizmu coraz mniej osób, zwłaszcza młodych, rozumie, że Państwo nie jest tylko po to, by zapewnić im bezpieczeństwo i edukację

Publikacja: 30.08.2012 14:39

Salik - Co łączy bankiera ze sklepową?

Foto: Fotorzepa, Ryszard Waniek Rys Ryszard Waniek

Uczestniczyłem niedawno w krótkiej dyskusji o tym, jak złodziejskim systemem jest polski ZUS. Z tym, że jest to system nieefektywny, będący dodatkowym opodatkowaniem, trudno się nie zgodzić.

Moi rozmówcy – inteligentni, młodzi ludzie z wyższym wykształceniem – postawili sprawę jasno – ZUS trzeba zlikwidować, a oni sami już zadbają o swoje oszczędności.

„Gdybym miał wybór – dostawać w przyszłości tak niską emeryturę, albo zrezygnować z gwarancji świadczeń ze strony Państwa w zamian za możliwość nie płacenia składek – to nie zastanawiałbym się ani chwili" – usłyszałem.

„Zlikwidowanie ZUS to lepsza polityka prorodzinna niż jakiekolwiek becikowe" – dodała druga osoba. Podkreślając, że trzeba inwestować w dzieci, jako gwarantów przyszłej emerytury.

Intuicyjnie i logicznie wszystko jest w porządku. Trudno się z tym wszystkim nie zgodzić.

Ale  śmiem twierdzić, za taką dość często spotykaną postawą przemawia nieznajomość roli Państwa oraz myślenie jednostkowe, które nie ogarnia swym zakresem skali i różnorodności zdarzeń w społeczeństwie.

ZUS odpowiada za redystrybucję składek emerytalnych, rentowych i chorobowych. Realizuje w ten sposób nie tylko cele ekonomiczne, ale i społeczne. Ci, którzy myślą, że da się to sprowadzić do prostych rachunków w myśl hasła „oddajcie mi co moje", chcą być odpowiedzialni tylko za siebie (co poniekąd zrozumiałe). Państwo nie może tak myśleć -  nie może być znaku równości między zarabiającym setki tysięcy złotych rocznie bankierem, a sklepową w GS-ie, która zarabia nawet kilkadziesiąt razy mniej. Bankier ma zasoby finansowe by podjąć walkę z rakiem, sklepowa bez pomocy Państwa nie ma na to żadnych szans. Ten rozkład bogactwa jest bardzo nierównomierny, a wraz z nim dostęp np. do podstawowej opieki zdrowotnej.

Z punktu widzenia młodego człowieka, który wkracza na rynek pracy ZUS i redystrybucja, którą dokonuje to odbieranie mu jego ciężko zarobionych pieniędzy. Z punktu widzenia 60-latka, który z rynku pracy schodzi to często jedyna szansa na godne życie. Nie ma między nimi nici porozumienia. 20-latek zakłada często, że zdrowy będzie zawsze i nic nie utrudni mu ciągłego bogacenia się, zdobywania coraz to nowej lepszej pracy. 60-latek już wie, że życie to nie jest ścieżka która prowadzi ciągle do góry – czasami trzeba schodzić w dół – i to często nie ze swojej winy. Czasami pracy nie ma, a trzeba z czegoś żyć. Zasiłek dla bezrobotnych nie bierze się przecież znikąd. Czasami nie ma też zdrowia by pracę dostać.

Zanik wrażliwości społecznej to oznaka czasów w których żyjemy. Indywidualizm i przekonanie o własnej wyjątkowości w pewien sposób przesłania nam fakt, że wszyscy żyjemy w jednym społeczeństwie, które nie jest homogeniczne, ani pod względem dochodów, ani cech genetycznych warunkujących choroby, ani wykształcenia, ani rozsądku (od klientów Amber Gold po pijanych kierowców, tysiącami wysyłających ludzi do szpitali czy na dożywotnie renty finansowane przez państwo właśnie).

Ten zbiorowy rozsądek musi zastąpić Państwo. Przynajmniej i koniecznie w przypadku osób, które nie z własnej winy stały się tą najbardziej poszkodowaną grupą społeczną. Oczywiście najtrudniejsza jest odpowiedź, do którego momentu sięga ta redystrybucyjna rola państwa.

Bo klienci Amber Gold sami muszą ponieść konsekwencje swoich decyzji. A rola państwa jest tu co najwyżej prewencyjna (co jednak nie do końca się udało).

Oczywiście rożni ludzie mają różne progi bólu finansowego – momentu, w którym uważają, że Państwo zabiera im zbyt dużo, by dawać innym. Tak zawsze było i będzie. Znalezienie tej subtelnej równowagi między państwem fiskalnym i opiekuńczym, a państwem, które podatków ma niewiele, ale jego obywatele też na niewiele mogą liczyć, jest fragmentem historii myśli ekonomicznej. Idealnej równowagi nie ma. Niektórzy zawsze się będą czuli skrzywdzeni. I zwykle będzie ich więcej niż tych, którzy rozumieją, że na tym polega jedna z funkcji państwa – nie związana ani z edukacją, ani z bezpieczeństwem.

Nie uważam, że ZUS funkcjonuje poprawnie, ani że rozwiązania, które proponuje państwo są perfekcyjne. Ale wiem czemu ZUS służy - nie tylko mi - pełni rolę trochę szerszą niż horyzont kończący się na czubku mojego nosa.

Postawa – „Każdy jest kowalem własnego losu" – jest mi bliska. Ale nie można zapomnieć, że czasami los wykuwa ludziom życie, którego nigdy by nie chcieli i które przychodzi niespodziewanie. Wtedy może uda się jakoś zrozumieć, że państwo jest dla obywateli, ale dla wszystkich, a nie tylko dla wybranych jednostek.

Uczestniczyłem niedawno w krótkiej dyskusji o tym, jak złodziejskim systemem jest polski ZUS. Z tym, że jest to system nieefektywny, będący dodatkowym opodatkowaniem, trudno się nie zgodzić.

Moi rozmówcy – inteligentni, młodzi ludzie z wyższym wykształceniem – postawili sprawę jasno – ZUS trzeba zlikwidować, a oni sami już zadbają o swoje oszczędności.

Pozostało jeszcze 93% artykułu
Opinie Ekonomiczne
Dlaczego warto pomagać innym, czyli czego zabrakło w exposé ministra Sikorskiego
Opinie Ekonomiczne
Leszek Pacholski: Interesy ludzi nauki nie uwzględniają potrzeb polskiej gospodarki
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof A. Kowalczyk: Jak skrócić tydzień pracy w Polsce
Opinie Ekonomiczne
Stanisław Stasiura: Kanada – wybory w czasach wojny celnej
Materiał Promocyjny
Tech trendy to zmiana rynku pracy
Opinie Ekonomiczne
Adam Roguski: Polscy milionerzy wolą luksusowe samochody i spa niż nieruchomości