Gospodarka w cieniu

Profesor Friedrich Schneider, od lat badający „gospodarkę w cieniu", opublikował kolejny raport (The Shadow Economy 2013). Wynika z niego, że w Polsce w ubiegłym roku szara strefa wyprodukowała wartość dodaną wynoszącą 400 mld zł, co stanowi 23,8 proc. oficjalnego PKB. Jest to dwa razy więcej, niż szacuje Ośrodek Badań Gospodarki Nieobserwowanej; według niego dane te wynoszą odpowiednio: 200 mld zł i 12–13 proc. PKB. Różnica jest zatem dość duża i trudno wyjaśniać ją odmiennościami klasyfikacyjnymi czy metodycznymi.

Publikacja: 06.03.2014 05:34

Gospodarka w cieniu

Foto: Fotorzepa, Karol Zienkiewicz

Z dość prostych powodów za lepsze uznaję szacunki prof. Schneidera od 2003 r., wykonywane na zlecenie Unii Europejskiej. Po pierwsze, są one prowadzone według jednolitej metody w 31 krajach Europy (Unia, Szwajcaria, Norwegia, Chorwacja i Turcja), a więc dają możliwość porównań międzynarodowych. Po drugie, wyniki, tworząc szereg chronologiczny obejmujący 11 lat, umożliwiają ocenę dynamiki zjawiska.

Z porównań międzynarodowych wynika, że choć szara strefa występuje wszędzie, jej skala jest różna. Największa jest we wschodniej i południowej Europie (Bułgaria 31 proc. PKB, Turcja 27 proc.), a najniższa w Europie Zachodniej (Belgia 16 proc., Szwajcaria 7 proc.). Polska ze wskaźnikiem 24 proc. znajduje się na poziomie Grecji, gdzieś pośrodku stawki, choć znacznie powyżej średniej europejskiej (18,5 proc.).

Analiza dynamiki daje umiarkowanie optymistyczne wyniki. Relatywna skala szarej strefy wykazuje tendencję spadkową. W ciągu ostatnich 11 lat obniżyła się o 3,9 pkt proc. (w Polsce o 1,5 pkt proc.). Jednak w trendzie tym widoczne jest lekkie załamanie przypadające na kryzysowe lata 2009–2010. Wskazuje to na zależność naszej skłonności do oszukiwania fiskusa od dochodów i ich zmian.

Dane nie bardzo potwierdzają natomiast powszechne przekonanie, że podmioty gospodarcze są wpychane w gospodarkę cienia przez rozbuchany fiskalizm. Przedstawione różnice (24 proc. PKB) dotyczą bowiem państw, w których wysokość opodatkowania mierzona relacją do PKB jest dość zbliżona (około 45 proc. PKB). Co więcej, w czterech państwach, które po 2008 r. obniżyły podatki (Dania, Polska, Litwa i Węgry), zmniejszenie udziału szarej strefy nie było większe niż w krajach, w których podatki wzrosły.

Co zatem decyduje o skali gospodarki cienia. Na pewno źródeł doszukiwać się można w tradycji poszanowania prawa i zaufania do państwa (Max Weber zapewne dodałby czynnik religijny, wskazując, że w krajach protestanckich skala oszustw jest mniejsza, w katolickich większa, a we wschodniochrześcijańskich największa). Są to jednak zmienne kształtowane przez lata i trudno przypuszczać, aby zmieniły się w krótkim czasie.

Krótkookresowo decydujące znaczenie mają cztery kwestie: opłacalność, ryzyko kary, łatwość dokonywania transakcji w szarej strefie i potępienie społeczne. Jak łatwo zauważyć, sprowadza się to do relacji nagrody do potencjalnej kary. To, że w Polsce szara strefa jest stosunkowo duża, oznacza, że korzyści są stosunkowo wysokie, a prawdopodobieństwo ukarania niskie.

Od lat stosujemy tę samą taktykę. Najpierw udajemy, że zjawiska tego u nas nie ma, a przygwożdżeni twardymi danymi zaczynany szukać usprawiedliwień. Bo przecież mamy wysokie bezrobocie, a w szarej strefie ludzie pracują. Bo działające w niej podmioty wprawdzie nie odprowadzają podatków bezpośrednich, ale kupując materiały, płacą VAT. Bo działając na wsi, ułatwiają dostęp do usług. Zapominamy, że w ten sposób krzywdzimy producentów legalnych, podsycamy lekceważący stosunek do prawa i tracimy w statystyce 400 mld produkcji oraz grube miliardy w rzeczywistych dochodach podatkowych.

W jednej kwestii będziemy musieli jednak przestać udawać, że w Polsce tego nie ma. Nowa dyrektywa liczenia PKB (standard ESA 2010) nakazuje uwzględniać w rachunku dochody z prostytucji, handlu narkotykami i przemytu. Wedle szacunków wynoszą one ok. 0,5 proc. PKB, czyli 8 mld zł. O tyle powiększą się szacunki wartości szarej strefy, ale nie dochody fiskusa. Opodatkowanie prostytucji, która przestępstwem nie jest, nie wchodzi bowiem w grę. Jesteśmy na to zbyt moralni. Jedno, co możemy, to potępić i odwrócić się od tej ohydy ze wstrętem.

Z dość prostych powodów za lepsze uznaję szacunki prof. Schneidera od 2003 r., wykonywane na zlecenie Unii Europejskiej. Po pierwsze, są one prowadzone według jednolitej metody w 31 krajach Europy (Unia, Szwajcaria, Norwegia, Chorwacja i Turcja), a więc dają możliwość porównań międzynarodowych. Po drugie, wyniki, tworząc szereg chronologiczny obejmujący 11 lat, umożliwiają ocenę dynamiki zjawiska.

Z porównań międzynarodowych wynika, że choć szara strefa występuje wszędzie, jej skala jest różna. Największa jest we wschodniej i południowej Europie (Bułgaria 31 proc. PKB, Turcja 27 proc.), a najniższa w Europie Zachodniej (Belgia 16 proc., Szwajcaria 7 proc.). Polska ze wskaźnikiem 24 proc. znajduje się na poziomie Grecji, gdzieś pośrodku stawki, choć znacznie powyżej średniej europejskiej (18,5 proc.).

Opinie Ekonomiczne
Leszek Pacholski: Interesy ludzi nauki nie uwzględniają potrzeb polskiej gospodarki
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof A. Kowalczyk: Jak skrócić tydzień pracy w Polsce
Opinie Ekonomiczne
Stanisław Stasiura: Kanada – wybory w czasach wojny celnej
Opinie Ekonomiczne
Adam Roguski: Polscy milionerzy wolą luksusowe samochody i spa niż nieruchomości
Materiał Promocyjny
Jak Meta dba o bezpieczeństwo wyborów w Polsce?
Opinie Ekonomiczne
Grzegorz W. Kołodko: Szeroki świat czy narodowy zaścianek?