Liczby nie kłamią. Przynajmniej nie za często. W 2021 r., w roku poprzedzającym rosyjską inwazję na Ukrainę, średnia wydatków na obronność europejskich sojuszników NATO i Kanady wynosiła 1,66 proc. PKB. Co może zadziwiać, było to nawet mniej niż w 2020 r., ale i tak więcej niż jeszcze kilka lat wcześniej.
Jednak według szacunków NATO w 2024 r. było to już 2,02 proc. PKB. Nominalnie te wydatki wzrosły z ok. 350 mld do 500 mld dolarów rocznie. Bardzo cieszy, że to Polska jest liderem tych wzrostów – w 2024 r. na obronność wydaliśmy prawie 4 proc. PKB. Warto tu podkreślić ciągłość polityki państwa polskiego, niezależnie od tego, kto akurat tworzy rząd.
Wydatki obronne mniejsze niż przed rozpadem ZSRR
Mimo zauważalnego wzrostu środki, które obecnie Europejczycy przeznaczają na obronność, są i tak znacznie mniejsze niż jeszcze pod koniec lat 80., gdy Związek Sowiecki przegrywał zimną wojnę. Wówczas średnia wydatków europejskich sojuszników z Zachodu wynosiła 3,2 proc. PKB. Później nastał czas tzw. dywidendy pokoju i państwa europejskie drastycznie zmniejszyły wydatki na wojsko i uzbrojenie, a środki te przeznaczały na edukację, służbę zdrowia czy zasiłki społeczne. W niektórych krajach na obronność przeznaczano nawet mniej niż 1 proc. PKB. Wielki brat z Ameryki już od kilkunastu lat zwracał na to uwagę. Przez długi czas bezskutecznie.
Czytaj więcej
Zamiast lamentować nad wygraną Donalda Trumpa i snuć obawy dotyczące naszego bezpieczeństwa, warto spojrzeć między Bug a Odrę i odpowiedzieć sobie na pytanie, czy my sami na pewno dobrze wypełniamy własne zobowiązania w sferze bezpieczeństwa. A tu można mieć wątpliwości.
Wreszcie przyszedł 24 lutego 2022 r. Po inwazji Putina na Ukrainę państwa wschodniej flanki NATO szybko poszły po rozum do głowy i zaczęły zwiększać wydatki obronne. Im dalej od Rosji, im bardziej na zachód, ta chęć zwiększania wydatków była jednak mniejsza. Ale i to się zmieni, gdyż do gróźb agresywnego Putina doszły nowe – nieprzewidywalnego Trumpa. Oczywiste więc, że Europa szybko będzie zwiększać swoje wydatki na obronność. Obecnie rozmowa nie jest o tym, czy te wydatki zwiększać, a o tym, czy będzie to 3 proc. PKB, czy jeszcze więcej. To po prostu powrót do normalności, do tego, że państwa muszą mieć zdolność do obrony. Koniec historii się skończył.