Andrzej Kubisiak: Czas na ojców nowego wzoru

Zwiększenie aktywności zawodowej kobiet mogłoby się przełożyć na równowartość dodatkowych 300 mld zł rocznie. By tak się stało, potrzeba większego zaangażowania ojców w opiekę nad dziećmi.

Publikacja: 23.06.2023 03:00

Andrzej Kubisiak: Czas na ojców nowego wzoru

Foto: Adobe Stock

Odpowiedzialność za nowego człowieka matka bierze. Jak małe jest, to matka potrzebna, a jak podrośnie, to i tak na ojca się wypnie” – to cytat z serialu „Ranczo”, który był lustrem odbijającym postawy kulturowe. Jak dowodzi w swojej książce prof. Beata Łaciak, seriale można potraktować nie tylko jako zbiór zmityzowanych wyobrażeń, ale też jako formę reprezentacji i problemów współczesnego społeczeństwa. A obraz rodzicielstwa w tym serialu ma wymiar bardzo tradycyjny. Gdy Kusy, jeden z bohaterów, zostaje ojcem, szuka wskazówek co do roli ojca. Od lokalnego przedsiębiorcy, wójta i matki z rodziny wielodzietnej dostaje tę samą odpowiedź: „Pieniądze zarabiać powinien, przede wszystkim”.

Ten wzór zachowań z serialu z 2009 r. doskonale pasuje do dzisiejszych realiów. Jak pokazały badania Polskiego Instytutu Ekonomicznego, wzorzec, w którym matki po urodzeniu dziecka w całości przejmują w pierwszym roku opiekę nad dziećmi, występuje w 99 proc. przypadków. Ojcowie w tym czasie zwiększają aktywność zawodową. Mężczyźni, gdy rodzi im się dziecko, skupiają się na zarabianiu. Dokładnie tak, jak radzono bohaterowi serialu. Ktoś może zapytać: co w tym złego? Lub argumentować, że tak było od wieków. Z tą drugą kwestią nie sposób się nie zgodzić, ale skala negatywnych konsekwencji utrzymywania takiego stanu rzeczy jest też niezaprzeczalna.

Czytaj więcej

Nie będzie refundacji szybkich testów wykrywających endometriozę

Rodzicielskie perpetuum mobile

Przyczyn, dla których po dekadzie od zmian w prawie umożliwiających dzielenie świadczeń opiekuńczych między matki i ojców nadal tylko 1 na 100 ojców pobiera świadczenia rodzicielskie, jest wiele, ale skupiłbym się na czterech kluczowych. Najważniejsza dotyczy wątku kulturowego. Tradycyjny podział obowiązków rodzinnych jest tak silny, że wydaje się niemal naturalny, nawet w epoce postnowoczesności.

Często przytaczany jest kontekst „naturalnej roli matki”, wiązany z karmieniem piersią dzieci. Niełatwo o rzetelne dane w tym zakresie, ale z badań Międzynarodowego Towarzystwa Pediatrycznego z 2002 r. wynika, że Polki, podobnie jak inne Europejki, początkowo starają się karmić dzieci naturalnie. Tabu jednak jest fakt, że dla wielu to zadanie bardzo trudne lub czasem niemożliwe do wykonania. Te same badania pokazują, że w Polsce odsetek matek karmiących tylko naturalnie dzieci do czterech miesięcy spada do 40 proc. Oznacza to, że pojawia się inny rodzaj pokarmu niż mleko matki, np. mleko modyfikowane czy rozszerzanie diety niemowlaków o inne produkty. To oznacza, że obecność matki w opiece nad dziećmi (szczególnie kilkumiesięcznymi) ze względu na karmienie naturalnie to forma mitu, bo ojcowie równie dobrze nadają się do przygotowywania mieszanki do karmienia czy posiłków po rozszerzeniu diety malucha. Kto próbował dłużej usypiać dziecko na rękach czy nosić je w czasie ząbkowania, ten wie, że wymaga to nie lada siły fizycznej i wytrzymałości. A przyjmuje się przecież, że to mężczyźni mają jej więcej…

Dlatego jedna z mantr, że tylko rolą kobiet jest opieka nad maluchami, utrwala stary porządek i stwarza przymus, który może prowadzić do późniejszej dyskryminacji płci żeńskiej. Taki stan kulturowy powoduje też, że cały „świat opieki nad małymi dziećmi” jest zaprojektowany pod kobiety: poradniki, miejsca publiczne czy produkty.

Drugą ważną barierą są czynniki finansowe. W Polsce skorygowana luka płacowa, występująca w tych samych branżach i na porównywalnych stanowiskach, wynosi średnio 10,4 proc. To powoduje, że podejmując decyzję o tym, kto powinien opiekować się maluchem, często pada na kobiety, bo one zwykle mniej zarabiają i uszczerbek dla budżetu domowego jest mniejszy. Jest to zaklęty krąg, bo jak pokazują badania naukowe, przerwa w pracy na opiekę nad dziećmi ma wpływ na zwiększanie luki płacowej.

Jako trzeci powód wskazałbym kwestie formalne i brak wiedzy o świadczeniach. Nie policzę, ile razy usłyszałem w ostatnich dziewięciu miesiącach pytania o „urlop tacierzyński”, choć taki formalnie nie istnieje. Moją żonę wiele osób pytało, dlaczego tak krótko była na „macierzyńskim”, skoro mogła rok. Mało kto zdaje sobie sprawę, że ojcowie mogą te świadczenia przejąć od matek już po 14 tygodniach, i to na tych samych zasadach. Wiele osób, które mogłyby pomóc w załatwieniu tych formalności, też się w nich gubi, co wprowadza jeszcze więcej chaosu.

Czwartym czynnikiem są wyobrażone negatywne konsekwencje zawodowe. Z przytaczanego już badania PIE wynikało, że 60 proc. ojców spodziewa się nieprzychylnej reakcji przełożonego, gdyby chcieli pójść na urlop rodzicielski. To wiąże się zarówno z silnym naznaczeniem kulturowym, jak i polityką kadrową w firmach. W wielu działach HR jest przekonanie, że kobiety mogą „wypaść” z zatrudnienia ze względu na opiekę nad dziećmi, ale w przypadku mężczyzn rzadko czyni się takie kalkulacje.

Rewolucja i koszty

Narodziny dziecka to przełom w życiu młodych rodziców, i to nie tylko w pierwszym roku, gdy są płatne świadczenia opiekuńcze. W ferworze emocji i nowych okoliczności mało kto zdaje sobie sprawę, że decyzje z tego okresu wpływają na wiele kolejnych lat. Jak pokazują badania naukowe, decyzja o podziale świadczeń i uwzględnieniu roli ojców odgrywa kluczową rolę w redukcji tzw. kosztów macierzyństwa. Zwykle jego konsekwencje dzieli się na bezpośrednie i pośrednie. Pierwsze związane są z niemałym kosztem utrzymania dziecka. Według wyliczeń Centrum Adama Smitha koszt wychowania jednej pociechy do 18. roku życia w 2022 r. wyniósł 265 tys. złotych. To koszt, którego nie mają pary bezdzietne, a pojawia się nagle w budżecie domowym po narodzeniu się potomstwa. Stąd silna motywacja do zarabiania, którą podkreślali serialowi rodzice.

Są też koszty pośrednie wpływające długoterminowo na sytuację zawodową kobiet na rynku pracy. Przerwa w pracy po urodzeniu dziecka następuje w wieku najszybszego rozwoju zawodowego, kiedy można zawalczyć o awanse czy podwyżki. Nieobecność w świecie zawodowym rzutuje na powstanie i pogłębianie luki płacowej między kobietami a mężczyznami. To zjawisko może pojawić się nawet w przypadku rodziców tego samego dziecka.

Co istotne, dłuższa przerwa zawodowa na opiekę nad dzieckiem wpływa na zmniejszenie aktywności zawodowej kobiet. W krajowych warunkach stopa aktywności zawodowej matek z dzieckiem 1–3-letnim jest aż o 26 pkt proc. niższa niż ich bezdzietnych rówieśniczek. Dodatkowo, część kobiet, chcąc wracać na rynek pracy po świadczeniach opiekuńczych, odbija się od ściany. Niemal jedna piąta kobiet w Polsce po urodzeniu dziecka nie z własnej woli straciła pracę, a 30 proc. badanych matek chciałoby wrócić na rynek pracy, ale w niepełnym wymiarze czasu pracy. Ten niestety w Polsce należy do rzadkości i dotyczy niespełna 6 proc. zatrudnionych.

Warto w tym miejscu przypomnieć pewną oczywistość. Wychowanie i opieka nad dziećmi nie kończy się wraz z upływem świadczeń. Po kilku czy kilkunastu miesiącach przerwy zawodowej pora powrócić do swojego środowiska pracy, ale już z dzieckiem na pokładzie. I to jest dopiero rewolucja! Pojawiają się w rodzinach różne scenariusze: oddanie dziecka do żłobka, wsparcie rodziny czy opiekun/ka. Jednak każdy z nich jest jak bieg z przeszkodami i bardzo napiętym harmonogramem.

Z jednej strony ta strategia wymaga dopasowania grafika zawodowego do placówek lub osób podejmujących opiekę nad rocznym dzieckiem. Z drugiej, nawet najlepiej poukładane grafiki mogą wywrócić się przez choroby, a nawet bolesne ząbkowanie. Takie maluchy mają dużą skłonność do infekcji, ze względu na brak naturalnej odporności, którą nabywa się z wiekiem. Stąd dość liczne zwolnienia chorobowe na dzieci, które w krajowych warunkach dwa razy częściej bierze nie kto inny, jak kobieta.

To również konsekwencja pierwszego roku z maluchem przez kobiety. Bo to one lepiej poznają tajniki opieki, stąd „racjonalne jest”, żeby to one troszczyły się o dzieci w czasie choroby. Oczywiście każde zwolnienie to sytuacja nagła, która zakłóca życie w świecie zawodowym i może skutkować negatywnie na postrzeganie w pracy. Pisałem już o tym na łamach „Rzeczpospolitej”, że zaledwie 7 proc. polskich pracowników ma poczucie, że może wziąć wolne, by zaopiekować się chorym dzieckiem. Gorzej w UE jest pod tym względem tylko na Cyprze.

Ojcowie na ratunek!

Jak przerwać ten zaklęty krąg i przezwyciężyć negatywne długoterminowe konsekwencje dopadające głównie młode kobiety? Tu kluczową rolę do odegrania mają ojcowie. Ale nie tradycyjni, którzy od prehistorii mieli upolować mamuta, by zaspokoić byt rodziny. Ta tradycja doprowadziła nas do miejsca, w którym jesteśmy. Dlatego kluczową rolę do odegrania mają ojcowie w nowym wydaniu – dający szanse partnerkom na powrót do życia zawodowego, publicznego czy naukowego. A sami mogą zająć się dzieckiem jak równoprawny rodzic.

Wiele badań naukowców z krajów europejskich pokazuje, że zaangażowanie obojga rodziców w opiekę nad dzieckiem przynosi pozytywne efekty. Zaangażowanie ojców w wychowanie poprawia pozycję matek na rynku pracy, redukuje lukę płacową i zmniejsza skalę dezaktywizacji zawodowej kobiet.

Doświadczenia Islandii pokazują, że u par, w których ojciec korzysta z urlopu rodzicielskiego, rzadziej dochodzi do rozwodu lub separacji niż w rodzinach, w których mężczyzna się na to nie decyduje.

W ostatnich miesiącach w Polsce weszły w życie nowe przepisy związane z unijną dyrektywą work-life balance. Umożliwiają one wzięcie dodatkowego, nieprzenaszalnego świadczenia w postaci dziewięciotygodniowego urlopu rodzicielskiego dla drugiego rodzica, który nie korzystał wcześniej z podobnego świadczenia. Wiele mediów w uproszczeniu podawało, że to świadczenie dla ojców, ale przysługuje też na dziś temu 1 proc. matek, których partnerzy przejęli świadczenia rodzicielskie.

Z pewnością to rozwiązanie stworzy dodatkowe ramy do większego zaangażowania ojców, ale praktyka ostatnich lat pokazuje, że same zmiany prawne nie wystarczają. Do tego potrzebna jest zmiana świadomości zarówno samych rodziców, jak i pracodawców. Bez tego i najlepsze przepisy niewiele zmienią.

Zderzenie z rzeczywistością

Tyle teorii, teraz czas na chwilę osobistych doświadczeń. Będąc samemu w tym elitarnym gronie 1 proc. ojców na urlopie rodzicielskim, chcę na wstępie rozwiać wszystkim wątpliwości. Słowo „urlop” jest mocno nie na miejscu. To ciężka praca, którą badacze nazywają niewidzialną. Dotyka głównie kobiet, jest nieodpłatna i nigdy się nie kończy.

Dla mnie najtrudniejszy był sam początek tej drogi. Przerwanie dotychczasowego cyklu opartego na pracy zawodowej, która wypełniała od kilkunastu lat dużą część mojego życia i układała rytm dnia czy tygodnia, łączyło się z nie lada wyzwaniem. Tak gwałtowne przejście z jednej rzeczywistości do drugiej łączy się z czymś na kształt resetu czy nawet żałoby po wcześniejszym życiu. Bo to nowe po rewolucji nigdy już nie będzie takie samo jak wcześniej.

Warto również podkreślić, że to czas rozwojowy, choć nie w tradycyjnym tego słowa znaczeniu. U wielu rodziców szykujących się na obowiązki opiekuńcze i przerwę w pracy pojawiają się pomysły na kursy, szkolenia czy nawet przebranżowienie. Na moim przykładzie mogę powiedzieć, że to może być droga na manowce. Oczywiście wszystko zależy od dziecka, ale szanse na wygospodarowanie efektywnego czasu na inne zajęcia niż opieka są bardzo małe. Wynika to z miliona kwestii, głównie trudności ze spaniem malucha, co uniemożliwia realizację idealistycznego scenariusza „odkładam go i zajmuje się…”.

Jednocześnie dochodzi chroniczne zmęczenie, które utrudnia koncentrację i skupienie się na bardziej złożonych kwestiach. Stąd, warto rozważyć, czy nie lepiej skupić się po prostu na tym czasie z dzieckiem i uniknąć frustracji wynikającej z niezrealizowania ambitnych planów.

Natomiast opieka nad takim maluchem jak mój mały Nikoś to przyspieszony i praktyczny kurs zarządzania agile. Co prawda zespół nie jest duży, ale warunki, na które nie mamy wpływu, kształtują całą rzeczywistość. Turbosprinty narzuca dziecko, które non stop się zmienia. W efekcie, jak coś już wypracujemy, to wszystko się zmienia i zaczyna się od nowa na wyższym poziomie. Po miesiącach takiego szkolenia multitasking ma się we krwi, co z pewnością szefowie dostrzegą po powrocie do pracy.

Inną umiejętnością, której uczy rodzicielstwo, jest empatia. Po drugiej stronie mamy pod opieką małą istotę, która delikatnie to ujmując, nie mówi do nas w zrozumiały sposób, ale swoje potrzeby wyraża od pierwszego dnia życia. Przebywanie z dzieckiem uczy odczytywania niewerbalnych znaków. Bo bez skupienia na emocjach tej małej istoty nigdy nie dałoby się pojąć, o co właściwie jej chodzi. W wielu przewidywaniach odnośnie do przyszłości menedżerów zwraca się uwagę na ich rozwój empatii i włączenie jej w środowisko realizacji KPI. Trudno o lepszą szkołę.

Jednak moim kluczowym wnioskiem z ostatnich miesięcy jest to, że doświadczenia wielu kobiet i matek to tak naprawdę doświadczenia rodziców. Ojcowie postawieni w podobnych okolicznościach i warunkach przeżywają zbliżone emocje. To ważna lekcja dla każdego, kto chce lepiej zrozumieć postawy swoich koleżanek z pracy, znajomych czy bliskich kobiet.

Na koniec warto jeszcze wrócić do gospodarki. Analitycy McKinsey & Company w raporcie z 2021 roku szacowali, że zwiększenie aktywności zawodowej kobiet mogłoby przełożyć się na równowartość prawie 300 miliardów dodatkowych złotych rocznie. By tak się stało, potrzeba wielu zmian, ale szczególnie większego zaangażowania ojców w opiekę nad dziećmi.

Więc gdy tylko spotkacie na swojej drodze kogoś przypominającego Kusego, który zada Wam pytanie „Co właściwie powinien robić ojciec?”. Przekażcie mu, że super by było, gdyby przejął opiekę nad dzieckiem w ramach urlopu rodzicielskiego. Da się, mam na to dowody.

Andrzej Kubisiak jest zastępcą dyrektora w Polskim Instytucie Ekonomicznym, obecnie na urlopie rodzicielskim

Odpowiedzialność za nowego człowieka matka bierze. Jak małe jest, to matka potrzebna, a jak podrośnie, to i tak na ojca się wypnie” – to cytat z serialu „Ranczo”, który był lustrem odbijającym postawy kulturowe. Jak dowodzi w swojej książce prof. Beata Łaciak, seriale można potraktować nie tylko jako zbiór zmityzowanych wyobrażeń, ale też jako formę reprezentacji i problemów współczesnego społeczeństwa. A obraz rodzicielstwa w tym serialu ma wymiar bardzo tradycyjny. Gdy Kusy, jeden z bohaterów, zostaje ojcem, szuka wskazówek co do roli ojca. Od lokalnego przedsiębiorcy, wójta i matki z rodziny wielodzietnej dostaje tę samą odpowiedź: „Pieniądze zarabiać powinien, przede wszystkim”.

Pozostało 95% artykułu
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację