Paweł Wojciechowski: Patologia na życzenie

Transfer polityka na ważny urząd publiczny może mieć katastrofalne skutki. Nie inaczej jest z byłym posłem Adamem Abramowiczem, dziś rzecznikiem małych i średnich przedsiębiorców.

Publikacja: 03.03.2023 03:00

Adam Abramowicz

Adam Abramowicz

Foto: materiały prasowe

W roku wyborczym promuje on bowiem „własne” pomysły legislacyjne, takie jak dobrowolny ZUS. Nie wiadomo tylko, czy takie inicjatywy wynikają z troski rzecznika o los przedsiębiorców czy z kalkulacji politycznej. Komuś w końcu swoje stanowisko zawdzięcza.

Warto jednak zająć się pomysłem dobrowolnego ZUS, bo jest to pomysł podnoszony przez różne partie polityczne. Zaczął też działać Komitet Inicjatywy Ustawodawczej projektu ustawy Dobrowolny ZUS dla Przedsiębiorców, który realizuje pierwszy punkt dziesiątki rzecznika Abramowicza. Ale przecież rzecznik, choć ma pokaźny budżet, to nie ma inicjatywy legislacyjnej. Dlatego pełnomocnikiem jest zastępca rzecznika Marek Woch, który – co oczywiste – działa tu jako osoba fizyczna.

Za taką reformą mają przemawiać wyniki badań. Ma z nich wynikać, że zaledwie jedna czwarta przedsiębiorców zrezygnuje z płacenia składek ZUS. Nawet gdyby to była połowa, to ubytek dochodów FUS wyniósłby ok. 6 miliardów zł. Trudno ocenić wiarygodność tych danych, ale skoro wysoki ZUS ma być głównym zabójcą miejsc pracy, to odsetek rezygnujących wydaje się drastycznie zaniżony. Zresztą o niechęci do dobrowolnego składkowania może świadczyć fakt, iż zaledwie promil przedsiębiorców płaci większą składkę, niż jest wymagana prawem. Inaczej jest ze składką chorobową, ale tylko dlatego, że jest ona wysoce nieekwiwalentna, o czym świadczy bardzo wysoki deficyt funduszu chorobowego FUS.

Badanie nie uwzględnia także chęci pracowników związanych umową o pracę, którzy mogą zdecydować się na rozpoczęcie własnej działalności gospodarczej. Nasilenie tego zjawiska pogłębiłoby istniejące patologie na polskim rynku pracy, spowodowałoby daleko idące skutki fiskalne, wynikające z niższych dochodów FUS dziś, ale i wydatków na dopłaty do minimalnych emerytur w przyszłości. Im większa skala dopłat, tym większy przecież poziom redystrybucji od osób na umowach o pracę na rzecz osób prowadzących działalność gospodarczą.

Mniej kontrowersyjny jest wybór momentu rozpoczęcia debaty na temat ograniczenia możliwości korzystania z prawa do małego ZUS+ do trzech lat. Rzeczywiście program ten ruszył trzy lata temu i dziś przedsiębiorcy znaleźli się w obliczu skokowego wzrostu wysokości składek. Zrozumiałe jest więc, że rzecznik interweniuje w tej sprawie. Na swoim Twitterze publikuje pełne oburzenia wpisy. Jeden z przedsiębiorców przejście na pełne oskładkowanie w wysokości 1778 zł miesięcznie określa tak: „To jest głęboka patologia. Ktoś, kto podejmuje takie decyzje, jest całkowicie odklejony od rzeczywistości”.

Pragnę jednak przypomnieć, że akurat ten zarzut należy kierować do rządu oraz parlamentarzystów, wliczając ówczesnego posła Abramowicza, który mocno te ustawy wspierał. Sceptycyzm wyrażali wyłącznie eksperci, którzy wskazywali, że pakiet preferencji dla małych przedsiębiorców nie tylko nie zachęci firm do rozwoju, ale wprost przeciwnie. Przedsiębiorcy bardzo często ustawiają swoje strategie tak, aby minimalizować wysokość danin. Rząd natomiast ustawił cały system tak, aby zachęcać przedsiębiorców do wychodzenia z systemu ubezpieczeń społecznych. Najpierw przecież korzystają z ulgi na start i nie płacą w ogóle składek na ubezpieczenia społeczne. Potem w ramach małego ZUS mogą uiszczać składki od 30 proc. kwoty minimalnego wynagrodzenia. Na końcu jest mały ZUS+, w którym przez trzy lata można odprowadzać opłaty w wysokości połowy swojego dochodu. Powstał system, który nie tylko zniechęca do płacenia składek, ale również do zwiększania skali działalności, bo za tym kryją się większe daniny. Stworzono pułapkę, z której mikroprzedsiębiorcom trudno się wydobyć.

Warto pamiętać, że gdy przedsiębiorcy płacą mniejsze składki, to z dużym prawdopodobieństwem wysokość ich świadczenia w przyszłości nie przekroczy minimalnej emerytury. Naturalnie stają się więc elektoratem zwolenników ucieczki z systemu ubezpieczeń społecznych. I nie tylko dlatego, że uważają, że sobie dadzą sami radę lub kupią dodatkowe ubezpieczenia.

Owszem, przedsiębiorcy mają rację, skarżąc się na patologię. Ale jej źródło tkwi nie w podwyżce składek. Tylko w tym, że stworzono system, który z jednej strony jest całkowicie niedostosowany do ich sytuacji ekonomicznej. A z drugiej, jeszcze bardziej wypycha ich z ubezpieczeń społecznych. To jest patologia na życzenie.

Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację
Materiał Promocyjny
Nest Lease wkracza na rynek leasingowy i celuje w TOP10