W roku wyborczym promuje on bowiem „własne” pomysły legislacyjne, takie jak dobrowolny ZUS. Nie wiadomo tylko, czy takie inicjatywy wynikają z troski rzecznika o los przedsiębiorców czy z kalkulacji politycznej. Komuś w końcu swoje stanowisko zawdzięcza.
Warto jednak zająć się pomysłem dobrowolnego ZUS, bo jest to pomysł podnoszony przez różne partie polityczne. Zaczął też działać Komitet Inicjatywy Ustawodawczej projektu ustawy Dobrowolny ZUS dla Przedsiębiorców, który realizuje pierwszy punkt dziesiątki rzecznika Abramowicza. Ale przecież rzecznik, choć ma pokaźny budżet, to nie ma inicjatywy legislacyjnej. Dlatego pełnomocnikiem jest zastępca rzecznika Marek Woch, który – co oczywiste – działa tu jako osoba fizyczna.
Za taką reformą mają przemawiać wyniki badań. Ma z nich wynikać, że zaledwie jedna czwarta przedsiębiorców zrezygnuje z płacenia składek ZUS. Nawet gdyby to była połowa, to ubytek dochodów FUS wyniósłby ok. 6 miliardów zł. Trudno ocenić wiarygodność tych danych, ale skoro wysoki ZUS ma być głównym zabójcą miejsc pracy, to odsetek rezygnujących wydaje się drastycznie zaniżony. Zresztą o niechęci do dobrowolnego składkowania może świadczyć fakt, iż zaledwie promil przedsiębiorców płaci większą składkę, niż jest wymagana prawem. Inaczej jest ze składką chorobową, ale tylko dlatego, że jest ona wysoce nieekwiwalentna, o czym świadczy bardzo wysoki deficyt funduszu chorobowego FUS.
Badanie nie uwzględnia także chęci pracowników związanych umową o pracę, którzy mogą zdecydować się na rozpoczęcie własnej działalności gospodarczej. Nasilenie tego zjawiska pogłębiłoby istniejące patologie na polskim rynku pracy, spowodowałoby daleko idące skutki fiskalne, wynikające z niższych dochodów FUS dziś, ale i wydatków na dopłaty do minimalnych emerytur w przyszłości. Im większa skala dopłat, tym większy przecież poziom redystrybucji od osób na umowach o pracę na rzecz osób prowadzących działalność gospodarczą.