Dziś już mało kto to wspomina, ale mniej więcej rok temu zaczął się proces odbudowy światowych gospodarek po covidowych lockdownach. Upowszechnienie szczepień i znoszenie restrykcji przełożyło się na gwałtowne odbicie koniunktury na światowych rynkach, która była stymulowana m.in. odroczonym popytem na dobra trwałe. I choć z dzisiejszej, wojennej perspektywy sytuacja jawi się niemal jak prehistoria, to mocno ukształtowała obecną rzeczywistość.
Tak wyraźne przyspieszenie gospodarcze zwykle wytwarza duży popyt na rynku pracy. I tak też się stało, tyle że w warunkach, w których podaż pracy nie odbudowała się po pandemicznych turbulencjach. Jak pisze w ostatnim raporcie Międzynarodowa Organizacja Pracy (MOP), właśnie to doprowadziło na świecie do zacieśnienia rynków, na których liczba dostępnych miejsc pracy znacznie przewyższa liczbę osób jej poszukujących.
Podobnie było i w naszym kraju, choć w przypadku Polski nie mogliśmy mówić o załamaniu rynku pracy czy masowych odejściach w okresie pandemii, jak to miało miejsce w innych krajach. W zestawieniu MOP, opisującym utracone godziny pracy w gospodarce, Polska znalazła się na pierwszym miejscu w UE i piątym na świecie pod względem zastosowania osłony rynku pracy przed skutkami lockdownów.
To spowodowało, że już na przełomie lat 2021–2022 powróciły kluczowe trendy z okresu przedpandemicznego. Wszystkie istotne wskaźniki makroekonomiczne odrobiły straty, a zdarza się, że prezentują się nawet lepiej niż przed pandemią.
Uporczywe wakaty
Warto jednak przyjrzeć się obecnie jednemu, który przykuwał uwagę już w okresie przedcovidowym. Mowa tu o wakatach i trudnościach rekrutacyjnych.