Przed polskimi pracodawcami bardzo trudny czas. Galopująca inflacja, presja płacowa, rosnące ceny mediów, wzrost kosztów transportu, skokowe podwyżki stóp, a tym samym trudności ze spłatą zobowiązań i nowe bariery inwestycyjne – to tylko początek wyliczanki. Na to nakłada się coraz większe rozchwianie makroekonomiczne gospodarki, skrajny brak zaufania do państwa oraz wszechobecny chaos – podatkowy, regulacyjny, legislacyjny.
Nie mam zamiaru szukać winnych takiego stanu rzeczy. Zdając sobie sprawę z powagi zagrożeń, wyciągam rękę do decydentów, deklarując chęć współpracy, i proponuję kilka bardzo konkretnych działań, które tu i teraz pomogą wprowadzić częściową stabilizację – jakże przez biznes wyczekiwaną. Służyć one będą także opanowaniu (bardzo złej i coraz gorszej) sytuacji, w której się dziś wszyscy znaleźliśmy. Nie jest jeszcze za późno na reakcje, które pozwolą w miarę niedużym kosztem powrócić na ścieżkę nomen omen „odpowiedzialnego rozwoju". Jeśli natomiast sytuacja zostanie zostawiona samej sobie, rynek szybko poradzi sobie z dojściem do równowagi. Wtedy jednak gospodarczych i społecznych ofiar będzie bardzo dużo. I trzeba wprost to powiedzieć – będą to ofiary grzechu zaniechania rządzących.
Sprawy (do) szybkiego reagowania
Trzy sprawy uznaję za najpilniejsze. Po pierwsze, zarządzanie pandemią, która przy bardzo zakaźnym wariancie omikron może za chwilę doprowadzić do dramatycznych niedoborów rąk do pracy i wstrzymania działalności przedsiębiorstw. Liczba osób na kwarantannie rośnie w tempie wykładniczym. Nawet jeśli piąta fala będzie krótka (choć taka wcale być nie musi), to dla wielu firm może okazać się przysłowiowym gwoździem do trumny, oddziałując na nie zarówno od strony popytowej, jak też ograniczając możliwości wytwórcze. Po drugie, ceny mediów i nośników energii, które zagrażają rentowności firm – tak małych, jak i dużych, tak produkcyjnych, jak i usługowych. Po trzecie, wreszcie, chaos w systemie podatkowym, który nie pozwala ani obywatelom, ani firmom na racjonalne zarządzanie finansami.
Te trzy kwestie wymagają pilnej reakcji i szybkich, konkretnych interwencji, a nie mglistych obietnic i szukania winnych. Decyzje rządu muszą być jednak uzgodnione z tymi, których dotyczą. Nie oczekuję od rządzących długich konsultacji czy przygotowywania planów lub strategii – dziś nie ma na to czasu. Oczekuję realnej współpracy i poważnego traktowania. Czyli działania dokładnie odwrotnego, niż miało to miejsce choćby w odniesieniu do Rady Medycznej przy premierze, której członkowie na znak sprzeciwu wobec bierności rządu gremialnie podali się ostatnio do dymisji.
Zarówno ja, jak i moje koleżanki i koledzy z bliźniaczych organizacji reprezentujących polski biznes, tworzący miliony miejsc pracy i de facto utrzymujący krajowy budżet, jesteśmy gotowi w każdej chwili siąść do rozmów i wesprzeć decydentów w wypracowaniu, a potem wdrożeniu działań naprawczych. Co więcej, apelujemy o jak najszybsze podjęcie takiego dialogu, bo dosłownie każdy tydzień zwiększa zagrożenia. Po stronie rządu potrzebna jest jednak wola (współpracy) i determinacja (realizacji), a także odwaga (polityczna).