[b][link=http://blog.rp.pl/salik/2009/08/17/fatalny-moment-dla-prywatyzacji/]Skomentuj na blogu[/link][/b]
Prywatyzacja wydawała się pewna. Dotychczasowy udziałowiec Vattenfall chciał pełnej kontroli nad firmą. – Naszym celem jest zostać większościowym akcjonariuszem Enei przed końcem 2009 roku – mówił w grudniu Agencji Reutera prezes Vattenfalla Lars Josefsson. Tymczasem Szwedzi w ogóle nie złożyli oferty na spółkę.
Dlaczego nie ma zbyt wielu chętnych na kupno firmy sprzedającej towar, na który popyt będzie zawsze, a na dodatek ma rosnąć? Powody są co najmniej dwa. W skrócie to: cena i pieniądze. Jeszcze w czwartek kurs Enei był o jedną czwartą wyższy niż przed rokiem, gdy Szwedzi kupowali udziały w spółce. Ale to pół biedy. Wycena Enei jest trzykrotnie wyższa od firm z tej samej branży notowanych na polskiej giełdzie. Wskaźnik ceny do zysku poznańskiej spółki jest też ponadtrzykrotnie wyższy niż np. notowanego w Niemczech RWE.
Jednocześnie Vattenfall właśnie wykosztował się na kupno holenderskiego Nuona (4,8 mld euro). Jego kwartalny zysk stopniał o jedną trzecią, a ceny energii na giełdzie EEX spadły o 51 proc. To nie zachęca do inwestycji. Zresztą sami Szwedzi szukają pieniędzy, wystawili na sprzedaż np. swoją spółkę zarządzającą siecią w Niemczech. I to już rok temu, a kupca wciąż nie widać. Nawet jeśli strategia prywatyzacyjna rządu nie jest zła, to moment na jej realizację jest – jak widać – fatalny.