Podstawy przedsiębiorczości powinny być na maturze

Przez niektórych lekcje te zaczęły być traktowane jako zło konieczne

Publikacja: 23.11.2009 03:40

Zygmunt Kawecki

Zygmunt Kawecki

Foto: Rzeczpospolita

Red

Nie ma takiego drugiego przedmiotu, wprowadzonego do szkół w ostatnich latach, który wzbudzałby tyle emocji, jak podstawy przedsiębiorczości. Nie ma takiego drugiego, wokół którego powstało tyle oddolnych inicjatyw: olimpiad, konkursów i gier. Nie ma takiego drugiego, który wciąż nie może się doczekać podniesienia swej rangi przez nadanie statusu przedmiotu maturalnego, a zamiast tego często jest niedoceniany i deprecjonowany.

Historia przedmiotu podstawy przedsiębiorczości nie jest długa. Został on wprowadzony jako obowiązkowy do szkół ponadgimnazjalnych w roku 2003. Miał za zadanie podniesienie świadomości ekonomicznej społeczeństwa. Czy zadanie to spełnił? Dość powiedzieć, że w ciągu paru lat stał się przedmiotem, którego dotyczą aż trzy olimpiady szkolne. Są to: najstarsza z nich – olimpiada ekonomiczna, olimpiada przedsiębiorczości i najmłodsza z nich – olimpiada wiedzy o finansach. Z żadnego innego przedmiotu nie ma aż tylu olimpiad. Żaden inny przedmiot nie cieszy się tak olbrzymim zainteresowaniem uczelni prywatnych i publicznych.

W ciągu tych paru lat przedsiębiorczość została również włączona do cyklu największych programów edukacyjnych w Polsce, takich jak „Moje finanse”, „Ekonomia w szkole” prowadzone przez Narodowy Bank Polski wspólnie z Fundacją Młodzieżowej Przedsiębiorczości oraz „Szkolna internetowa gra giełdowa” prowadzona przez działającą przy giełdzie Fundację Edukacji Rynku Kapitałowego. W tym roku jest to już ósma edycja tej gry.

Co roku uczelnie państwowe, prywatne oraz różne instytucje i organizacje prześcigają się, aby ze swoimi konkursami i projektami dotrzeć do jak największej liczby uczniów. W sumie w ciągu roku szkolnego, czyli od września do czerwca, pojawia się średnio ponad 70 konkursów.

Jest to liczba znacznie przewyższająca możliwości szkoły i nauczyciela, ponieważ liczba godzin na przedmiot w szkole ponadgminazjalnej wynosi zaledwie dwie tygodniowo w cyklu rocznym lub jedną godzinę tygodniowo w cyklu dwuletnim. Z prostego rachunku wynika, że jest to niecałe 60 godzin w całym trzyletnim cyklu nauczania.

Przedsiębiorczość nie jest objęta egzaminem maturalnym, choć są uczniowie, którzy chcieliby ją zdawać. Nie tak dawno zajmowała się tym problemem Komisja Nadzoru Finansowego przy szerokim poparciu różnych organizacji edukacyjnych i stowarzyszeń. Odpowiedni projekt wpłynął do Ministerstwa Edukacji Narodowej, ale wszyscy o nim zapomnieli. Nie zapomnieli o tym dyrektorzy szkół, którzy przedmiot ten traktują najchętniej jako godziny do etatu dla nauczycieli różnych przedmiotów.

Z perspektywy paru lat widać, jak przedmiot traci rangę w oczach uczniów, rodziców, nauczycieli innych przedmiotów oraz dyrektorów szkół. Jeśli szkoła odnosi jakieś sukcesy w olimpiadach przedmiotowych lub konkursach, to dzieje się tak tylko wtedy, gdy nauczyciel prowadzący zajęcia spotyka się z przychylnością dyrektora placówki oświatowej i może prowadzić zajęcia w dodatkowych godzinach dyrektorskich.

Sprawa nadania odpowiednio wysokiej rangi podstawom przedsiębiorczości odżyła podczas niedawnej dyskusji w Narodowym Banku Polskim o strategii edukacji ekonomicznej w Polsce. Nie było głosów przeciwnych. Jednak nie padły konkrety. Postuluję zatem szczegółową diagnozę problemu.

W celu zbadania zjawiska, jakim jest totalny odwrót władz oświatowych od przedsiębiorczości, należałoby się zastanowić, jak rozpocząć kurację, aby doprowadzić do stanu, jaki istniał w 2003 roku, kiedy ten przedmiot wprowadzono do szkół. Atmosfera wokół samego przedmiotu była wówczas bardzo sprzyjająca. Jednak z czasem liczba przeciwników – tych, którym ten przedmiot nie pasuje do wymagań szkoły średniej – wyraźnie wzrosła. Przez niektórych lekcje te zaczęły być traktowane jako zło konieczne. Ale przecież nie po to wprowadzono podstawy przedsiębiorczości, żeby stanowiły wypełnienie godzin do nauczycielskich etatów!

Sądzę, że przyszłość tego przedmiotu i niezbędne – moim zdaniem – nadanie mu wyższej rangi przedmiotu maturalnego (oczywiście nieobowiązkowego) wymagają szerszych przemyśleń w większym gronie. Zbierzmy argumenty za przedsiębiorczością i przedstawmy je. Podyskutujmy. Jest o czym.

[ramka][i]Zygmunt Kawecki jest prezesem Stowarzyszenia Nauczycieli Przedsiębiorczości i Edukacji Ekonomicznej oraz nauczycielem przedsiębiorczości w trzech warszawskich liceach:

Liceum Ogólnokształcącym nr 28 im. J. Kochanowskiego,

Liceum Ogólnokształcącym nr 64 im. St. Witkiewicza,

Liceum Ogólnokształcącym nr 16 im. S. Sempołowskiej[/i][/ramka]

Nie ma takiego drugiego przedmiotu, wprowadzonego do szkół w ostatnich latach, który wzbudzałby tyle emocji, jak podstawy przedsiębiorczości. Nie ma takiego drugiego, wokół którego powstało tyle oddolnych inicjatyw: olimpiad, konkursów i gier. Nie ma takiego drugiego, który wciąż nie może się doczekać podniesienia swej rangi przez nadanie statusu przedmiotu maturalnego, a zamiast tego często jest niedoceniany i deprecjonowany.

Historia przedmiotu podstawy przedsiębiorczości nie jest długa. Został on wprowadzony jako obowiązkowy do szkół ponadgimnazjalnych w roku 2003. Miał za zadanie podniesienie świadomości ekonomicznej społeczeństwa. Czy zadanie to spełnił? Dość powiedzieć, że w ciągu paru lat stał się przedmiotem, którego dotyczą aż trzy olimpiady szkolne. Są to: najstarsza z nich – olimpiada ekonomiczna, olimpiada przedsiębiorczości i najmłodsza z nich – olimpiada wiedzy o finansach. Z żadnego innego przedmiotu nie ma aż tylu olimpiad. Żaden inny przedmiot nie cieszy się tak olbrzymim zainteresowaniem uczelni prywatnych i publicznych.

Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację