30 proc. na Ukrainie, 25 proc. na Białorusi, 22,93 proc. w Argentynie. Na tym tle stopy procentowe w Polsce, obniżone właśnie przez RPP o 0,5 pkt proc., są niezwykle niskie. Stopa podstawowa NBP wynosi 1,5 proc. Ale niemal w 40 państwach stopy są jeszcze mniejsze. W Szwajcarii i Danii znajdują się na poziomie minus 0,75 proc., w 34 krajach wynoszą poniżej zera.
W Polsce oprocentowanie na takim poziomie utrzyma się prawdopodobnie przez kilka kwartałów.
– Biorąc pod uwagę aktualną sytuację gospodarczą, to czego możemy się spodziewać na podstawie projekcji i obserwowanych przez nas trendów, nie widzę miejsca na dalsze obniżki i oczekiwania na nie – powiedział Marek Belka, prezes NBP po ostatniej decyzji RPP.
Co z tego wynika dla osób pożyczających w bankach pieniądze? Po pierwsze, maksymalne oprocentowanie kredytów konsumpcyjnych i kart kredytowych spadło do 10 proc., gdyż zgodnie z prawem nie może przekraczać czterokrotności stopy lombardowej NBP. Od 5 marca 2015 r. stopa ta wynosi 2,5 proc. (wcześniej było to 3 proc., a w grudniu 2011 r. 6 proc.; wtedy odsetki naliczane przez większość banków od zadłużenia na kartach kredytowych wynosiły aż 24 proc.).
To dobra wiadomość. Zła jest taka, że banki niewątpliwie będą starały się rekompensować spadek dochodów z odsetek, podwyższając opłaty i prowizje. Takie działania widoczne już były w ostatnich miesiącach, po jesiennym cięciu stóp i obniżce opłaty interchange pobieranej od punktów handlowo-usługowych akceptujących płatności kartami. Spośród największych instytucji zmiany w cennikach wprowadziły lub zapowiedziały m.in.: PKO BP, BZ WBK, mBank, Millennium, Alior Bank, ING Bank, Credit Agricole.