Zanim Iran wpadnie w objęcia Rosji i Chin

Jeśli Europa chce godziwego kawałka tortu, musi pilnie opracować strategię odbudowy zaufania Iranu – pisze ekspertka think tanku Bruegel w Brukseli.

Publikacja: 02.08.2015 21:00

Zanim Iran wpadnie w objęcia Rosji i Chin

Foto: materiały prasowe

Wszyscy przyglądają się chciwie możliwościom robienia biznesu z Iranem po tym, gdy osiągnął on porozumienie nuklearne z sześcioma światowymi potęgami. Nic w tym dziwnego: gospodarka tego kraju jest większa niż australijska i dwukrotnie większa niż Zjednoczonych Emiratów Arabskich, skądinąd bogatego sąsiada Iranu.

Co ważniejsze, Iran będzie rósł w jeszcze szybszym tempie. Nawet najbardziej konserwatywne prognozy (sporządzane przed zawarciem nuklearnego porozumienia) mówiły o 270 mld euro, które Iran może wnieść do światowego rozwoju – to wynik porównywalny z Włochami.

Perłami w koronie są rezerwy ropy i gazu, ale nie można pomijać dużego i wygłodzonego po tak wielu latach sankcji rynku wewnętrznego.

Zaskoczona Europa

Europejskie firmy oczekują, że będą w czołówce tej gorączki złota. Stosunki Europy z Teheranem były mniej konfrontacyjne niż w przypadku USA. Europa ma też długą historię jako ważny importer ropy z Iranu. Przed wprowadzeniem sankcji sprowadzano stamtąd dziennie 600 tys. baryłek, z czego większość szła do Włoch, Grecji i Hiszpanii.

Co więcej, irańskie rezerwy gazu, drugie co do wielkości na świecie, będą mogły w końcu dotrzeć do Europy, zmniejszając jej zależność od Rosji. Jest co prawda wiele przeszkód na drodze do budowy gazociągu z Iranu do Europy, ale istnieją tańsze alternatywy, jak dostawy LNG.

Kolejna sprawa to konieczne wielkie inwestycje w irańskim sektorze naftowym szacowane na 100 mld euro. Potrzebne będą maszyny i nowe fabryki, w czym Niemcy są światowym liderem.

Oprócz energii jest też bogactwo innych okazji do wykorzystania, szczególnie w dobrach konsumpcyjnych. Po latach sankcji mamy do czynienia z wielkim niezaspokojonym popytem na samochody i tu wielkimi zwycięzcami mogą być niemieccy i francuscy producenci. Podobnie ma się rzecz z przemysłem lotniczym, bo w Iranie w ciągu dekady trzeba będzie wymienić przynajmniej 300 samolotów. To wielka szansa dla Airbusa.

Niestety, wydaje się, że europejscy przywódcy zostali nieco zaskoczeni tym otwarciem Iranu. Wystarczającym tego usprawiedliwieniem jest grecka saga. Ale problem polega na tym, że inni konkurenci już nas wyprzedzili, i nie chodzi o USA, jak można byłoby się mylnie domyślać z lektury gazetowych nagłówków. Głównymi konkurentami Europy w Iranie są Rosja i Chiny.

Choć historycznie relacje z Rosją nie zawsze były serdeczne, to prezydent Władimir Putin staje się partnerem, bo oba kraje walczą ze zbuntowanymi grupami sunnickimi takimi jak Państwo Islamskie. Co więcej, Rosja była jednym z głównych graczy naciskających na pozytywny wynik nuklearnych negocjacji i nie ma wątpliwości, że Iran okaże swoją wdzięczność.

Chiny poważnym konkurentem

Najpoważniejszym konkurentem dla Europy mogą okazać się jednak Chiny. One są dla Iranu dużo bardziej komplementarne niż Rosja dzięki swojemu nienasyconemu głodowi energii. Chińsko-irański handel już osiągnął 44 mld euro w 2014 r., czterokrotnie więcej niż w 2005 r. To stanowiło prawie 1/3 całkowitych obrotów Iranu.

Poza handlem inwestycje zagraniczne są chyba nawet ważniejsze, choć tu nie ma żadnych oficjalnych danych. Niepotwierdzone doniesienia wskazują na chińskie inwestycje bezpośrednie w systemie transportowym, energetyce, górnictwie, motoryzacji, a także przemyśle naftowym i gazowym.

Z perspektywy Zachodu chińskie zaangażowanie Iranu w czasach embarga mogło być oceniane niezgodne z międzynarodowymi porozumieniami. W oczach irańskiego rządu chiński handel i inwestycje były tak bardzo potrzebną liną ratunkową rzuconą krajowi przez długie lata pokrzywdzonemu przez niesprawiedliwe sankcje. Chiny już zyskują na tym wsparciu: płyną do nich miliardy euro na naftowe projekty infrastrukturalne.

Jest też wymiar pozafinansowy: chińsko-irańskie relacje są mocniejsze, bo oba te kraje mają długą historię i sięgające starożytności kultury, i dzielą poczucie bycia ofiarami zachodniego imperializmu. Ropa to tylko jeden z sektorów łączących obie gospodarki. Dużo więcej można się spodziewać po chińskiej inicjatywie „Belt and Road", czyli nowego Jedwabnego Szlaku, polegającej na finansowym wsparciu krajów euroazjatyckich o wyższym stopniu ryzyka. To może być szczególnie ważne dla chińskich korporacji infrastrukturalnych w obliczu chińskiego spowolnienia gospodarczego.

Podsumowując: Zachód dysponuje technologiami potrzebnymi do odbudowy rozpadającej się irańskiej gospodarki, ale ma deficyt zaufania. I mimo że Europa jest w lepszych stosunkach z Iranem niż USA, to jednak trzymanie się wytycznych europejskiej polityki zagranicznej sprawia, że trudno jej będzie konkurować o zaufanie ze strony Iranu z takimi krajami jak Rosja i Chiny. To Rosja i Chiny działały na rzecz stępienia jastrzębich żądań Zachodu i łagodzenia sankcji.

Jeśli Europa chce godziwego kawałka tortu, musi pilnie opracować strategię odbudowy zaufania Iranu. Zastanawiam się, czy ktokolwiek w Brukseli tego posłucha.

Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Krótszy tydzień pracy, czyli koniec kultury zapieprzu
Materiał Promocyjny
Przed wyjazdem na upragniony wypoczynek
Opinie Ekonomiczne
Ekonomiści: Centralny czy Ukryty Rejestr Umów?
Opinie Ekonomiczne
Aneta Gawrońska: Od wojny w koalicji mieszkań nie przybędzie
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Wojna celna Trumpa zaboli Amerykanów. Czy zaboli także nas?
Opinie Ekonomiczne
Hubert A. Janiszewski: 800+? Politycy właśnie wypuścili dżina z butelki