Wszyscy przyglądają się chciwie możliwościom robienia biznesu z Iranem po tym, gdy osiągnął on porozumienie nuklearne z sześcioma światowymi potęgami. Nic w tym dziwnego: gospodarka tego kraju jest większa niż australijska i dwukrotnie większa niż Zjednoczonych Emiratów Arabskich, skądinąd bogatego sąsiada Iranu.
Co ważniejsze, Iran będzie rósł w jeszcze szybszym tempie. Nawet najbardziej konserwatywne prognozy (sporządzane przed zawarciem nuklearnego porozumienia) mówiły o 270 mld euro, które Iran może wnieść do światowego rozwoju – to wynik porównywalny z Włochami.
Perłami w koronie są rezerwy ropy i gazu, ale nie można pomijać dużego i wygłodzonego po tak wielu latach sankcji rynku wewnętrznego.
Zaskoczona Europa
Europejskie firmy oczekują, że będą w czołówce tej gorączki złota. Stosunki Europy z Teheranem były mniej konfrontacyjne niż w przypadku USA. Europa ma też długą historię jako ważny importer ropy z Iranu. Przed wprowadzeniem sankcji sprowadzano stamtąd dziennie 600 tys. baryłek, z czego większość szła do Włoch, Grecji i Hiszpanii.
Co więcej, irańskie rezerwy gazu, drugie co do wielkości na świecie, będą mogły w końcu dotrzeć do Europy, zmniejszając jej zależność od Rosji. Jest co prawda wiele przeszkód na drodze do budowy gazociągu z Iranu do Europy, ale istnieją tańsze alternatywy, jak dostawy LNG.