Jednak w połączeniu z inwestycjami innych światowych firm, które niemal na wyścigi otwierają i powiększają ośrodki badawczo-rozwojowe i centra usług IT w Polsce, plan globalnego giganta bankowego oznacza jedno – jeszcze większą konkurencję o zdolnych specjalistów w branży informatycznej. I nowe wyzwania dla pracodawców, w tym krajowych firm, które już od kilku lat muszą się dostosowywać do podwyższanej przez zachodnią konkurencję poprzeczki wynagrodzeń i benefitów.

Na konkurencję ze strony zachodnich inwestorów (zwłaszcza tych wspieranych dodatkowo grantami na zatrudnienie) coraz częściej narzekają szefowie polskich spółek. Wiele z nich przez lata rosło, korzystając z dostępu do dobrych i tanich krajowych specjalistów. Teraz muszą się zacząć przyzwyczajać do nowej sytuacji: globalnego rynku nie tylko usług i produktów, ale także talentów. Wprawdzie rozwój nowych technologii, które ułatwiają zdalną pracę, ograniczył fizyczny exodus informatyków, ale nawet ci mieszkający w Polsce coraz częściej zarabiają za granicą.

Tymczasem według niedawnej ankiety agencji Work Service tylko 7 proc. pracodawców w naszym kraju (w tym międzynarodowe spółki) zatrudnia cudzoziemców, co zwykle oznacza pracowników fizycznych z Ukrainy. To już nie wystarczy – jeśli polskie firmy mają być konkurencyjne na większą, międzynarodową skalę, to i na taką skalę już teraz powinny się włączyć do konkurencji o talenty. Zarówno te z kraju, jak i z zagranicy. Zanim inni sprzątną im je sprzed nosa.