Od zabójstwa czarnoskórego mężczyzny – Georga Floyda, świat żyje protestami i zamieszkami w Stanach Zjednoczonych. W mediach społecznościowych masowo pojawiły się hashtagi „black lives matter” oraz „blm”. Na samym Instagramie pierwszego użyto ponad dwadzieścia milionów razy, drugiego pięć milionów. – Black Lives Mater to kolejna akcja typu #metoo, tyle że na szerszą skalę – mówił w rozmowie z „Rzeczpospolitą” dr hab. Michał Głowacki, medioznawca, wykładowca akademicki. – Obecnie mamy wiele narzędzi, za pośrednictwem których możemy wyrażać siebie, komunikować się.
Formuła Internetu wpłynęła na to znacznie – w łatwy i wygodny sposób możemy określić swoje pole zainteresowań, dopasować się do jakiejś grupy, powiedzieć innym o swoich poglądach. Internet stał się dla nas codziennością, jest w stanie zaspokoić wiele potrzeb – kontaktu z innymi, dostępu do informacji, ekspresji.
W warunkach pandemii, w Polsce zdalnie strajkowały kobiety przeciwne zaostrzeniu ustawy antyaborcyjnej. Takie formy sprzeciwu były stosowane w różnych krajach. – Aktywność społeczna bez wątpienia przenosi się do Internetu i to wynika ze zmian kulturowych. Pandemia koronawirusa z pewnością ten proces przyspieszyła. To teraźniejszość, nie przyszłość. Okazało się, że media społecznościowe uzupełniają – a w przypadku zamknięcia nas w domach – zastępują formy aktywizmu, stając się jedyną możliwością wyrażania siebie – komentuje dr Głowacki.
Specjalista podkreśla, iż warto przeprowadzić pewnego rodzaju klasyfikację, która odróżni aktywizm rzeczywisty od wirtualnego. Ten drugi niesie za sobą pewne ryzyko. – Na pewno w wielu przypadkach ta deklaracja nie przekłada się na rzeczywiste zaangażowanie – mówi dr Głowacki. Udział w takich akcjach może bowiem wynikać po prostu z mody, czy trendów. Ekspert zaznacza przy tym, iż aktywizm społeczny może nie polegać wyłącznie na działaniu, ale zwyczajnie na manifestacji swoich poglądów, przekonań, pokazania przynależności do pewnych grup, społeczności.
W sytuacji, gdy aktywizm społeczny w sieci stał się tak powszechny, pewne jest, iż nie można go już zignorować. – Politycy, przedsiębiorcy, czy media, chcące mieć wpływa na różne grupy, powinni wziąć ten głos pod uwagę, potraktować go poważnie. Sukces jest oczywiście warunkowany formą protestu. Wydarzenia na Facebooku, czy petycja online, mają możliwość wywierania realnego wpływu na oczywistość – komentuje medioznawca.